Śródziemie: Cień Mordoru nie jest grą słabą. Suma ocen, recenzji i opinii graczy pozwala nawet twierdzić, że to gra wyjątkowa, zaskakująca i fenomenalna. Dołączając do tego osobistą opinię nie mogę w pełni zgodzić się z powyższymi przymiotnikami, ale pokłony dla studia Monolith Productions należą się bez wątpienia.
Tolkienowskie uniwersum żyje i ma się dobrze. Dowodzi tego nowa produkcja studia Monolith, która w ocenach wielu graczy jest najlepszym, co mogło spotkać growy świat Śródziemia. Oceny i wrażenia zaskoczyły mnie do takiego stopnia, że zmuszony byłem sprawdzić Middle-Earth: Shadow of Mordor na własnej myszce i klawiaturze. Patrząc na tę produkcję z zewnątrz, ma się wrażenie, że można ją brać z zamkniętymi oczami, ale jednak złe podejście i inne oczekiwania względem charakteru produkcji, mogą słono rozczarować.
Grając aktualnie w Batman: Arkham City oraz mając za sobą oczywiście Arkham Asylum, zacząłem zastanawiać się nad nextgenowymi zmaganiami człowieka-nietoperza. Wszakże Arkham Origins według graczy oraz recenzentów jest niczym innym jak odpowiednio przygotowaną kalką poprzednika. Ja w to oczywiście na dzień dzisiejszy nie wnikam, ale marzy mi się przełom w serii. I myślę, że za sprawą nextgenów moje marzenia związane z Brucem Waynem mogą się bez problemu urzeczywistnić.