Mam wrażenie, że jeśli przez resztę roku gierki będą wychodziły w takim tempie jak przez ostatnie pięć miesięcy, to ja po prostu nie wyrobię. Za dużo dobroci i człowiek nie wie w co włożyć ręce. Chciałoby się posiedzieć nad jakimś tytułem, a tu gonią nas kolejne gry. Może to wina chęci posiadania wszystkiego od razu, ale nie jestem w stanie zwolnić lub odpuścić sobie jakąś produkcję. Z tego powodu nie sypiam po nocach i spożywam zdecydowanie zbyt dużo zielonej herbaty. Lekarz mówi mi, że to może być przyczyną moich problemów zdrowotnych. Kto by jednak takiej gadki słuchał? Teraz pozostaje tylko pytanie, czy warto narażać swoje zdrowie dla gierek takich jak Akiba's Beat?
W grze wcielamy się w typowego NEETa – chłopaka, który nie pracuje, nie uczy się tylko spędza dni na czytaniu komiksów, oglądaniu filmów i graniu w gry. Nasz leniuszek pewnego dnia widzi coś bardzo dziwnego. Część jego dzielnicy została przebudowana. Nikt inny nie zwraca jednak uwagi na sporą zmianę w architekturze. Koleś napotyka dziewczynę z latającym stworkiem i zostaje wplątany w większą aferę. Okazuje się, że ktoś urzeczywistnia złudzenia ludzi. Taka sytuacja prowadzi do pojawienia się potworów i nieustannego powtarzania się tego samego dnia. Nasz NEET musi stanąć na wysokości zadania i zebrać ekipę, która uratuje jego ukochany skrawek ziemi.
Historia Akiba's Beat zdaje się uderzać w tony popularnej ostatnio serii o przygodach nastolatków walczących z demonami i mitycznymi stworami. Z jednej strony mamy poważny wątek i jakieś rzeczywiste zagrożenie/wyzwanie stojące przed bohaterami. Z drugiej strony relacje pomiędzy postaciami są ważną częścią całości i to na tym elemencie koncentrować się będzie nasza uwaga. Do gry wrzucono naprawdę sporo wątków i motywów. Większość z nich będzie nam dobrze znana z innych gier, filmów czy seriali. Mam jednak wrażenie, że te popularne elementy zostają wykorzystane w odpowiedni sposób i mimo powielania klisz całość idzie w dobrym kierunku.
Z początku nie byłem przekonany do postaci i historii przedstawionej w tej grze. Wydawało mi się, że twórcy przesadzili z robieniem z każdego bohatera jakiejś karykatury. Każda postać zdawała się być nieudacznikiem, który popadł w jakąś głupią obsesję. Dopiero z czasem zacząłem czuć sympatię do bohaterów i ich nieziemsko bzdurnych tekstów. Wraz z kolejnymi rozdziałami i czasem spędzonym z historiami pobocznymi polubiłem tą zgraję dziwaków. Nie sprawiło to, że padłem na kolana i zacząłem wychwalać ten tytuł. Akiba's Beat to po prostu odwrócenie sytuacji z The Surge, gdzie na początku gra jest genialna ale późnej jest coraz lepiej. Tutaj początek jest nudny, wolny i raczej kiepski ale po kilku godzinach gra nabiera wiatru w żagle. Jestem przekonany, ze taka sytuacja wpłynie niekorzystnie na oceny i sprzedaż produkcji Acquire.
Jeśli chodzi o rozgrywkę to mamy nudne bieganie po legendarnej dzielnicy stolicy Japonii. Większość fabuły popychamy przez gadki z kompanami i łażenie po stosunkowo małej lokacji. Jest to strasznie monotonne i gdyby nie opcja teleportacji to bym nie wyrobił. Growa Akihabara nie tętni życiem tak jak jej rzeczywisty odpowiednik. Dodatkowo nie ma tam zbyt wiele do roboty. Mam wrażenie, ze szwendanie się po skrawku miasta nie zostało przemyślane i miało jedynie naśladować inne, podobne tytuły.
Lochy przypominają bardzo proste ścieżki ze starszych odsłon Persony. Mapy nie są jednak losowo generowane co przy ilości backtrackingu jaki trzeba wykonywać jest trochę meczące. Zwłaszcza jeśli doda się do tego sztywność ruchów postaci. Nasi bohaterowie podczas poruszana się wyglądają bardzo nienaturalnie. Tak jakby brakowało klatek w ich animacji i przed naszymi oczami ukazywały się jedynie przeskoki z jednej pozycji do drugiej.
Sam system walki wzorowany jest na tym z cyklu Tales. Niestety wspomniana wcześniej sztywność sprawia, ze rozgrywka nie jest tak przyjemna jak w recenzowanej przeze mnie jakiś czas temu Berserii. Dopiero po odblokowaniu kilku ulepszeń głównego bohatera i przyzwyczajeniu się do tego, że każda z postaci jest jak deska mogłem spokojnie grać. Niestety z tych powodów system nie porywa i walki są raczej nieprzyjemnym obowiązkiem. Trochę szkoda bo gdyby poprawiono płynność ruchów to mielibyśmy przyjemny, ale trochę prosty tytuł.
Akiba's Beat to mocno pechowy tytuł. W moim odczuciu składają się na to trzy czynniki. Pierwszym i prawdopodobnie najważniejszym jest moment premiery gry. Niestety wydanie produktu takiego jak Akiba's Beat w trochę miesiąc po premierze najnowszej Persony jest strzałem w stopę. Trudno uniknąć porównań pomiędzy obiema grami. Pewne osoby będą, każda japońską grę role playing porównywać do świeżutkiego króla gatunku. Nie ma to większego sensu bo obie produkcje nie należą nawet do tej samej ligi RPG. Faktem jest to, że po takiej uczcie jaką był najnowszy spin-off MegaTen, każda inna gra będzie wydawać się czymś mniej interesującym. Na dokładkę Akiba uderza w trochę podobne do tych znanych z cyklu Persona. Złudzenia, prawdziwe ja, nastolatkowie rozwiązujący zagadki we współczesnym Tokio – te podobieństwa tylko zachęcają do porównywania obu gier. W takim zestawieniu Akiba's Beat nie wypada najlepiej.
Drugą kwestią związaną z pechem tej gierki jest jej rodowód. Seria Akiba rozrasta się i (chyba) zyskuje na popularności. Przeglądarkowe gry, produkcje na Andoida i Anime sprawiają, że marka staje się czymś rozpoznawalnym w pewnych kręgach. W normalnej sytuacji jest to atut. W tym wypadku może być trochę inaczej. Poprzednie gry z serii opowiadają o wampirach i zdzieraniu z ludzi (głównie dziewczyn) ubrań (w walce). Ma to swój urok i na pewno istnieje rzesza fanów kochających poprzednie produkcje. Akiba's Beat idzie w kompletnie inną stronę serwując nam odrębną historię pozbawioną walki z roznegliżowanymi wampirami. Rozgrywka nie przypomina już prostej i bardzo nudnej bijatyki. Dostajemy pełnoprawna grę RPG. Zastanawiam się jaki był sens podczepiania tego produktu pod markę Akiba's?
Trzecia kwestia to totalna prywata. Acquire – twórcy Akiba's Beat odpowiadają za trzy serie gier, które uwielbiam. Tenchu, Shinobido i Way of the Samurai to produkcje zasługujące na uwielbienie graczy na całym świecie. Z tego powodu prywatnie wolę aby Acquire nie próbowało swoich sił z gatunkiem RPG. Wolę aby mistrzowie skradanek i dziwnych gier z otwartym światem skupili się na tym co robią najlepiej. Może jestem dziadem i chcę ograniczać twórczość uzdolnionych ludzi ale zamiast przeciętnej gry JRPG wolałbym zobaczyć piątą odsłonę Way of the Samurai albo next genową wersję Shinobido.
Na koniec dnia Akiba's Beat jest średniakiem, który pojawia się na rynku w dość niefortunnym momencie. Bawiłem się przy tej produkcji całkiem dobrze ale na rynku jest zbyt wiele lepszych gier RPG. To sprawia, że produkcja Acquire nie powinna się znaleźć na niczyjej liście „OMG muszę w to natychmiast zagrać!!” Dodatkowo fani poprzednich gier z serii mogą być mocno zawiedzeni faktem, że nowy tytuł nie ma z nimi nic wspólnego. Mimo wszystko nie żałuje czasu spędzonego z Akiba's Beat. Jestem nawet przekonany, ze gdyby system walki był trochę bardziej dopracowany, to ja zachęcał bym ludzi do dania gierce Acquire szansy.
Akiba's Beat to produkcja tylko dla najbardziej zagorzałych fanów japońskich gier role playing. Nikt inny nie powodu do ogrywania produkcji tego typu. Wynika to z tego, że Akiba's Beat pozbawione jest cech wyróżniających ten tytuł spośród innych przedstawicieli gatunku. Sprawia to, że śmiem wątpić w sukces tego tytułu. Szkoda, bo gierka ma trochę atutów. Niestety ich liczba nie rekompensuje nam niedociągnięć, niedoróbek i braków, które gryzą w oczy.