Superżaba i robaki w służbie grającej ludzkości. Team17 obchodzi dwudziestopięciolecie istnienia - Pita - 7 grudnia 2015

Superżaba i robaki w służbie grającej ludzkości. Team17 obchodzi dwudziestopięciolecie istnienia

Team17 to firma bardzo bliska polskim graczom. Praktycznie wszyscy okupowaliśmy komputery bawiąc się Worms, prawie wszyscy płakaliśmy przy odsłonach w 3D, prawie wszyscy jakieś tam Wormsy w swoich kolekcjach pewnie posiadamy.

Firma zaczynała karierę jako 17-Bit Software, spółka skupiająca się na Amidze i sprzedająca między innymi produkty demo sceny. Przywiązanie do przyjaciółki sprowadziło do nich niejaki Team 7, co w skrócie doprowadziło do fuzji i powstania ojców robali. Tyle mini-lekcji historii. Wspólnymi siłami stworzyli wydawcę oraz producenta skupionego początkowo na Amidze – a potem głównie na PC.

Team17 to kuriozum. Bardzo długo dbali o Amigę i przez dłuższy czas dbali o świetne gry na PC. Nie potrafili za to przez lata robić sensownych wersji konsolowych, a gdy to im się już udało – to jak na złość zaczęli robić produkty przeciętne.

Firma wybiła się grami, których na rynku przede wszystkim brakowało. Produkowali sporo i produkowali szybko, a wśród ich dzieci najsłynniejsze były Alien Breed, Superfrog oraz właśnie Worms.  Każda gra Team17 sprytnie zapełniała jakąś niszę.

Kamienie milowe Team17

Wormsy 2D (prawilne)

Ciężko mi nawet wybrać swoją ulubioną odsłonę Worms. Świetnie bawiłem się w pożegnalnym produkcie z Amigi. Doskonale przy Worms Armageddon. Nie gorzej, przy odsłonach z PSP oraz NDS-a. Generalnie – robaki w 2D praktycznie zawsze się udawały.

Rzucanie świętymi grantami, sterowanie owcami, latanie, robienie własnych map… napisałbym, że masa świetnych wspomnień, ale ja wciąż w to gram. Zasługę mają w tym też moderzy, którzy zrobili cuda z kilkoma z odsłon tej serii.

W końcu jest tutaj dobra doza strategii 2D, porządna i ciekawa tematyka, świetna mechanika oraz rozgrywka idealnie nadająca się do „gorących krzeseł”. Gry były też dobrze lokalizowane – a ich oprawa, zarówno graficzna jak i dźwiękowa, generalnie się nie zestarzała. W Worms Armageddon oraz w Worms: Open Warfare 2 gram do dzisiaj – są zabawne, głupkowate w ten dobry sposób i doskonałe dla nowych oraz starych graczy. Jak niewiele gier.

Nigdy nie zrozumiem dlaczego Team17 na tak długo odeszło od tej formuły.

Wormsy 3D (nieprawilne)

Nie rozmawiajmy o tym.

W któreś tam części na upartego dało się grac, ale na upartego można grać w FPS-y na macie do tańczenia. Idealnym wyborem dla fanów Worms chcących 3D jest Hogs of War w wersji z pierwszego PlayStation.

Alien Breed

Obcy bez licencji obcego. Arcade shooter, który zainspirował całe pokolenie klonów. Rzecz dla strzelanek z góry równie ważna co Contra dla strzelanek z boku. Seria, która wciąż się świetnie trzyma – pomimo kilku lat na karku i pomimo ogromnej konkurencji.

Generalnie to Shock Troopers, Aliens: T.E oraz Alien Breed kupiły sobie mnie na długie godziny. Team17 udaje się co jakiś czas dobrze odświeżać tego klasyka – i pomimo, że zawsze chodzi o to samo, a gry są już nawet nie tyle klasyczne, co kliszowe… to strzela się dobrze. Biznesowo Alien Breed wyciągał Team17 z opałów nie mniej razy niż Worms.

SuperFrog & SuperFrog HD

Wiem, ze się narażam, ale dla mnie te gry zawsze były popularne ze względu na to jaki (kiedyś!) był deficyt dobrych platformerów na komputerach. Ale z doświadczenia wiem, że dzieciom się podoba ze względu na to, że nie wymaga tak wiele od gracza co Mario, czy Sonic.

Więc może się mylę. Plus to tym tytułem Team17 sprawdzał podatność graczy na nostalgię. Byli podatni – stąd mamy dobre Worms Clan Wars.

Stunt GP

Team17 robiło całkiem sporo racerów oraz przy racerach. Stunt GP to absolutnie mój ulubiony z ich biblioteki – trochę przypominający mi też kultowe Re-Volt. Triki, szybkie ściganie się, fizyka lekkiego autka i wciąż plastyczna oprawa graficzna to super sprawy – więc Stunt GP całkiem dobrze się ogrywa nawet teraz.

Do dzisiaj płyta z grą, którą brat dostał na urodziny stoi na jego półce (albo tak mi mówi).

Project X & X2

Euro-shmupy zawsze były fascynującym gatunkiem w gatunku, a w oba X gra się wciąż naprawdę dobrze. Spójrzcie na te piksele. Są dobre.

X oraz X2 stoją w zupełnie innym miejscu niż japońscy przedstawiciele gatunku – są wolniejsze, co nie oznacza, że wolne.  Chociaż czerpały całymi garściami z Dariusa oraz Gradiusa nie przesadzały z kopiowaniem. I ustawiły Team17 na mapie – zarówno dla graczy, prasy jak i wydawców.

Spin-offy Wormsów

Były ciekawe, ale dobrze że już ich nie ma.

Wormsy Odrodzone

Spoglądając na recenzje Clan Wars na Steam przewijają się słowa „za****”, „świetna”, „fajna”. Samo Team17 również uparcie twierdzi ze to najlepsza część robaków. Po długich latach eksperymentów wrócono do serii na serio – w 2D, z oddzielnymi wersjami na konsole oraz PC (Clan Wars i Battlegrounds), przypominając że nie każda gra musi być od razu w pudle. Tworząc też remastery oraz dobre gry na handheldy. Czyli to czego chcemy.

Oczywiście firma stworzyła znacznie więcej dużych gier – ale powiedzmy że pisząc o Team17 piszę jako odbiorca, a nie kronikarz. Albo nie grałem w nie, albo zestarzały się paskudnie – ale jeżeli była wśród nich jakaś produkcja, którą powinienem znać, proszę dajcie mi znać! Teraz firma oferuje swoją (prawie…) całą bibliotekę do kupna na PC w całkiem atrakcyjnych cenach i pojawia się od czasu do czasu w bundlach.

Gdzie zmierzasz, łowco robaków?

Nie ma to jak formuła nawalania się robaczków w dwóch wymiarach.

Jeżeli spojrzymy na najnowsze gry Team17, to można dojść do jednego, bardzo radosnego wniosku. Team17 przypomina sobie o korzeniach.

Mamy z tego cztery korzyści:

- klasycze Wormsy na konsolach przenośnych;

- Wormsy na telefonach;

- Wormsy wracające na pecety;

- Wydawanie gier małych devów pod ich banderą;

Każda zmiana generacji konsol (no, może poza ostatnią) to ogromne wydarzenie dla całego rynku. Łatwo wtedy zarobić, łatwo wtedy stracić, a przede wszystkim łatwo się w tym wszystkim pogubić. Gdy popatrzymy na firmy takie, jak From Software, Atlus, czy właśnie Team17 to ich polityka, biblioteka i cele wyglądały zupełnie inaczej z generacji na generację.

Team17 po prostu się pogubiło, jednak obecna branża, obecna moc rynkowa pecetów i obecna ekspansja rynku „gier małych” nie każą im budować Wormsów na miarę Hollywood. Wystarcza, żeby oni te Wormsy po prostu nam dawali i je pieścili. Co na szczęście robią.

Innymi słowy to Team 17 ma sporo szans, żeby mimo wielu, wielu, wielu błędów nie dać się zjeść przez robaki ;). Tylko robaki te ku naszej uciesze rodzić.

Pita
7 grudnia 2015 - 06:45