Tom Clancy's Splinter Cell: Conviction - kupuj ale tylko w MOCNO promocyjnej cenie - Łosiu - 22 sierpnia 2011

Tom Clancy's Splinter Cell: Conviction - kupuj, ale tylko w MOCNO promocyjnej cenie

Łosiu ocenia: Tom Clancy's Splinter Cell: Conviction
68

Długo, oj bardzo długo ociągałem się z zakupem nowego Splinter Cella. Powodów było kilka. Po pierwsze ostatnie moje spotkanie z tą serią miało miejsce w roku 2003, tuż po premierze części pierwszej, która jak wiemy stanowiła wówczas istne objawienie i rewolucję. Jeżeli chodzi o mnie było fajnie tak gdzieś do połowy kampanii, a potem zwyczajnie znudziłem się skradaniem. W związku z tym odpuściłem sobie też kolejne części cyklu, a moje zainteresowanie wzbudziły dopiero  zapowiedzi Conviction, zapowiedzi pewnej zmiany koncepcji. Niestety pierwsze recenzje po premierze kolejnych przygód Sama znowu odsunęły w czasie mój powrót na łono tajnych agentów. Uległem dopiero ostrej promocji na Steam – kupiłem i zagrałem. Reakcje były… o dziwo… takie same jak części pierwszej. Najpierw zachwyt, a po kilku misjach nuda i ciągła powtarzalność tego samego. Reasumując, jak dla mnie znowu coś nie wyszło.

PLUSY:

  • Ładna, choć nie super nowoczesna oprawa graficzna.
  • Całkiem niezłe sterowanie, wygodne korzystanie z systemu osłon, czy prowadzenie ognia. Można by to i tamto poprawić, ale ogólnie rzecz biorąc daje radę.
  • Fajny patent z czarno-białą oprawą graficzną, gdy jesteśmy niewidoczni w cieniu. Może niektórym to przeszkadza, ale mnie bardzo się spodobało.
  • Piorunujące pierwsze wrażenie. Szybka i wciągająca akcja, zapowiedź fajnej afery szpiegowskiej. Koncepcja rodem z „24 godzin”.
  • Lokacje są na tyle rozbudowane i różnorodne, że każdą można przejść na kilka sposobów i różnymi drogami.
  • System osiągnięć związanych z wykonywanymi czynnościami (np. headshoty) zdecydowanie daje radę.

MINUSY:

  • Po pierwszym zachwycie dynamiką akcji i fabułą w ogóle, dość szybko (tak w 50% gry) przychodzi znużenie. Jakby twórcy wystrzelali się z pomysłów w pierwszych kilku misjach, a potem tylko powtarzali to samo w różnych konfiguracjach.  
  • Lokacje może i są różnorodne i pozwalają na kilka sposobów ich przejścia, ale gra w ogóle nie wymusza na graczu żadnego wręcz wysiłku. Po co się trudzić, skoro najprościej i najefektowniej po prostu nafaszerować kolesi ołowiem. Do tego mapy nie są duże, powiedział bym średnio małe.
  • Do tego ostatniego zachęca też debilne wręcz AI przeciwników. Sytuacje, gdzie wpadamy do hangaru i rozwalamy 10 gości, po czym chowamy się w cieniu, a reszta wrogów, czyli 10 drabów dochodzi do wniosku że to był komar nic się nie stało, są na porządku dziennym. Boże – kto to programował?!
  • Do tego nie można chować ciał… więc po co bawić się w skradanie?
  • Mamy do wyboru kilka rodzajów broni, ponadto możemy je ulepszać. Problem tym, że po co ich używać? Korzystając ze standardowych modeli kosimy przeciwników tak samo skutecznie, jak z bonusami. W każdym razie ja nie odczułem żadnej większej różnicy – skończyłem grę używając przez 90% czasu standardowego pistoletu.

PODSUMOWANIE:

W sumie to Conviction wygląda tak, jakby grę tworzono przez góra rok. Przez pierwsze sześć miesięcy opracowano niezłą koncepcję, zarys fabuły i poziomów, a potem przez kilka następnych wpakowano to do jakiegoś cudownego generatora gier, który to jakoś tam posklejał i połączył w jakąś tam całość. Coś tam wyszło, ale oczekiwałem DUŻO więcej. 68/100 to wszystko co można dać tej grze.  

Łosiu
22 sierpnia 2011 - 19:55