Ewolucja narracji w serii Call of Duty - cz.1 - od jedynki do Modern Warfare 2 - rssygula - 18 maja 2017

Ewolucja narracji w serii Call of Duty - cz.1 - od jedynki do Modern Warfare 2

Tegoroczny listopad będzie niezwykłym dla serii Call of Duty, gdyż po latach powróci ona do realiów II wojny światowej. Dla większości graczy jest to informacja pozytywna, ponieważ futuryzm spotykał się z powszechną krytyką, choć głównie nieuzasadnioną. Dla mnie także, gdyż setting historyczny należy do mojego ulubionego w grach. Z tej okazji dzisiaj powspominamy stare i nowe dzieje Call of Duty, tyle, że w ewolucji stosowania narracji i kreowania historii. Sprawdzimy, czy seria poczyniła na tym polu postępy. Pogadamy więc wyłącznie o kampaniach, a tryby wieloosobowe pozostawimy na inną okazję. 

Call of Duty: WWII - już w listopadzie powalczymy znów na frontach II wojny światowej.

W roku 2003 na rynku ukazała się gra Call of Duty, którą stworzyło Infinity Ward dla Activision. Ludzie byli ci wcześniej odpowiedziali za produkcję Medal of Honor: Allied Assault dla Electronic Arts pod szyldem studia 2015. Tak więc COD nie był pierwszą wykreowaną opowieścią w tychże realiach dla tego zespołu.

Pierwsze Call of Duty serwowało nam opowieści trzech żołnierzy - amerykańskiego, brytyjskiego i radzieckiego. Tak naprawdę jednak narracja była jedynie pretekstem do kolejnych misji i wydarzeń historycznych. Teoretycznie kierowaliśmy tutaj imiennymi żołnierzami (w każdej z kampanii innym), lecz tak naprawdę nie poznawaliśmy żadnych informacji na ich temat, relacje w oddziale były płaskie jak naleśniki, gdyż ograniczały się głównie do kolejnych rozkazów ataku, a zarys realiów poznawaliśmy z pamiętników na ekranach wczytywania. Tu naprawdę praktycznie nie było fabuły! Wiadomo, że nostalgia kreuje inną wizję i choć pierwsze Call of Duty jest grą świetną, tak pod względem opowieści jest dziś po prostu słabo napisane. Oczywiście nie oznacza to, że nie była to produkcja klimatyczna i pamiętna - zdobywanie Stalingradu na zawsze pozostanie w naszej pamięci. Tyle tylko, że gra ta nie zarysowywała wybitnego schematu narracyjnego: nie poznawaliśmy bohaterów, ich motywów działań, tylko od razu strzelaliśmy. Znalazło to nawet odzwierciedlenie w level designie - w pierwszych częściach serii mijamy jedną ulicę i od razu strzelamy do Niemców. Emocje tworzy tu obraz, dźwięk i realia, a nie opowiadana historia.

Pierwsze Call of Duty i pamiętna misja w Stalingradzie.

Wydane rok później rzeczy, czyli dodatek United Offensive (autorstwa Gray Matter) oraz Call of Duty: Finest Hour (odrębna gra dla użytkowników ówczesnych konsol) używały narracji w identyczny sposób. Podobnie zresztą jest oczywiście z odsłoną drugą, która w taki sam sposób kreuje warstwę opowieści, choć to za dużo powiedziane. Ponownie wcielaliśmy się tu w trzech różnych żołnierzy tych samych armii co w jedynce, choć oczywiście o innych personaliach. No właśnie, tylko, czy to cokolwiek zmieniało? Dalej braliśmy udział w wydarzeniach historycznych, po rozpoczęciu misji za rogiem czekali Niemcy, a relacje w oddziale ograniczały się głównie do wydawanych rozkazów. Warto też wspomnieć, że w obu częściach wydarzenia z trzech kampanii nie łączyły się w jedną opowieść, gdyż każda z nich przedstawiała działanie innego frontu. Zabieg z trzymaniem się realiów i ukazywaniem praktycznie anonimowego żołnierza w sposobie przedstawiania historii jest o tyle ciekawy, że pozwala dopasować nam praktycznie każdego przeciętnego szeregowego, do poczynań postaci z gry, co zwiększa poczucie immersji i udziału w starciach okresu II wojny światowej.

Narracja w Call of Duty 2 była bardzo podobna do części pierwszej.

Gorzej, że praktycznie każde zadanie dowódca zlecał nam, podczas gdy nasi współtowarzysze musieli tylko niezbyt umiejętnie strzelać. Warto wspomnieć, że Call of Duty 2 ukazało się na PC i X360 za sprawą Infinity Ward, a na PS2, Xboxa i Gamecube Treyarch zaserwował nam dwójkę z podtytułem Big Red One, które było zupełnie inną produkcją. Dlaczego w ogóle o tym wspominam? Po pierwsze - historia tam wykreowana rozpoczęła nowy nurt, gdzie opowiada się historię jedynie jednego żołnierza, tu w ramach 1 Dywizji Piechoty USA. Swoją drogą tegoroczna odsłona będzie traktowała o tych samych wydarzeniach. Po drugie dlatego, że rok później Treyarch skorzystał nieco z gry na potrzeby swojego Call of Duty 3.

Odsłony bardzo niepopularnej nad Wisłą, gdyż ukazała się ona jedynie na konsolach. Z perspektywy narracyjnej różniła się ona od jedynki i dwójki, gdyż ukazywała losy czterech żołnierzy (amerykańskiego, brytyjskiego, kanadyjskiego i polskiego) w ramach jednej kampanii, której akcja toczyła się w Normandii 1944 roku. To coś, co seria ma już do dnia dzisiejszego, czyli jedną połączoną historię. Zmieniono tu także pamiętniki z ekranów wczytywania na cutscenki, które dzisiaj wypadają słabo, z racji niskiej rozdzielczości. W ogóle ta odsłona pod względem narracji w ramach misji jest podobna do poprzednich, a rewolucja miała nadejść dopiero wkrótce.

Call of Duty 3 - Normandia '44 nadal nie porywała opowieścią.

I tak się właśnie stało w 2007 r. za sprawą Call of Duty 4: Modern Warfare od Infinity Ward. Odsłona ta była rewolucyjna pod każdym względem - zmieniono tu realia na współczesne, multiplayer zyskał nową formę (ale o tym kiedy indziej), a kampania została opowiedziana w niesamowicie emocjonujący sposób. Historia została tu ukazana głównie z perspektywy dwóch żołnierzy - Johna „Soapa” Mactavisha - członka brytyjskiego SASu oraz Paula Jacksona służącego w armii amerykańskiej. Przez krótki okres czasu sterowaliśmy też słynnym kapitanem Pricem i oglądaliśmy egzekucję oczami prezydenta. Wszystkie te wątki łączyły się w ramach jednej kampanii jednoosobowej. Po raz pierwszy w historii serii wykreowano także antagonistę, czyli głównego złego. Wreszcie Call of Duty zaoferowało nam pamiętne zwroty fabularne, a co za tym idzie, zaczęło wywoływać emocje. Relacje w oddziałach zostały przedstawione o poziom wyżej (choć nadal daleko było do perfekcji), a postacie Gaza, czy kapitana Price'a są do dziś pamiętane. Na ekranach ładowania serwowano nam filmiki wprowadzające w klimat misji, często z warstwą dialogową. W ogóle rozmowy w tej części stały na o wiele lepszym poziomie, gdy zestawimy to z poprzednikami. Zmienił się też level design - często początki misji były spokojniejsze, a strzelaniny rozpoczynały się dopiero później. Warto też zauważyć, że twórcy zawsze wrzucali gracza w sam środek wydarzeń i nie dawali nam scenek fabularnych w filmikach - przykładowo słynny wybuch bomby atomowej zobaczyliśmy z perspektywy pierwszej osoby, co do dziś robi niezapomniane wrażenie. Okazuje się więc, że Call of Duty 4: Modern Warfare zrewolucjonizowało także warstwę narracyjną, lecz warto zauważyć, że dalej nie było z nią idealnie - nie znaliśmy tu wizerunki ani głosu bohaterów, a co przecież niesamowicie buduje immersję. Współczesność zostawiła także większe pole do popisu scenarzystom, gdyż wychodząc z jednego punktu, mogli oni wykreować własną wizję teraźniejszych konfliktów. W realiach historycznych nie mogli sobie na to pozwolić.

Call of Duty 4: Modern Warfare - pamiętna misja w Czarnobylu doskonale sterowała emocjami gracza.

Tak więc, gdy rok później Treyarch dał nam Call of Duty: World at War, które wracało do II wojny światowej, ludzie mogli czuć obawy wobec sfery narracyjnej. Niesłusznie, gdyż Amerykanie stworzyli najlepszą opowieść w realiach tego przeszłego konfliktu. Po pierwsze - dostaliśmy jedną kampanię, w których opowiedziano historię dwóch żołnierzy - Millera (służył on na Pacyfiku w armii amerykańskiej) oraz Dimitriego Petrenko walczącego w armii radzieckiej. Po drugie - w obu oddziałach mieliśmy charyzmatyczne postacie, takie jak np. sierżant Reobuck, czy Reznov, który był później ogniwem spajającym World at War z Black Ops. Po trzecie - wykazano się dużą odwagą w prezentacji brutalnych scen, które niesamowicie budowały klimat przerażającego konfliktu. Wykreowano tu nawet antagonistę na potrzebę misji w Stalingradzie - pamiętnego Heinricha Amsela, który terroryzował miasto. Na ekranach wczytywania Treyarch także zainspirował się dokonaniami koleżanek i kolegów z Infinity Ward, a więc zaserwował filmiki wprowadzające w klimat misji. Myślę, że tegoroczne WWII weźmie bardzo dużo ze sposobu opowiadania World at War.

Call of Duty: World at War stosowało wiele schematów narracyjnych z Modern Warfare.

W 2009 roku Infinity Ward dało światu Call of Duty: Modern Warfare 2, prywatnie moją ulubioną odsłonę. Narrację tej części najlepiej opisuje stwierdzenie - więcej, szybciej i mocniej. Przykładowo w CODzie 4 płonął Bliski Wschód, podczas gdy tutaj był to Waszyngton. Dalej? W pierwszym Modern Warfare zginął jeden z kierowanych przez nas żołnierzy, w kontynuacji tych dramatycznych scen było jeszcze więcej! W ogóle najlepiej warstwę opowieści MW2 opisać w dwóch słowach: prosta emocjonalność. Fabuła była tutaj nieskładna, postacie płaskie, ale dramatyczne wydarzenia, szybkie tempo akcji, patetyczne dialogi, doskonały soundtrack (autorstwa Hansa Zimmera i Lorne Barfe) działały na wyobraźnię tak bardzo, iż kampanię z tej odsłony uznaję za swoją ulubioną. W sferze prezentacji narracji schemat pozostał oczywiście ten sam co przy Modern Warfare - ekrany wczytywania wprowadzały nas w klimat misji, a pozostałe wydarzenia były ukazywane już z perspektywy konkretnych żołnierzy. A było ich tutaj sporo - kierowaliśmy tu sierżantem Garym „Roachem” Sandersonem (Brytyjczykiem, członkiem międzynarodowego oddziału Task Force 141), Jamesem Ramirezem (amerykańskim szeregowym służącym w Rangerach), Josephem Allenem (Rangerem, potem w CIA), a także znanym z poprzedniczki Johnem "Soapem" Mactavishem oraz na krótką chwilę anonimowym astronautą na orbicie. I to wszystko w pięciogodzinnej kampanii - tempem to prawdziwy rollercoaster, który ukończyłem wiele razy!

Call of Duty: Modern Warfare 2 to narracyjnie kompletna jazda bez trzymanki!

Rewolucja narracyjna czekała jednak już za rogiem, gdyż w 2010 roku na rynku zadebiutowało Call of Duty: Black Ops autorstwa Treyarch. Ale o tym przy następnej okazji, aby tekst nie był zbyt długi i zawiły. Z omawianych do tej pory części - która była dla was najlepszą kompozycją narracyjną i fabularną?  

PS Nie jestem autorem oficjalnego screena z COD: WWII, a także tego z jedynki. Nie rozszczę sobie do nich żadnych praw. Pozostałe są mojego autorstwa na PC oraz XO.

rssygula
18 maja 2017 - 19:56