Flappy Bird to fenomen i ciężko temu zaprzeczyć. Pomimo tego, że gra została usunięta z App Store i Google Play to nadal jest ona na językach wielu graczy. Portale trąbią o niej na lewo i prawo. Wszyscy doszukują się jakichś teorii spiskowych. Szukają wyjaśnień czemu Dong Nguyen usunął ją ze sklepiku. Niby taka prosta gierka o ptaszku omijającym rury, a jednak narobiła więcej bajzlu niż nowe SimCity po premierze. Po co? Dlaczego? A kogo to obchodzi?!
Spoiler spoilerowi nierówny. Z jednej strony potrafi zepsuć zabawę, z drugiej strony odpowiednio sprzedany potrafi zachęcić do dalszej zabawy i zmotywować do samodzielnego doświadczenia co za nim się ukrywa. Jednak na spoilery gracze reagują nerwowo. Bardzo nerwowo. Za bardzo.
Chyba nikogo nie zaskoczę stwierdzeniem, że Internet hejtem stoi. Jako medium dające pozory anonimowości wyciąga z wielu ludzi wszystko, co najgorsze, na co nie potrafiliby się zdobyć w rzeczywistym świecie – czyli ksenofobię, rasizm, nietolerancyjność, a przede wszystkim nienawiść do każdego, kto ma inne poglądy albo po prostu jest szeroko znaną osobą i ten fakt umie wykorzystać. Niestety, szeregi hejterów zasila spore grono czarnych owiec z naszego kręgu, czyli graczy. Chciałbym, by to ostatnie słowo kojarzyło się wyłącznie pozytywnie, lecz najwyraźniej jest to niemożliwe – powszechny dostęp do tej formy rozrywki w żaden sposób nie filtruje osobników o mocno rozchwianym ego. Przelanie na papier związanych z tym przemyśleń skatalizował atak na postaci propagujące akcję Gramytatywnie, celującą w zebranie funduszy na chore dziecko, co jest ideą piękną, szczytną i godną pochwały. Polski internauta potrafi jednak nawet w ułożonej atom po atomie całości dostrzec gigantyczną dziurę… Lub źdźbło w cudzym oku, jak kto woli.
Serwis YouTube nieprzerwanie od lat jest guru na rynku filmów wideo w Internecie. Nie ma się co spierać, bo każdy uważnie obserwujący życie w sieci zauważy, że większość z prezentowanych filmów czy odnośników do nich pochodzi z należącego do Google giganta. Niestety, z popularnością przychodzą też pewne bolączki. Jedną z nich jest, spotykany głównie w ostatnich latach, wzmożony udział pojęcia „hejt” w youtubeowskim społeczeństwie oraz wypływ tej „dziedziny” poza obręb portalu. Według mnie jednak portal ma swój udział we wzroście ludzi hejtujących. Pośredni, ale jednak. Bierność też jest karana, a przynajmniej powinna być. Zajmijmy się tematem dokładniej.
Tak, jestem hejterem. Hejtuję blogerów, bo zazdroszczę im kasy, darmowych przedmiotów i wyjazdów, fanek oraz fanów. Nie znoszę tego, że są w każdym aspekcie lepsi ode mnie i dlatego ciągle ich krytykuję.