Cat Quest - Danteveli - 10 sierpnia 2017

Cat Quest

Często słyszę, że gry RPG są zbyt długie i zbyt skomplikowane. Dziesiątki godzin potrzebne na ukończenie kolejnych produkcji odstraszają wielu graczy, którzy po prostu nie mają czasu na rozbudowany przygody. Dodatkowo masa powiązanych ze sobą systemów sprawia, że każda kolejna gierka tego typu wiąże się z przynajmniej godziną samouczków i powolnym wprowadzeniem w mechanikę rozgrywki. Nawet produkcje typu Hack and Slash stają się coraz bardziej rozbudowane i zmuszają gracza do porównywania statystyk, uczenia się kombinacji umiejętności i zarządzania ekwipunkiem. Wiele osób szuka czegoś prostszego i znacznie bardziej przystępnego. Najprawdopodobniej myśl o tym segmencie graczy przyświecała twórcom Cat Quest.

 

Akcja gry osadzona jest w fantastycznym świecie, gdzie po latach walki ze smokami kotom udało się zbudować cywilizację. Nasz bohater to jeden z wybranych posiadających zdolności niezbędne do zabijania olbrzymich bestii. Pewnego dnia nasza siostra zostaje porwana przez szaleńca chcącego powrotu ery smoków. My musimy pokonać jego potwory by uratować nie tylko siostrę ale i świat. Cat Quest serwuje nam standardową dla fantasy historię, która stara się wyróżnić jedynie jednym elementem. Gra naszpikowana jest kotami, które dają całości słodki i przyjazny dzieciom charakter. Z tego powodu trudno denerwować się na płytką fabułę i masę żartów na temat czworonogów. Historia nie przeszkadza nam w rozgrywce i sprawdza się całkiem znośnie jako dodatek podnoszący poziom cukru w naszym ciele.

Gameplay jest stosunkowo prosty i opiera się na ciągłej akcji. Nasz kotek biega po olbrzymiej mapie świata i wykonuje proste questy opierające się na eksterminacji różnych potworów. Jeden przycisk do wykonywania ataków, jeden do robienia uników i 4 sloty na czary są wszystkim czego potrzeba do ocalenia świata. Rozgrywka przypomina uproszczoną wersję konsolowej edycji Diablo III. Klepiemy jeden przycisk i patrzymy jak odpadają dziesiątki wrogów. Od czasu do czasu wykonujemy unik by uciec przed atakiem wroga. Wszystko jest bardzo proste i przyjemne. Szkoda tylko, że wszystkie lokacje, które zwiedzimy wyglądają bardzo podobnie do siebie. Jest tak jakby twórcy Cat Quest zapatrzyli się na jaskinie z cyklu Elder Scrolls i chcieli odtworzyć wrażenie deja vu jakie towarzyszyło nam podczas eksploracji w grach takich jak Oblivion czy Morrowind.

Oprawa gierki stoi na w miarę przyzwoitym poziomie. Jest żwawo i bardzo kolorowo ale miałem wrażenie, że Cat Quest jest niczym flashowa gierka w jaką zagrywałem się lata temu. Nie jest to żaden przytyk ale mam wrażenie, że oprawa wizualna wpisuje się w dobrze znany schemat.

Cat Quest to ten typ gierki, w którą chętnie katowałbym na telefonie. Zabawa jest znacznie lepsza niż w clickerach czy innych śmieciowych tytułach w które gra się w chwilach wolnych. Jednocześnie nie jest to produkcja tak rozbudowana, ze czułbym się źle kończąc sesję po kilku minutach od jej rozpoczęcia. Jest to więc idealna produkcja na chwile, gdy mam tylko kilka czy kilkanaście minut dla siebie i wiem, że nie zrobię w tym czasie nic w innej grze. Tutaj spokojnie zaliczę quest i mogę kontynuować swój dzień.

Cat Quest nie jest gra dla mnie. Ja zakochałem się w Fallout, gdy zobaczyłem tabelki związane z kreacją postaci i wręcz nieograniczone możliwości prowadzenia naszej historii. Tutaj mamy siepanie wrogów i statystyki, które są praktycznie bez znaczenia. Cat Quest nie przemawia do mnie w ten sam sposób co moje ulubione – skomplikowane gry RPG. Nie oznacza to jednak, ze nie można bawić się przy tej gierce naprawdę dobrze. Kilka godzin przygody kociaka sprawdza się jako gierka na początek przygody z gatunkiem. Osoby szukające czegoś pozbawionego głębi i nie wymagającego od nich zbytniego zaangażowania mogą sięgnąć po ten tytuł. Cat Quest nie pojawi się w moim podsumowaniu najlepszych gier tego roku ale cieszę się, że produkcje tego typu są na rynku.

Danteveli
10 sierpnia 2017 - 09:15