Długi weekend był i minął pod znakiem deszczu i zimna (przynajmniej w Krakowie). Wykorzystałem ten czas - między innymi - na zabawę z genialnym motywem muzycznym z Monkey Island i nagrałem go w troszkę innej formie głównie na gitarze, ale też na... flecie. Przy okazji oczywiście zbeszcześciłem go tworząc tak marną podróbkę, ale mam nadzieję, że przyszłe pokolenia mi to wybaczą :D
Targi to miejsce pełne niespodzianek. Nigdy nie wiadomo, z której strony zaatakują kłopoty, co się zepsuje, co odmówi posłuszeństwa. A, że coś posłuszeństwa odmówi, jest pewne. Tym razem jednak skoncentruję się na tym, co nie do końca działało po drugiej stronie barykady - po stronie firm wystawiających się na gamescom.
Wyjazdy na targi, to poważna sprawa. Nie jest na nich różowo, ani w żadnym wypadku kolorowo. Wręcz przeciwnie - to ciągła, mroczna walka. Walka z czasem, walka ze zmęczeniem, walka ze snem podczas nocnego montowania materiałów, walka z tłumem na targach i z przeciwnościami losu.
Wagon, skrzypiąc i piszcząc zatrzymał się gwałtownie na stacji. Isaac Clarke westchnął głęboko i bardzo powoli założył na głowę niewygodny hełm.
To już piekło, czy jeszcze kawałek? – zażartował, starając się rozśmieszyć samego siebie. Słowa zabrzmiały wyjątkowo pusto i żałośnie w przerażającej ciszy jaka panowała na stacji. Clarke westchnął ponownie, wziął do ręki piłę plazmową i szarpnięciem otworzył stalowe drzwi kolejki, która służyła do przemieszczania się po statku.