Top Ten! - Najlepsze seriale wszech czasów!
Alfabet Mad Men, serialu wszech czasów
"Mr. Robot" - najlepsza serialowa premiera lata?
Jestem kretynem, że czekałem tak długo - wrażenia po pierwszym sezonie Breaking Bad
Piąty wymiar leżący poza tymi, które są nam znane - The Twilight Zone
"Supernatural" plusy i minusy okiem fanki
W tym roku mocno zmieniła się natura mojej współpracy z GOL-em – teraz działam głównie za kulisami i mierzę się z nowymi wyzwaniami, co mocno odbiło się na liczbie pisanych przeze mnie tekstów. Mocno ubolewam, że jedną z ofiar tej zmiany stał się przegląd bijatyk, projekt, który dawał mi sporo satysfakcji, nawet jeśli statystyki i odbiór bezlitośnie wskazywały, że w dzisiejszych czasach takie rzeczy to sztuka dla sztuki. Cóż, stare musi ustępować nowemu, a czas surferów internetowych przeminął – zamiast rozpamiętywać przeszłość wolę skupić się na przyszłości. A w tej mam nadzieję, że jeszcze uda mi się wygospodarować czas na więcej pisania. Chęci i pomysłów wciąż nie brakuje, gorzej z czasem.
Długo zastanawiałem się, czy napisać ten tekst, bo ciągle mam wrażenie, że czegoś w nim będzie brakować. Jednak nie mogę odkładać tego w nieskończoność.
Kinowe Uniwersum Marvela przez ostatnie lata znacząco się rozrosło. Śledzenie wszystkich jego trybików potrafi zmęczyć nawet największych fanów superbohaterów, zwłaszcza, gdy nie ograniczamy się wyłącznie do filmów i chcemy być także na czasie z serialami. Prawda jest jednak taka, że nie wszystkie wchodzące w skład MCU tytuły warto oglądać. Choć wśród sygnowanych logiem Domu Pomysłów produkcji telewizyjnych znajdziemy świetne perełki, są tam także projekty, które okazują się zwyczajną stratą czasu.
Lubię seriale z młodocianymi bohaterami. Takie z pomysłem, niezbyt infantylne, z pewną dawką magii. Nie wiem czy to zawsze siedziało w mojej naturze, a może to efekt starzenia się, dodatkowo wzmocniony czekaniem na narodziny córki, ale dzieciaki w odcinkowych historiach są super. Netflix ma całkiem sporo tego typu produkcji, które z zamiłowaniem odkrywałem na przestrzeni ostatnich miesięcy. Zapraszam na krótkie zestawienie "młodocianych netflix original series" w kolejności od najgorszego do najlepszego.
Netflix to jeden z serwisów, które ratują nas przed znużeniem podczas walki z pandemi-nudą. W ostatnim czasie łatwiej znaleźć tam rzemieślnicze zapychacze zamiast wysokiej jakości produkcji, jednak szwedzki Kalifat stanowi niezwykle przyjemne odstępstwo od tej reguły.
To nie jest OK lub, jeśli wolicie tytuł oryginalny, I'm Not Okay With This, to świeża propozycja platformy Netflix dla fanów krótkich seriali o dojrzewaniu, małych miasteczkach, sympatycznych dzieciakach, poważnych problemach i tajemniczych mocach. To nie jest OK jest reklamowane jako wypadkowa The End of the F***ing World i Stranger Things, a ja jeszcze dorzucam do tego worka nową ekranizację kingowskiego To. I to wszystko jest bardzo OK.
Serial składa się z 7 odcinków, które w sumie trwają około 2,5 godziny. To mniej niż nowy Bond albo Avengers: Endgame. Idealna długość dla wszystkich narzekających na rozwlekanie fabuły do 10 epizodów i dla tych, którzy lubią czuć lekki niedosyt po zakończeniu seansu. To nie jest OK zabiera widzów do mieściny Brownsville w stanie Pennsylvania. To jest taki typ miasta, w którym nic się nie dzieje, a piątkowy mecz licealnej drużyny footballu jest wielką atrakcją. Sydney mieszka tu z mamą i bratem, jest z natury samotniczką i pogardza niemal wszystkim i wszystkimi. Fakt, ma najlepszą przyjaciółkę, a sąsiad Stan okazuje się być fajniejszy, niż się wydawało, ale dopiero manifestujące się znienacka moce telekinetyczne wprowadzają pożądane zamieszanie w życiu bohaterki.
Kolejne dwanaście miesięcy pożerania popkultury za nami. 2019 był rokiem zakończeń. W świecie gier obecna generacja konsol zwolniła i szykuje się do ustąpienia miejsca swojej następczyni. W segmencie telewizyjnym pożegnaliśmy największy serial naszych czasów – i było to pożegnanie, które najchętniej wymazalibyśmy z pamięci. Filmy zamknęły za sobą dwie istotne sagi – ponad dekadę Kinowego Uniwersum Marvela zwieńczył Koniec gry, a kilkadziesiąt lat historii rodu Skywalkerów spiąć spróbował epizod dziewiąty Gwiezdnych wojen. Niektóre pożegnania były pełne wzruszeń i satysfakcji, inne wywoływały co najwyżej rozczarowanie albo gniew. Działo się. Ja tradycyjnie zamierzam skupić się przede wszystkim na tych jasnych stronach ostatnich 12 miesięcy, bo szkoda życia na nadmierne roztrząsanie rozczarowań. Zapraszam do wspólnej podróży.
To ciekawy zbieg okoliczności. Lata temu z trudem przebrnąłem przez pierwszy sezon Zakazanego Imperium (Boardwalk Empire), by potem totalnie wkręcić się w kolejne serie i w ostatecznym rozrachunku błyskawicznie wchłonąć całą historię Nucky’ego Thompsona. Teraz podobne doświadczenia mam z Agentami T.A.R.C.Z.Y. (Agents of Shield), którzy po przeciętnym początku zdecydowanie nabrali rozmachu.
Koreańskie kino, mimo swoistej egzotyki, wydaje się być łatwo przyswajalne przez zachodnich widzów, co z kolei powoduje, że sporo produkcji z tego kraju pojawia się także u nas. Zajechany na śmierć motyw żywych trupów został przez koreańskich twórców skutecznie odświeżony w słynnym Zombie expressie, czy też mniej znanym filmie Lament. Nie powinno zatem dziwić, że pierwszym zaprezentowanym na Netfliksie koreańskim serialem jest Kingdom - produkcja opowiadająca o zombiakach.
Możesz strasznie dużo gadać, dużo palić, być duszą towarzystwa. Możesz być przesadnie pedantycznym mrukiem. Możesz być lesbijką, żebrakiem, twórcą gier, ojcem, panią psycholog. W gruncie rzeczy nie jest to ważne, bo w końcu umrzesz. Bywa, że odchodzisz z tego świata przypadkiem, zdecydowanie zbyt szybko. Tak, jak Nadia. A potem wracasz do określonego momentu w swoim życiu, zdecydowanie nie martwa. Ale pamiętasz swoją śmierć. Tak, jak Nadia, bohaterka netfliksowego serialu Russian Doll.
O Russian Doll przed premierą słychać było niewiele. Dopiero w okolicach debiutu (ten miał miejsce 1 lutego) udało mi się znaleźć kilka bardzo pozytywnych recenzji, a jedna z nich posiadała myśl przewodnią, została ze mną aż do ostatniego odcinka. Russian Doll to jeden z pierwszych rewelacyjnych seriali tego roku. O tak!