Soulless jest tytułem, na który wpadłem kompletnie przypadkiem, a który szybko mnie zainteresował. To kolejna gra wydana na C64 w ostatnich latach, stworzona na retro-maszynę z dzisiejszą wiedzą i do tego cholernie dobry platformer bez walki, za to z nastawieniem na eksplorację.
Gra, w której wcielamy się w pozbawionego duszy, zdeformowanego króla Rizeka polega w zasadzie na skakaniu i zbieraniu przedmiotów, jednak robi to ze świetnym stylem. Stylem, jakiego mogłoby jej pozazdrościć wiele dzisiejszych gier na mocniejsze maszynki.
Lat temu dużo. Mieszkanie kolegi. Magiczna plastikowa skrzynka podłączona do telewizora. Gra na kasecie. Magnetofon. Wstrzymanie oddechu... Ustawianie głowicy! Raz trwało to pół minuty, a raz przejeżdżające drogą samochody wywoływały drgania, które bezpośrednio przenosiły się na biurko i uniemożliwiały skuteczną manipulację maleńkim śrubokręcikiem. Dramat. Ale jak już odpaliło... Wow! Znacie to, prawda? Zapewne nowe wcielenie słynnej marki Commodore nie zapewni podobnych emocji, ale bez wątpienia wygląd obudowy rozgrzeje serce niejednego gracza. C64 wraca!
Stare konsole i stare gry mają swój nieprzemijający urok. Korzystają z niego zarówno miłośnicy klasycznego designu montując w obudowy od klasyków nowe pecety. Nie próżnują też fani emulacji którzy dzięki narzędziom dostępnym w Internecie są w stanie grać w większość starych gier. Pojawił się jednak człowiek który pogodził obie te grupy budując super konsolę.
Olkusz, dnia 3 sierpnia 1990 roku, godz. 16.00. Fulko właśnie wysiadł z "okazji" z Krakowa. Popatrzył w prawo, popatrzył w lewo i pomyślał: "tu gdzieś niedaleko musi być ten sklep z tanimi komputerami, który tak zachwalał kumpel z giełdy". Rzeczywiście - był niedaleko. W Olkuszu zresztą wszędzie jest niedaleko. Miejscowość to piękna, historyczna, leżąca na ziemiach bogatych niegdyś w srebro, ale jakby mocno się sprężyć, to po kilku piwkach przesikać ją furda. A może się tak tylko waszemu mistrzowi pióra wydaje. Nieważne. Wracając do roku 1990 i meritum sprawy: Fulko szybko odnalazł sklep z komputerami, wparował do środka, zerknął na ceny sprzętu i... zrobiło mu się gorąco. Ten sklep wcale nie był tani!
- Macie coś niedrogiego? Jakieś promocje? Może "używki" w dobrej cenie? - pytał nasz zapalony gracz.
- Tylko nowy sprzęt - odburknął sprzedawca
- To ma być ta taniocha, o której mówili na giełdzie? Cholera jasna... - mruczał do siebie Fulko myszkując wśród półek.
- Ej, ty młody! Nie ma oglądania! Albo coś kupujesz, albo do widzenia - olkuszanin dość obcesowo dawał do zrozumienia, że obecność Fulko zaburza feng shui tego sklepu.
- Eeech, no dobra. Zdecyduję się na tego "komozłoma" sześcdziesią cztery. Ale biorę sam komputer, bez magnetofonu - wasz ulubiony felietonista westchnął i schylił się do skarpetki, gdzie miał ukrytą kasę ze sprzedaży Atari 800XL. Znowu nie starczyło na wszystko.