Mam słabość do wszystkiego co chociaż w najmniejszym stopniu odwołuje się do twórczości Howarda Philipa Lovecrafta. Kiedyś nawet katowałem się heavy metalem nawiązującym do mitologii cthulhu. Większość produkcji czerpiących z dzieł Samotnika z Providence cechuje się wątpliwą jakością. Od czasu do czasu trafimy jednak na perełki takie jak In the Mouth of Madness czy Eternal Darkness. Ciekawe czy The Land of Pain znajdzie się gronie gierek wartych naszej uwagi?
Z tego co mi wiadomo The Land of Pain jest produkcją stworzoną przez jedną osobę w CryEngine4. Gra przedarła się przez szambo jakim było Steam Greenlight i teraz ląduje na pecetach. Produkcja jest straszakiem bazującym na twórczości Lovecrafta. The Land of Pain ma wyróżniać się z innych horrorów niezwykłą atmosferą i realistyczną oprawą graficzną. Nie raz słyszałem takie zapewnienia i nie robi to na mnie wrażenia. Z jakiegoś zwariowanego powodu postanowiłem dać grze szansę.
Naszą przygodę rozpoczynamy w przepięknym, jesiennym lesie. Postać, w którą się wcielamy wybiera się do wakacyjnego domku swojego ojca. Mimo bardzo kolorowego początku wiemy czego się spodziewać. W końcu całość ma nawiązywać do twórczości Lovecrafta. Nie muszę chyba pisać co dzieje się z bohaterami opowiadań tego autora, gdy odwiedzają rodzinne strony.
The Land of Pain jest kolejnym straszakiem epoki YouTube. Mamy więc mieszankę symulatora chodzenia, proste zagadki i chowane/uciekane sekwencje, które są moim zdaniem pójściem na łatwiznę. Potworki zabijające nas dotykiem to cyfrowa wersja berka i patent ten dawno temu stracił jakiekolwiek walory. Teraz jest to tylko przykry obowiązek, który czeka nas kilka razy podczas każdego przeciętnego horroru. Niestety The Land of Pain wpisuje się w ten dziwny trend i serwuje nam kilka momentów, gdzie uciekamy przed czymś. Obok tego mamy masę łażenia w poszukiwaniu odpowiednich przedmiotów i notatek tłumaczących nam fabułę. Każdy kto grał w jakiś horror od momentu sukcesu Amnesia The Dark Descent wie czego może się po tej gierce spodziewać.
Trochę frustruje mnie to nowe podejście do horrorów. Sam fakt, że nasza postać jest bezbronna i w okolicy lata jakiś potwór/morderca nie czyni danej gry przerażającym doświadczeniem. Zazwyczaj bieganie przed siebie jest nieskuteczniejszą metodą pokonania przeszkód tego typu. Efektem tego jest pozbawienie rozgrywki nawet odrobiny klimatu. Niestety The Land of Pain pada ofiarą właśnie takiej sytuacji. Nie oznacza to, że sama gra staje się totalnym crapem. Mam jednak wrażenie, że twórca nie wykorzystał potencjału swojego tytułu.
The Land of Pain to gierka, której przydałby się jakiś dodatkowy deweloper. Widać to najlepiej patrząc na różnice pomiędzy przepięknym lasem a lokacjami wewnątrz, które wyglądają szkaradnie. Nie chcę nikogo dissowac ale każdy z nas posiada jedynie ograniczone umiejętności i czasem lepiej byłoby poprosić kogoś innego o pomoc.
The Land of Pain to kolejny horrorek, który spośród innych przeciętniaków wyróżnia się dzięki tematyce i temu, że za cała grę odpowiada jedna osoba. Podziwiam osoby potrafiące samemu coś stworzyć i doceniam, że produkty takie jak ten powstają. Szkoda tylko, że nie jestem w stanie polecić tej gry wszystkim. Miłośnicy gatunku mogą być zadowoleni z tego co oferuje The Land of Pain. Reszta napotka jedynie kolejny straszak.