Ostatnie działania Netfliksa na rynku filmowym pokazują, że ktoś miał dosyć bycia kojarzonym z produkcjami ze średniej półki. Coraz więcej decyzji zakupowych i produkcyjnych powiązanych jest z dziełami naprawdę znanych twórców. Tylko w tym roku na platformie pojawiły się nowe dzieła Paula Greengrassa i Garetha Evansa, grudniu pojawi się Roma Alfonso Cuarona, a od dwóch dni Netflix chwali się świeżym produktem sygnowanym nazwiskiem Coen. Ballada o Busterze Scruggsie jest perłą w tegorocznej koronie streamingowego giganta.
Według oryginalnego komunikatu Netfliksa, Ballada początkowo miała być mini-serialem. Twórcy z kolei podobno od razu planowali zrobić ponad dwugodzinny film. Charakter produkcji byłby taki sam - nadal mamy do czynienia z sześcioma opowieściami osadzonymi na Dzikim Zachodzie, które nie są ze sobą powiązane fabularnie, ale dzielą ciekawe spojrzenie na kowbojski mit. Ktoś sobie dobrze wymyślił datę premiery - pół świata jest rozgrzane przez Red Dead Redemption 2, więc ochota obejrzenia czegoś w podobnym klimacie powinna być spora.
Recenzja nowego filmu Ethana i Joela Coenów może pójść w dwie strony. Jedni uznają Ave, Cezar! za świetną dekonstrukcję filmowego mitu, mistrzowskie spojrzenie w przeszłość Fabryki Snów, inni pewnie skupią się na braku wyraźnej linii fabularnej, niespecjalnie zabawnych żartach i rozczarowujących gościnnych występach. Moim zdaniem prawda, jak to ona ma w zwyczaju, leży gdzieś po środku. Zapraszam zatem na recenzję, która jedne rzeczy wyjaśni, a inne nie - tak samo, jak film.
Wszyscy fani telewizyjnych produkcji z wielką niecierpliwością wyczekują kwietniowej premiery czwartego sezonu "Gry o tron". Ja również bardzo chętnie poznam dalsze losy bohaterów z Westeros, ale za nic w świcie nie mogę przegapić zupełnie innego serialu, który również swoją premierę ma w przyszłym miesiącu. Mam tu na myśli "Fargo", czyli telewizyjną adaptację popularnego filmu braci Coen.