Kieł - recenzja filmu - promilus - 10 sierpnia 2011

Kieł - recenzja filmu

Jeśli jesteś psychopatą, mam dla Ciebie zadanie. Ożeń się z inną psychopatką, zrób trójkę dzieci i nigdy nie wypuszczaj ich ze swojej posiadłości. Nawciskaj im ciemnoty, baw się normami społecznymi i zobacz co z tego wyjdzie. Jeśli nie jesteś psychopatą, a też chcesz wiedzieć, do czego doprowadzi ten swoisty eksperyment socjologiczny – zobacz recenzowany film.

Piękna, ogromna posiadłość, duży trawnik, basen, wysoki płot , a dookoła pustkowie. W środku specyficzna rodzina. Ojciec jako jedyny ma prawo opuszczać tę urokliwą działkę i to koniecznie samochodem, matka jak to matka polka (chociaż greczynka) dba o domowe ognisko. Siedzi przy nim jeszcze trójka dorosłych dzieci, dwie dziewczynki i chłopak. Cała trójka nigdy nie była za ogrodzeniem. Gości oni nie miewają. Jedyną osobą, która do nich wpada (po uprzednim zakryciu oczu) jest Christina. Głowa rodziny przywozi ją, by syn mógł się seksualnie wyżyć. Jej przyjazd sprawia też wielką radość pozostałej dwójce dzieci. Zawsze to ktoś z zewnątrz.

Film Lanthimosa (reżyser dobrze w Polsce znanych produkcji takich jak „Kinetta” i „Kalyteros mou filos, O”) można rozpatrywać na dwóch płaszczyznach: dosłownej – socjologicznej i metaforycznej – politologicznej. Pierwsza to ta opisana we wstępie. „Kieł” byłby idealnym przykładem na pierwsze zajęcia przyszłych socjologów, przy okazji omawiania norm społecznych i wartości. Historia zna przypadki, gdy to zwierzęta wychowywały dzieci, które potem przejmowały ich nawyki i tak na przykład zamiast mówić – wyły. Rodzicom w tym filmie do zwierząt niedaleko, a tak naprawdę, to nawet Reksio mógłby się obrazić za takie porównanie. Zwierzę ludzkie dziecko wychowa jak umie. Rodzice, którzy dobrze znają metody wychowawcze i normy panujące w danej społeczności, nie wiadomo z jakiego powodu na własnych dzieciach zaczynają eksperymentować, to podludzie. Samo eksperymentowanie to jest jedna z hipotez, bo film nie daje żadnej odpowiedzi na pytanie, dlaczego. Poza eksperymentowaniem, w grę wchodzi jeszcze chęć oszczędzenia dzieciom całego zła tego świata. Tylko kłóci się z tym, serwowanie im zła jeszcze większego.  Poddawane krytyce są już osiedla zamknięte, nazywane nawet gettami dla bogatych, a co dopiero odgrodzenie dzieci od całego świata i kłamanie im na niemal każdy temat, tworzenie zupełnie nowych, absurdalnych norm oraz wpajanie żałosnych wartości.

Perspektywa politologiczna jest bliźniaczo podobna do tej, którą operował Orwell – pisarz też lubiący w metaforyczny sposób opowiadać o totalitaryzmie. Bo to, co ci psychicznie chorzy rodzice robią swoim dzieciom, to jest totalitaryzm. Mamy cały szereg odwołań do tego brutalnego systemu. Tak jak u Orwella w 1984 wrogiem systemu były na przemian Wschódazja i Eurazja, tak tutaj… Nie powiem kto tutaj jest wrogiem, sami się przekonajcie, bo to jest jakieś kuriozum. U Orwella była nowomowa. Jest i u Greków. Rodzice wypaczają sens słów, które docierają – w taki, czy inny sposób – z zewnątrz do dzieci. Dorosłych dzieci.

To pierwszy grecki film jaki miałem okazję zobaczyć, także grecka kinematografia, od teraz, kojarzy mi się pozytywnie. Kojarzy mi się też z odważnymi aktorami. Uwaga – ostateczny argument przemawiający za obejrzeniem filmu – w filmie są sceny porno, bo to co w jednej czy dwóch scenach jest pokazane, erotyką już trudno nazwać. Polecam. Nie sceny porno, a film.

8/10

promilus
10 sierpnia 2011 - 20:57