Kilka miesięcy temu miałem okazję zagrać w Utawarerumono: Mask of Deception – grę typu Visual Novel z elementami SRPG. Teraz przyszło mi zobaczyć jak sprawdza się sequel znany jako Utawarerumono: Mask of Truth. Czy warto było zanurzyć grubo ponad 100 godzin w obie pozycje?
Mask of Truth to bezpośrednia kontynuacja Utawarerumono: Mask of Deception. Oznacza to, że granie w sequel nie ma zbyt wielkiego sensu jeśli nie zna się fabuły poprzedniczki. Mask of Truth oferuje nam przypomnienie i całkiem dobre wprowadzenie do świata ale to trochę za mało żeby przekazać kilkadziesiąt godzin rozgrywki opartej na gadaniu. Teoretycznie możemy posiłkować się anime, które w lakoniczny sposób przedstawia część wydarzeń z gry. Najlepiej jest jednak zagrać w Utawarerumono: Mask of Deception. Oczywiście w takiej sytuacji nie ma sensu czytać recenzji sequela, który jest bliźniaczo podobny do tamtej gry. Każdy wciągnięty w zdarzenia i intrygi ze świata Utawarerumono będzie zadowolony z tego jak rozwija się historia. Osoby odrzucone przez rozgrywkę/fabułę Mask of Deception nie mają najmniejszego powodu kupować Mask of Truth.
Mi pozostało napisanie kilku słów do osób zastanawiających się nad pozyskaniem Mask of Truth bez znajomości Mask of Deception.
Saga maski Utawarerumono przedstawi przygodę mężczyzny o imieniu Haku. Bohater z niewyjaśnionych powodów budzi się w dziwnej krainie pełnej potworów i stworzeń przypominających ludzi z domieszką elementów zwierzęcych. Z początku bezradny chłopak szybko pozyskuje grupę przyjaciół, którzy pomagają mu nie tylko odkryć sekrety przeszłości ale także wpłynąć na losy krainy. Mask of Truth kontynuuje te wydarzenia i pokazuje co dzieje się z postaciami po poznaniu prawdy o pochodzeniu świata, w którym przyszło im żyć. Teraz po serii zdrad i zamachów wszyscy szykują się do walki o władzę nad przyszłością krainy.
Nie będę spoilował fabuły żadnej z gier. Napiszę tylko, że po twistach i rewelacjach na temat świata z Mask of Deception mamy fabułę skupiającą się na teraźniejszości. Haku musi odgrywać nową rolę, do której nie był wcześniej przygotowany. Wprowadza to masę naładowanych emocjami scenek.
Nie wiem czy czegoś nie zauważyłem, ale Utawarerumono: Mask of Deception zdaje się być jedną z tych gier, gdzie nie mamy wpływu na wydarzenia. Nasza kontrola ogranicza się tylko do wybierania, które miejsce odwiedzimy w pierwszej kolejności. Nie zauważyłem żadnych innych opcji wyborów ani wpływu na dialogi bohaterów. Mamy podziwiać perypetie bohatera, który utkwił w tak zwanym świecie furry. Z tego powodu jest to produkcja skierowana do konkretnej grupy graczy. Nie chodzi mi tutaj o miłośników hybryd człowieka i zwierzątka. Mam na myśli fanów czytania książek okraszonych obrazkami. Jakieś 90% gameplayu to czytanie dialogów.
Drugą częścią rozgrywki ma stanowić tytuł SRPG. Przyznam się bez bicia, ze to jedyny powód mojego zainteresowania Mask of Deception. Mamy do czynienia z typowym turowym systemem, gdzie na stosunkowo małych planszach nasze jednostki ścierają się z wrogiem. Zasady są bardzo proste i da się je opanować w kilka sekund. Do rozgrywki wprowadzono jednak kilka interesujących modyfikacji. Pierwszą z nich jest to, ze ataki wykonujemy za pomocą Quick Time Eventów. Wiąże się z tym opcja łączenia ataków. Otóż po perfekcyjne wykonanym QTE zadajemy zwiększone obrażenia i wykonujemy kolejny cios z łańcucha akcji. Jest to całkiem fajne rozwiązanie które dodaje do zabawy element niepewności. Jeśli schrzanimy wklepywanie przycisku to nie wykonamy kombinacji ataków i pozostawimy jakiegoś wroga przy życiu lub nie zmniejszymy jego punktów obrony.
Obok tego mamy jeszcze całkiem ciekawy patent na wpływ warunków pogodowych na umiejętności postaci. Odpowiednia pogoda pozwala nam wykonywać silniejsze lub słabsze ataki i ma wpływ na naszą odporność. Wiąże się z tym system żywiołów, do których przypisane są postacie. Taki bajer zachęca nas do korzystania z rożnych bohaterów. Ciekawym rozwiązaniem jest także system ZOE, gdzie po napełnieniu specjalnego paska zyskujemy dodatkowe umiejętności aktywne i pasywne. Jednocześnie silniejsze ataki zabierają nam punkty z tego paska. Musimy decydować czy interesuje nas wzmocnienia za kilka tur czy wolimy od raz atakować z pełną parą.
Musze powiedzieć, że walki okazały się solidnym elementem gry. Doceniam tez to, że twórcy postawili na raczej krótkie bitwy z możliwością powtarzania ich w nieskończoność dzięki opcji Free Battle. Pojedynki nie zabierają nam dużo czasu i nie mamy możliwości się znudzić. Wpływa to trochę na walory taktyczne gry, ale nie jest tak tragicznie. Po prostu trzeba się przyzwyczaić do walk wyrównanych pod względem liczebności obu stron konfliktu.
Utawarerumono: Mask of Truth to ciekawy produkt skierowany praktycznie tylko do fanów pierwszej gry. Cieszę się, że miałem okazję zagrać w tego sequela. Jestem z niego naprawdę zadowolony i trudno znaleźć mi powód do krytykowania tej serii. Z drugiej strony trochę szkoda da, że Mask of Truth wymaga znajomości poprzedniczki do zabawy. To zdecydowanie zabija szansę na sukces gry. Utawarerumono wie czym jest i dostarcza ten typ rozgrywki na wysokim poziomie. Trudno jest się do tego przyczepić nawet jeśli nie jest się fanem Visual Novel.