Z pewnych gierek po prostu wylewa się pozytywna energia. Przynajmniej takie wrażenie miałem kiedy po raz pierwszy odpaliłem de Blob. Było to jedna z tych gierek, które po prostu pasowały do Wii. Przyjemny tytuł z ciekawymi pomysłami i prostym systemem sterowania. Mimo upływu lat do dziś dobrze wspominam ten tytuł i liczę na to, że THQ Nordic zaserwuje nam część trzecią. Oczekiwanie na de Blob 3 umila mi niedawno wydany na PC port pierwszej gry. Czy ten tytuł sprawi mi tyle samo frajdy co kiedyś?
de Blob to gierka wydana prawie 10 lat temu na Wii. Jest to sandboxowa platformówka z mocnym elementem kolorowanki i ekologicznym przesłaniem. Radosny świat zostaje pozbawiony kolorów przez złą korporację, która wykorzystuje barwy niczym surowce naturalne i wprowadza dyktat przemocy. Bajkowy świat staje się czarno-białą krainą totalitaryzmu, gdzie uśmiech jest równoznaczny z podnoszeniem ręki na władzę. Z pomocą mieszkańcom przychodzi kulka znana jako de Blob. Wesołe stworzonko postanawia przywrócić światu kolory i nauczyć tych złych, że nie można nam odebrać wolności. Wstawiłbym tu jakieś swoje przemyślenia polityczne ale nie będę się wygłupiał. Mimo że mam do tego prawo bo o systemach politycznych wiem znacznie więcej od wszystkich polskich parlamentarzystów. W każdym razie de Blob serwuje nam prostą i zabawną historyjkę o przywracaniu kolorów do ponurego świata. Wychodzi więc nam taka trochę bardziej pogodna wersja The Saboteur.
Każdy z poziomów, które odwiedzimy podzielony jest na sekcje przegrodzone bramami. Wraz z zapełnianiem poziomu kolorem obszar działania się zwiększa. Czas jaki spędzamy na każdej planszy jest ograniczony. Aby zaliczyć level musimy wykonać kilka określonych zadań. Może to być pomalowanie budynków lub innych przedmiotów, wyzwolenie mieszkańców i zdobycie specjalnych lokacji. Każdy rewolucyjny czyn zwiększa nasz limit czasu na mapie. Po wykonaniu głównego zadania i zaliczania poziomu jest co robić. Odblokowujemy bowiem wtedy dodatkowe misje. Mamy też całkiem pokaźną gamę przedmiotów do zbierania. Do tego dochodzą jeszcze rankingi za zdobytą ilość punktów i medale za pomalowane drzewa, uratowanych mieszkańców i zniszczone elementy propagandowe tych złych. Wszystko to sprawia, że w celu zaliczania na 100% poziomu spędzimy na nim trochę czasu. Z tego powodu de Blob jest swego rodzaju mini sandboxem.
Zabawa wydaje się dość prosta. W świece spotykamy różnego rodzaju zbiorniki wodne wypełnione farbą. Nasza postać ma zdolność wchłaniania w siebie jej niczym gąbka. Potem tak jak pędzel rozprowadza ją po całym świecie. Nie wydaje się to może porywające ale malowanie świata na taki kolor jaki się nam podoba daje dużo frajdy. Do tego możemy wsłuchać się w przyjazne rytmy i napatrzyć na żywe kolory.
Pogodny klimat de Blob jest połową sukcesu gry. Sam akt kolorowania świata i przynoszenia radości jego mieszkańcom napawa nas optymizmem. Z tego powodu stylistyka gry przypominająca bajkę dla dzieci sprawdza się tutaj świetnie. Głównym bohaterem jest tutaj kolorowa kulka i nie wyobrażam sobie lepszej opcji niż to co nam przedstawiono.
Mamy do czynienia z kolorowanką w 3D opatrzoną nielicencjonowaną muzyką . Dźwięki dochodzące do naszych uszu są całkiem odprężające. Miłe melodyjki mogą przypominać trochę muzykę prosto z windy. Nie ma w tym nic złego i nie staram się dissować kompozytorów. Po prostu de Blob jest czymś prostym i przyjemnym dla ucha.
Jestem bardzo zadowolony z faktu, że de Blob nie postarzało się zbytnio i po upływie 9 lat nadal gra się świetnie. Mam drobne zastrzeżenia co do pracy kamery, która od czasu do czasu ma problemy ze śledzeniem naszej postaci. Zdarzały się sytuacje, gdzie kamera utknęła na jakimś budynku i nie byłem w stanie zobaczyć okrągłego bohatera. Jest to jednak raczej drobnostka, która nie powinna sprawić nikomu kłopotów. Spotkałem się z zarzutami, że gierka nie ma achievementów i jest to jakimś poważnym problemem. Prawdą jest, że nie mamy okazji zdobyć nic nie znaczących obrazków na Steam. Jednak de Blob ma wewnętrzny system osiągnięć. Podczas podsumowania każdego z leveli jesteśmy nagradzani za wykonywanie konkretnych celów jak pomalowanie wszystkich drzew czy zebranie znajdziek. Jak ktoś szuka jakiś pierdół, które mają mu mówić co robić w grze to de Blob oferuje taką samą opcję jak tysiące innych gierek. Nie powinienem nawet o tym pisać ale dziwaczne komentarze w internecie na temat osiągnięć Steam zmusiły mnie do marnowania czasu na pierdoły.
W ogólnym rozrachunku jestem bardzo zadowolony z tego, że de Blob w końcu opuściło Wii. Nie jest to może pierwszoligowa produkcja, w którą trzeba zagrać. Jednak nie przypominam sobie zbyt wielu tak pozytywnych i przyjemnych tytułów, przy których człowiek może się po prostu odprężyć. Dlatego dobrze, że kolejna generacja graczy może poczęstować się radochą jaką daję produkcja THQ Nordic.
de Blob jest świetnym przykładem na to, że fajny tytuł nawet po latach będzie grywalny. Cieszę się, że ludzie będą mieli w końcu okazję docenić tą perełkę z Wii. Mam nadzieję, że ten remaster odniesie sukces i w przyszłości zobaczymy więcej podobnych, pogodnych gierek. No i na serio z wielką przyjemnością zagrałbym w de Blob 3.