Najemny zabójca Deathstroke miał być przeciwnikiem Batmana w nadchodzącym filmie o Mrocznym Rycerzu. Wygląda na to, że zamiast tego popularny złoczyńca doczeka się własnego filmu, za kamerą którego stanie reżyser filmu Raid.
Deathstroke ostatecznie nie trafił do Legionu samobójców, ale nie oznacza to, że najemnik i płatny zabójca został zapomniany przez Warner Bros. i DC Comics. Firmy, w osobie Geoffa Johnsa, potwierdziły bowiem, że jeden z najbardziej lubianych superzłoczyńców ze stajni DC jeszcze będzie miał swoje 5 minut.
Istnieją tysiące ciekawych superbohaterów/antybohaterów/villainów. Przekłada się to na miliony komiksów o ich przygodach, ale mnie zainteresował właśnie Deathstroke. Fascynowała mnie ta postać odkąd ją ujrzałem po raz pierwszy (w bijatyce MK vs DCU), a dziś kupuję cokolwiek z nim znajdę, wyczekuję na zeszyty jego serii i wypatruję na horyzoncie jego “odrodzenia” w aktualnie wydawanej inicjatywie DC Rebirth. W tym wpisie poświęcę trochę miejsca na opisanie moich wrażeń z kończącej się serii pisanej przez Tony’ego S. Daniela i Jamesa Bonny’ego.