Po gorąco przyjętych odsłonach przyszedł w końcu czas na trójwymiarowe przenośne edycje GTA oraz na eksluzywne tytuły przeznaczone na konsole Sony. Mowa tu oczywiście o takich tytułach jak Liberty City Stories oraz Vice City Stories, które najpierw zaszczyciły swoją obecnością PSP, a odpowiednio później również stacjonarne PS2. Dziś zajmę się jednak tymi "dużymi" pozycjami, aby nie tylko porównać ich do swoich protoplastów, ale i żeby ocenić, czy firma Rockstar Games nie trafiła przypadkiem do własnej bramki.
Ok, teraz jestem potwornie wkurzony. Ta jesień na moim prywatnym ołtarzu miała stać 3 tytułami na PC: Battlefieldem 3, Batmanem: Arkham City oraz L.A. Noire. Pole Walki sprawdza się fajnie, czuję, że co najmniej do świąt będę regularnie opróżniał magazynki i zbierał nieśmiertelniki wrogów. Co z resztą?
Batman stale się opóźnia, ciągle coś przy nim dłubią, na konsolach gracze masterują rozgrywkę ile wlezie podczas gdy posiadacze kompów wciąż robią oczy jak kot ze Shreka. No i L.A. Noire. Gra niezwykła i zjawiskowa, dziwna, oryginalna, ociekająca klimatem i... doprowadzająca do katastrofy studio, które ją zrobiło. Miałem ochotę przetrawić przygody Cole'a Phelpsa ciurkiem, a tu w Stanach premiera i pierwsze „wąty” u klientów.