Team17 to firma bardzo bliska polskim graczom. Praktycznie wszyscy okupowaliśmy komputery bawiąc się Worms, prawie wszyscy płakaliśmy przy odsłonach w 3D, prawie wszyscy jakieś tam Wormsy w swoich kolekcjach pewnie posiadamy.
Firma zaczynała karierę jako 17-Bit Software, spółka skupiająca się na Amidze i sprzedająca między innymi produkty demo sceny. Przywiązanie do przyjaciółki sprowadziło do nich niejaki Team 7, co w skrócie doprowadziło do fuzji i powstania ojców robali. Tyle mini-lekcji historii. Wspólnymi siłami stworzyli wydawcę oraz producenta skupionego początkowo na Amidze – a potem głównie na PC.
Jest sporo growych serii, które w pewnym momencie zatrzymały się w miejscu. Mechanika wydaje się być doprowadzona do perfekcji, twórcy nie mają pomysłu na ulepszenia, a jedyne zmiany polegają zazwyczaj na polepszeniu grafiki bądź wprowadzeniu kontrowersyjnych poprawek, które nierzadko psują balans rozgrywki. Zazwyczaj stanie w miejscu wynika z lenistwa i podejścia twórców/wydawcy na zasadzie "sprzedaje się, to nie zmieniajmy za dużo i wyciskajmy kasę" (seria "Call of Duty" od piątej części), ale są też sytuacje, w których studia mają patową sytuacją. Choćby nie wiadomo, jak się starali, to nie będą w stanie osiągnąć lepszego efektu. O kilku takich przypadkach opowiem Wam w tym wpisie.
Robale powróciły. Worms Reloaded okazało się grą udaną, choć nie pozbawioną wad.