Moja pierwsza reakcja na to to, że jedna z perełek SRPG z PlayStation 2 dostaje kontynuacje była mieszanką zaskoczenia i zadowolenia. Okazuje się, ze wszystko jest możliwe, gdy głowa pełna jest marzeń. No bo przyznam się szczerze, że nie miałem zbyt wielkich nadziei na to, że po 21 latach od swojej oryginalnej premiery Phantom Brave doczeka się sequelu. Jednak Nippon Ichi Software potrafi zaskakiwać i po zeszłorocznym porcie oryginału na PlayStation 5, teraz na rynek trafia Phantom Brave: The Lost Hero. Jako fan oryginału, miłośnik SRPG i członek kultu japońskich gier, po prostu musiałem zagrać w Phantom Brave: The Lost Hero tak szybko jak to możliwe i podzielić się moimi wrażeniami.
Kończący się rok naprawdę obrodził w gry role playing wysokiej jakości. Zwłaszcza te w japońskim stylu i pochodzące z Kraju Kwitnącej Wiśni. Fani gatunku naprawdę nie mają na co narzekać i ciekawych gierek było aż za dużo. Niestety przez to nie było czasu sprawdzić wszystkiego od razu. Ja nadrabiam zaległości i zaliczam kolejne fajne produkcje. Tym razem padło na Reynatis. Czy tytuł wydany przez NIS America jest kolejną perełką, którą trzeba zaliczyć?
Ogólnie nie jestem największym fanem remasterów. Wydaje mi się, ze obecnie mamy trochę za dużo projektów tego typu i całkiem świeże gry dostają nowe wersje podczas gdy wyborne tytuły nie mają co liczyć na łaskę wydawców i producentów. Sytuacja ulega lekko poprawie i w ostatnich latach wiele wyczekiwanych marek powróciło do życia za sprawą remasterów i niespodziewanych kontynuacji. Dlatego nie mogę narzekać tak bardzo jak kiedyś. Zwłaszcza gdy sam cieszę na kąsek taki jak Phantom Brave: The Hermuda Triangle Remastered.
Ys to jedna z tych cudownych serii z wieloletnią tradycją. Cykl istnieje od 37 lat i dostarcza naprawdę ciekawe przygody RPG z dużym nastawieniem na akcję. Przez długi czas ta legendarna seria omijała Zachód. Na szczęście jakiś czas temu sytuacja uległa zmianie i możemy cieszyć się zarówno klasycznymi odsłonami jak i nowymi częściami epickiej sagi. Tym razem trafia do nas najnowsza gra z serii, czyli Ys X: Nordics. Czy ta przygoda czerwonowłosego Adola będzie równie epicka jak ostatnie gry z serii?
Gdy niecałe dwie dekady temu zasiadałem przed PlayStation 2 i odpalałem Disgaea: Hour of Darkness nie spodziewałem się, że ten tytuł przerodzi się w bezapelacyjnie największe IP SRPG. Nie zdawałem sobie też sprawy, że stanę się fanem tego cyklu z tysiącami godzin w tych świetnych produkcjach. Zy najnowsza odsłona serii Disgaea 7: Vows of the Virtueless będzie równie mocne jak poprzednie części cyklu?
Fani długoletniego cyklu The Legend of Heroes mają się naprawdę dobrze. Musieliśmy przez lata czekać na kolejne gry, ale teraz za to co kilka miesięcy atakuje nas nowa odsłona, port czy remaster starszych tytułów, które przegapiliśmy wcześniej. Mam wrażenie, ze gdy kończę pisać o jednej z tych produkcji too zaraz zabieram się za kolejną. Cieszy mnie taki stan rzeczy i dobrze, ze mogę odnotować, ze w przyszłym roku będzie podobnie. Teraz jednak pora skupić się na The Legend of Nayuta: Boundless Trails, na które czekaliśmy ponad dekadę.
Czasem mam wrażenie, że niektórzy twórcy sami utrudniają sobie życie przez dziwaczne nazwy swoich pozycji. Pewnie szybko nie wpadł bym na to, że Monochrome Mobius: Rights and Wrongs Forgotten powiązane jest z całkiem popularną serią Utawarerumono. Pomijam już to, że gra ma tak długą nazwę, że zasypiam zanim zdążę ją wymówić na głos. Czy mimo to warto sięgnąć po Monochrome Mobius: Rights and Wrongs Forgotten?
Jakiś czas temu miałem okazję w końcu zagrać w Rhapsody: A Musical Adventure, czyli jeden ze wczesnych SRPG od mistrzów gatunku Nippon Ichi Software. Wszystko to za sprawą całkiem fajnej inicjatywy, gdzie tytuły studia zyskują nowe życie za sprawą portów na maszyny obecnej generacji. Cieszy mnie taki stan rzeczy bo wygodniej powracać do tych gier na przykład za pomocą Steam Deck. Teraz trafia do nas Rhapsody: Marl Kingdom Chronicles czy szykuje się kolejna uczta retro giercowania?
Gotowanie może być koszmarem i niezwykłym wyzwaniem. W końcu trzeba kombinować i napracować się, a efekt godzin pracy może po prostu wylądować w koszu na śmieci. Wiele razy ambicje i próby stworzenia własnego dania przerodziły się w niejadalną papkę. Często jednak sam proces gotowania może sprawić sporo frajdy . W przypadku Monster Menu: The Scavenger's Cookbook sprawa ma się odrobinę inaczej.
Kryminały, historie detektywistyczne i opowieści pełne zagadek i tajemnic są niezwykle ciekawe. Darzę sympatią historie tego typu pewnie bo spędziłem sporo czasu oglądają seriale o detektywach po szkole, gdy siedziałem u babci. W grach też trafiło się trochę ciekawych zagadek i zagwozdek dla detektywów. Jedną z nich jest Process of Elimination. Czy warto sięgnąć po ten tytuł?