Kilka tygodni temu napisałem całkiem pozytywny tekst na temat serialu, który pojawił się na SyFy. Channel Zero czyli próba przeniesienia miejskich legend epoki cyfrowej do świata telewizji. Wrażenia pisane na gorąco były niezwykle pochlebne i pokrywały się z innymi opiniami panującymi w internecie. Teraz po 6 odcinkach postanowiłem powrócić do tego tematu i na chłodno ocenić pierwszą serie produkcji o creepypasta.
Pierwsza seria cyklu Channel Zero zatytułowana była Candle Cove. 6 odcinków serialu bazowało na internetowym poście na temat tajemniczego programu, który każdy pamiętał z dzieciństwa ale w późniejszych latach nie dało się go wyszukać. Patent ten stał się bazą dla naprawdę mocnej historii grozy.
W uniwersum serialu Candle Cover było dziwną produkcją telewizyjną wyemitowaną w 1988 roku w małej mieścinie w stanie Ohio. Kukiełkowy serial o piratach skrywał w sobie jednak większą tajemnicę, którą poznajemy wraz z głównym bohaterem serii. Piracki program emitowany był w tym samym czasie, gdy fala brutalnych morderstw dzieci nawiedziła spokojne dotąd miasto. Wraz z zaprzestaniem emisji zakończyły się też zabójstwa dzieci. Brat bliźniak naszego bohatera był ostatnią ofiarą całego cyklu. Teraz po prawie 30 latach nasz bohater wraca na stare śmieci i chce rozwiązać zagadkę Candle Cove. Jednak wraz z jego przybyciem zapomniana przez wielu produkcja wraca na anteny lokalnej telewizji.
Pomysł na serial o tajemniczym programie telewizyjnym został zrealizowany w całkiem ciekawy sposób. Jestem zadowolony z tego jak wizja produkcji została zrealizowana i co najważniejsze kilka elementów produkcji mnie zaskoczyło. Jasne, że pośród 6 odcinków trafimy na słabsze epizody i całość nie jest zbyt równa w jakości. Docenić jednak trzeba masę pomysłów, z których znaczna część została zrealizowana w świetny sposób.
Największym atutem serialu jest jednak to jak bardzo przypominał mi on Silent Hill. Nie chodzi mi tutaj o żałosne filmy pełnometrażowe czy kiepskie komiksy, lecz kultowe gry o Cichym Wzgórzu. Po pierwsze bohater błąka się pomiędzy jawą a snem i zachowuje się tak jakby przebywał w stanie nieustannego koszmaru. Po drugie jest tutaj jakby wątek tworzenia własnego piekła – wpływu psychiki jednostki na to jakie widzi horrory. Nie będę spoilował na temat zakończenia produkcji ale powiem, że ostatni odcinek naprawdę oddaje ducha Silent Hill zarówno od strony wizualnej jak i tematyki produkcji.
Właśnie ostatni odcinek jest swego rodzaju rehabilitacją słabszych momentów programu. Koło 4 odcinka wydawało mi się, że seria nie zmierza w żadnym interesującym kierunku. Brakowało mi też potworów, które pojawiały się w trailerze. Spodziewałem się czegoś trochę innego od tego co zostało nam zaoferowane. Koniec końców muszę pochwalić zdolność do powstrzymywania się jaką niewątpliwe wykazali się twórcy. Zębowy stworek z Candle Cove to jeden z najnieprzyjemniejszych potworów jakie widziałem w horrorach. W serialu nie zostaje on nadużywany przez co każda scena w której się pojawia powoduje, ze po ciele przechodzą człowiekowi ciarki.
Channel Zero – Candle Cove okazało się naprawdę dobrym serialem. Sprawia to, ze już nie mogę doczekać się kolejnej serii. W 2017 roku pojawi się Channel Zero – No End House. Trailer nie robi na mnie takiego wrażenia jak to co zobaczyłem przed seansem z Candle Cove ale liczę, że będzie dobrze.