O Infinite Warfare wesołym garbusie i dwóch dobach z walkirią - Brucevsky - 17 listopada 2016

O Infinite Warfare, wesołym garbusie i dwóch dobach z walkirią

Trzy lata temu moją uwagę, z niejasnych przyczyn, przykuła premiera kolejnej gry z Pac-Manem. Żółta kulka próbowała podbić serca młodszych graczy i fanów platformówek 3D w produkcji Pac-Man and the Ghostly Adventures, ale zrobiła to tylko przyzwoicie i zebrała noty ledwie ponadprzeciętne. 6/10 oznacza dzisiaj wyrok śmierci dla wielu tytułów i na Pac-Manie pewnie też się odbiła.

Z ciekawości postanowiłem sprawdzić, jakie tytuły wydane w ostatnich tygodniach może spotkać podobny los. Które gry nie spełniły pokładanych w nich oczekiwań lub okazały się tylko niezłymi w swoich gatunkach i zasłużyły na skazujące je niemal na całkowitą banicję w oczach większości graczy oceny na poziomie 6-7/10? 

Call of Duty: Infinite Warfare. W wersji na PC popularny FPS ma średnią ocen na Metacritic na poziomie lekko ponad siedemdziesięciu punktów. Mimo to jest wystarczająco znany i rozpoznawany, ma też odpowiednio dużą bazę fanów, by cieszyć się z setek tysięcy sprzedanych egzemplarzy. Podobnie niewielkie problemy z sukcesem rynkowym powinny mieć ocenione też na podobnym poziomie Dragon Ball: Xenoverse 2, Just Dance 2017 czy Farming Simulator 17. Zrobione nieźle, z myślą o fanach, ale też w żaden sposób nie rewolucyjne, mające swoje błędy i niedoróbki. Wielu powie, że po prostu odcinające kupony. I teoria o banicji u graczy po ocenach 6-7 upadła.

Czy podobnie pewni swojej sytuacji i zwrotów poniesionych nakładów mogą być na przykład twórcy Yesterday Origins lub goNNER? Chwalona i bardzo dobrze oceniana przygodówka oraz próbujący wnieść trochę świeżości do gatunku rogalik na pewno zainteresują fanów takich typów gier, ale na podbicie rynku szanse mają niewielkie. Mogę śmiało typować, że wielu z Was o nich nawet nie słyszało i być może teraz googluje nazwy w pośpiechu. Niewiele pomogą im i zmienią wysokie oceny i liczne dobre recenzje – o tych grach jest po prostu za cicho, a gracze od lat już nie kierują się logiką, głosując swoimi portfelami. Za wiele naprawdę dobrych pozycji przeszło bez echa, bym jeszcze w to wierzył. Równie dobrze próbować stanąć w szranki z COD-em mogłyby przygody wesołego VW Garbusa w Wheely ze Steama (też premiera ostatnich dni).

Ja tymczasem dopisuję kolejne pozycje na długą listę zaległości, nabijając już pięćdziesiątą trzecią godzinę w świecie Valkyrie Profile 2: Silmeria na PlayStation 2. 2016 rok stoi u mnie pod znakiem molochów, pożeraczy czasu z górnej półki. Jak nie dałem się pochłonąć na początku roku rywalizacji w Rocket League, tak potem zwiedzałem Dziki Zachód w Red Dead Redemption, by teraz wybrać sobie klasycznego jRPG-a i sprawić jeszcze PES 2017 z uzależniającym trybem Master League. Nawet będąc mającym wiele wolnego czasu studentem, nie miałbym szans w starciu z takim zestawem. Przynajmniej nikt w tym momencie nie może mi zarzucić, że „marnuję” czas na przeciętniaki, gdy hity leżą odłogiem. Słyszałem takie opinie, gdy grałem na przykład w Herdy Gerdy lub innego Blackguardsa. Co ja poradzę, że lubię od czasu do czasu sprawdzić, jak w 2002, 2005 czy 2011 roku wyglądała gra na 6-7/10? Jestem chyba jednym z niewielu, który tak robi. A może się mylę i Was też czasami kuszą jakieś „przeciętniaki”? Przyznajcie się, ilu nabyło to podobno tylko przyzwoite Infinite Warfare? ;)

Po latach przerwy wróciłem do PES-a i ukochanego trybu Master League. Brakowało mi go.

Jeśli macie ochotę poczytać trochę opowiadań w klimatach gier, filmów i piłki nożnej lub śledzić na bieżąco moje postępy w różnych grach, dołączcie do ciągle powiększającej się społeczności Gralingradu na Facebooku i Twitterze.

Brucevsky
17 listopada 2016 - 22:36