Worms Reloaded - udany powrót robali - Jiker - 31 sierpnia 2010

Worms Reloaded - udany powrót robali

Robale powróciły. Worms Reloaded okazało się grą udaną, choć nie pozbawioną wad.

Osobiście grałem póki co jedynie w demko, lecz pozwoliło mi ono jednoznacznie stwierdzić, że pod kątem najważniejszych funkcji serii - a więc przede wszystkim rozgrywki w trybie multiplayer - produkcja nie zawodzi. Zapewnia świetną rozrywkę utrzymaną w stylu znanym z najlepszych, dwuwymiarowych części. Frajdy jest co nie miara, a wdrożenie kilku nowości, jak choćby nieco odmienionego zachowania większości broni (występują wśród nich najpopularniejsze środki zagłady, przede wszystkim z Worms Armageddon i Worms World Party), spowodowało, że rozgrywki należy nauczyć się od nowa. Dzięki temu osoby, które nie miały dłuższej styczności z poprzednimi odsłonami, będą jednak mogły wskoczyć do zabawy bez większego uszczerbku na zdrowiu, gdyż błędy niemal równie często popełniać będą starzy wyjadacze. Same robaki poruszają się nieco luźniej, przez co kontrolowanie ich zachowania, np. podczas wędrówek po krawędziach, wymaga większej uwagi. Dzięki temu uczucie deja vu praktycznie nie istnieje, choć mamy tu przecież do czynienia z praktycznie tą samą grą.

Każdy kij ma jednak dwa końce. Przeglądając różne miejsca w Sieci natrafiłem bowiem na krytykę trybu dla pojedynczego gracza, a w głównej mierze rzekomo krótkiej i niezbyt zróżnicowanej kampanii (ma jej brakować świeżości, jaką cechowały się misje znane z Armageddon i WWP). Nie ma co ukrywać - tego typu opcje zabawy, były w Wormsach jedynie dodatkiem. Na siłę można je było traktować jako  trening do zmagań wieloosobowych, aczkolwiek z uwagi na nieprzewidywalność obecną w trakcie starć z żywym przeciwnikiem, przyswojone wówczas zachowania nie zawsze zdawały egzamin (podczas gdy komputer był wobec nich bezsilny). Stąd też potraktowanie tego elementu nieco po macoszemu jest bardzo możliwe, aczkolwiek nie powinno być traktowane za jakąś olbrzymią wadę. Niektórym nie przypadł do gustu także design, przywodzący na myśl nowoczesne gry dla casuali. Jest kolorowo i niemal bajecznie. Wszystko się delikatnie buja, wprowadzając uczucie lekkości i tak też chyba trzeba postrzegać całą grę. Nie wszystkim takie rozwiązanie musi się jednak podobać. Podobnie jak dosyć chaotyczne menusy, do których trzeba się dłuższą chwilę przyzwyczajać. Nie przeszkodziło to jednak wystawić zagranicznym redakcjom wysokich ocen na średnim poziomie 84%.

W chwili obecnej dwoma największymi problemami Worms Reloaded wydaje się być wygórowana cena (na Steamie kosztuje 60 złotych), a także niestabilne działanie na wielu, wydawałoby się mocnych konfiguracjach sprzętowych. Jeśli chodzi o koszt zakupu dzieła Team17 to uważam, że zdecydowanie bardziej adekwatną kwotą byłoby 10 euro, czyli około 40 złotych. W końcu Worms HD na Xboksa 360 wyceniono na 800 punktów MS, czyli taką właśnie sumę. 15 euro to z kolei równowartość 1200 punktów MS. Jeśli chodzi o trudności techniczne, to osobiście na marnym, kilkuletnim laptopie grałem bez jakichkolwiek kłopotów, lecz bardzo łatwo można znaleźć w Sieci relacje posiadaczy potężnych komputerów, na których Worms Reloaded bardzo często klatkuje. Zapewne niedługo światło dzienne ujrzy łatka, która, miejmy nadzieję, usunie te problemy. Wysoka cena z pewnością będzie jednak jeszcze jakiś czas obowiązywać. Według mnie skutecznie odstraszy ona wielu potencjalnych nabywców.

ps. W przyszłości grę w wersji pudełkowej wyda u nas firma LEM. Jej cena została ustalona na poziomie 49 złotych.

Jiker
31 sierpnia 2010 - 12:54