Birthdays the Beginning - zabawa w (s)twórcę - Danteveli - 5 maja 2017

Birthdays the Beginning - zabawa w (s)twórcę

Swoją przygodę z Harvest Moon zaczynałem na zielonym GameBoy Color. Niepozornie wyglądająca gra o życiu jako farmer wciągnęła mnie do tego stopnia, że na wakacje chciałem pojechać na wieś. Zakochałem się w tej grze i chciałem więcej. Miłość do zabawnej serii rolniczych gierek pozostała i na każdej kolejnej przenośnej konsolce Nintendo pogrywam w Rune Factory i Story of Seasons. Dlatego informacja, że twórca jednej z najfajniejszych serii gier wideo bierze się za kolejny projekt było dla mnie informacją dnia. Miałem okazję sprawdzić Birthdays the Beginning i postanowiłem podzielić się ze światem swoją, jedyną słuszną opinią na temat gry.

 

Birthdays the Beginning to bardzo nietypowa produkcja, która określana jest jako połączenie sandboxu i symulacji. Trudno znaleźć grę, która pasowałaby do porównania z tym tytułem. Moim zdaniem mieszanka Seaman z Dreamcasta i Godus od Petera Molyneux jest najdokładniejszym z możliwych opisów zasad tej produkcji.

O dziwo gierka tego typu ma jakąś fabułę. Wcielamy się w młodego chłopca, który w śmieciach swojego dziadka odnajduje tajemniczą mapę. Bohater wybiera się na wyprawę w poszukiwaniu jakiegoś skarbu. Na miejscu okazuje się, że dziecko natrafiło na coś bardzo dziwnego. Zostajemy teleportowani do jakiegoś „pudełka”, gdzie czerwony stworek informuje nas o misji zbudowania żyjącego świata. Decydujemy się wspomóc stworka i stajemy się twórcą. Nasza decyzja ma jednak nieprzewidywane konsekwencje, które poznamy podczas czterech epizodów kampanii.

Historia przedstawiona w grze nie porywa i ogranicza się do kilku paneli pomiędzy kolejnymi wyzwaniami. Element ten jednak spełnia swoje zadanie całkiem dobrze i świetnie łączy cztery misje z trybem Free, który odblokujemy dopiero po ukończeniu epizodów.

To co proste mam już za sobą. Teraz pora spróbować wytłumaczyć na czym polega Birthdays The Beginning. Celem rozgrywki jest stworzenie sprzyjających warunków dla rozwoju cywilizacji. Mamy przeprowadzić proces ewolucji od drobnych organizmów w wodach aż do współczesnego człowieka. Sprowadza się to do tego, że pod naszą opiekę zostaje oddany skrawek mapy. My możemy podnosić lub obniżać fragmenty terenu według naszej woli. Podnoszenie ziemi do góry tworzy góry. Obniżanie powoduje powstanie jezior i gwarantuje podniesienie się temperatury. Poprzez odpowiednie balansowanie różnymi rodzajami terenu staramy się zbudować odpowiednią roślinność i dać początek życiu na Ziemi.

Wraz z postępami w zabawie zyskujemy dostęp do przedmiotów pozwalających nam ułatwić proces tworzenia istnień. Będziemy mogli w mgnieniu oka tworzyć rzeki, budować góry, szybko ocieplać klimat lub wywoływać przyśpieszoną ewolucję i mutację danego gatunku. Wszystko to w celu wykonywania kolejnych zadań popychających nas w stronę odtworzenia warunków życia współczesnego człowieka.

Rozgrywka Birthdays the Beginning nie wydaje się być skomplikowaną. Zabawa w boga polega głównie na eksperymentowaniu z warunkami klimatycznymi aż powołamy do życia dane stworzenie. Ten aspekt gry daje olbrzymią satysfakcję. Moment w którym udało mi się zaludnić planetę dinozaurami był genialny. Potem musimy zmieść te stworzenia z powierzchni planety by dać szansę życia innym organizmom. Z tego względu Birthdays the Beginning pełni też funkcje edukacyjną. Nie jest to może aplikacja naukowa, ale młodsze osoby z pewnością nauczą się czegoś podczas zabawy z kolorowym tytułem.

 

Muszę jednak wspomnieć, że granie w ten tytuł wiąże się z olbrzymią ilością czekania. Otóż poza zabawą w odręczne tworzenie wzgórz, pagórków i mielizn mamy też tryb macro, gdzie obserwujemy rozwój planety przez tysiące a nawet miliony lat. Oglądamy wtedy informacje o postępach w rozwoju danego gatunku. Zdarzało się, że obserwowałem grę w tym trybie przez kilkanaście minut w oczekiwaniu aż jakieś stworzenie rozmnoży się do odpowiedniej iloci by wykonać powierzone mi zadanie. Z tego powodu mam wrażenie, żeBirthdays the Beginning nie będzie produkcją dla każdego gracza.

Jednocześnie podstawowe założenia stanowią ten tytuł bardzo przystępnym. Spora kreatywność i możliwość tworzenia własnego świata niczym w gierkach takich jak Minecraft połączona ze sterowaniem, które nie wymaga od nas precyzji i nie mamy możliwości przegrać. Jest to produkcja idealna dla osób mających zazwyczaj kontakt wyłącznie z produkcjami w stylu Framville czy wspomniany już twór Notcha.

Wspomniana już kampania oferuje nam 4 epizody, na których przejście potrzebować będziemy niecałych 10 godzin. Wraz z postępami w głównym trybie uzyskujemy dostęp do kilkunastu wyzwań i trybu Free, gdzie możemy dać upustu swojej kreatywności. Zwyrodnialcy, którzy zabijali ludki w The Sims mogą też bawić się w torturowanie życia powstającego na planecie.

Mam mocno mieszane odczucia. Z jednej strony Birthdays the Beginning jest jedną z tych produkcji, przy których zarywam nocki i gram do oporu. Dawno nie miałem tyle frajdy z powodu drobnostek. Obserwowanie jak ewoluują stworzonka jest genialne. Z drugiej strony zabawa wiązała się ze spora ilością frustracji. Co jakiś czas uderzała we mnie fala wkurzenia. Wynika to głównie z dość słabego systemu sterowania, który bardziej pasuje do myszki niż pada. Nasz awatar/kursor porusza się strasznie wolno i namierzanie konkretnych stworzeń jest koszmarem. Dodatkowo brakuje jakiegoś menu szybkiego wyszukiwania danej roślinki czy zwierzątka. Jeśli szukamy konkretnego kwiatka, który chcemy na przykład szybko rozmnożyć to musimy liczyć na sokoli wzrok. Musimy bowiem jeździć po całej mapie i szukać , gdzie jest konkretny pixel. Interfejs też jest daleki od ideału. Nie sprawia on tak wielkich problemów jak dwie wyżej wymienione kwestie ale brakuje mu kilku udogodnień usprawniających rozgrywkę. Wady tego typu są dość poważne i po kilkunastu godzinach rozgrywki potrafią naprawdę działać na nerwy. Faktem jest jednak, to że pomimo tych problemów miałem ochotę grac dalej. Radość płynąca z odkrywania kolejnych gatunków i eksperymentowania z moim skrawkiem ziemi była olbrzymia.

Nie mogę zapomnieć o bajkowej oprawie graficznej. Ten tytuł jest tak słodki, że człowiek nie potrzebuje w życiu ciasta tak długo jak ma przy sobie stworki z Birthdays the Beginning. Wszystkie zwierzęta wyglądają uroczo i patrzy się na nie z największą przyjemnością. Nie mamy tutaj super HD grafiki z 4K i HDR ale to co widzimy jest mimo swej prostoty przyjemne dla oka. To jeden z tych tytułów, gdzie miałem ochotę się zatrzymać i przyglądać temu co stworzyłem.

Birthdays the Beginning to interesujący produkt, który może sprawić nam masę frajdy. Mam jednak wrażenie, ze jest to tytuł skierowany bardziej w stronę segmentu casual lub młodszych graczy. Niestety znikomy stopień interakcji ze światem sprawia, że trochę mało w tej produkcji typowej gry. Nie jest to jakiś olbrzymi zarzut, ale osobiście byłem trochę zawiedziony tym co oferuje nam Birthdays the Beginning. Grało mi się świetnie, ale produkcja nie zaspokoiła mojego głodu na wypasioną wersję Harvest Moon.

Danteveli
5 maja 2017 - 18:51