Ogromny sukces, pobite rekordy, odważne spojrzenie na świat superbohaterów, nowa jakość, bardzo przychylne spojrzenie krytyków i jeszcze przychylniejsze spojrzenie widzów. Czarna Pantera, osiemnasty film z Marvel Cinematic Universe, to prawdziwy fenomen. Z jednej strony klasyczna, rzemieślnicza robota, z drugiej popkulturowe i popspołeczne zjawisko. Ale ile w tym zasługi samego filmu, a ile bycia w dobrym miejscu, w dobrym czasie?
Najważniejsze pozwolę sobie napisać od razu - nie jestem jakoś specjalnie czarny, mój ród przodków w Afryce raczej nie posiada, ucisku w życiu zaznałem niewiele. Z tego wnika, że najważniejsze aspekty filmu Ryana Cooglera - przekraczanie granic, otwieranie się na mniejszości i swoisty pokaz siły, nie docierają do mnie na emocjonalnym poziomie i Czarną Panterę w dużo większej mierze odbieram po prostu jako kolejny superbohaterski film. I jako taki aż takim fenomenem to on nie jest, choć trudno odmówić mu mnóstwo uroku.
Przedstawienie musi trwać. Firma Marvel, która w przyszłym tygodniu wprowadzi do kin trzecią odsłonę przygód Thora (Thor: Ragnarok), myślami zdaje się być już w królestwie Wakandy. Świadczy o tym rozpoczęta z wielką pompą akcja promocyjna Black Panther – kolejnego obrazu wchodzącego w skład Marvel Cinamtic Universe. Do wglądu otrzymaliśmy m.in. oficjalny zwiastun oraz plakat (znajdziecie go w galerii pod newsem).
Firma Marvel potwierdziła plotki, które przewijały się w sieci od kilku dni – ruszyły zdjęcia do samodzielnego filmu o przygodach Czarnej Pantery. W obrazie, który będzie kręcony w Atlancie oraz Korei Południowej, głównego bohatera zagra Chadwick Boseman. Miał on już okazję wcielić się w T'Challę w ubiegłorocznym hicie Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów. Premiera filmu zaplanowana jest na 16 lutego 2018 roku.