Dead Rising znajduje się pośród moich ulubionych gier wydanych na Xboksa 360. Tytuł ten na serio pokazał potęgę konsol (wtedy) nowej generacji i udowodnił, że na gry tego typu nie ma co liczyć na PlayStation 2. Kolejne odsłony pozostawiły po sobie raczej pozytywne wrażenie. Dlatego kiedy usłyszałem o tym, że Dead Rising 4 trafi tylko na One, stałem przed poważnym problemem. Kupować konsolę tylko dla jednej gry czy zapomnieć o tym tytule? Postanowiłem zaczekać na premierę gry i wtedy zdecydować czy wydam tysiaka na kolejną konsole. Niskie oceny finalnego produktu sprawiły, że zrezygnowałem i z zakupu gierki i posiadania klocka od Microsoftu. Teraz kiedy Dead Rising 4 trafiło na PS4 postanowiłem sprawdzić jak bardzo schrzaniono tą produkcję. Zostałem nieźle zaskoczony tym co zastałem.
Pod koniec zeszłego roku na PlayStation 4 trafiło Dead Rising 4: Frank's Big package. Jest to edycja Goty wydanego w zeszłym roku DR4. Dostajemy podstawową grę a także Dlc wydane wcześniej na PC i konsoli Microsoftu a także nowe rozszerzenie z bohaterami gier Capcom i mini-golfem. Wszystko to powinno zapewnić kilkadziesiąt godzin rozwalania zombiaków. Zwłaszcza jeśli kogoś wciągnie tryb multiplayer, gdzie w kooperacji z 3 innymi graczami pokonujemy serię prostych wyzwań. Wtedy możemy nawet dobić do 100 godzin poświęconych na obsmarowywanie ścian i podłogi wnętrznościami żywych trupów.
Jeśli chodzi o fabułę to mamy do czynienia z soft rebootem serii. Nowy- stary Frank West (bohater pierwszej gry) powraca do miejsca, gdzie amerykańska epidemia zombie miała swój początek. Mamy więcej rządowych spisków, tajemnic, zdrad i masę bzdurnych zwariowanych postaci. Momentami robi się interesująco ale grze nie udaje się pogodzić poważniejszych momentów z prostymi żartami i głupimi gadkami głównego bohatera. Z tego powodu jakiekolwiek próby zaserwowania nam poważniejszej historii spaliły na panewce. Nie mam z tym większego problemu, ale szkoda że ci źli są raczej nudni i nie czułem żadnych emocji podczas konfrontacji z nimi.
Rozgrywka podąża szlakiem wyznaczonym przez Dead Rising 3. Mamy więc do czynienia z grą, która jest olbrzymim parkiem rozrywki do testowania rożnych sposobów ubijania trupiaków. Limity czasowe i jakakolwiek presja wykonywania misji i ratowania innych ludzi kompletnie wyparowały. Teraz zabawa sprowadza się z dotarcia z punktu A do punktu B, odpalenia kamerki w trybie „Batman Vision”, poszukiwania wskazówek, walki z jakimiś przeciwnikami. Czynności te powtarzamy aż do momentu ukończenia fabuły. Czasem po drodze do celu trafimy na losowo generowane wydarzenie, gdzie jakiś inny ocalały będzie potrzebował pomocy lub napotkamy stację wroga, która mamy zniszczyć. Wykonanie tych pobocznych zadań to góra dwie minuty, więc trudno nazwać je jakimś wielkim urozmaiceniem.
Na szczęście poza wykonywaniem misji jest też beztroskie rozwalania zombiaków. Mamy sporą mapę z niezliczoną żywych trupów, masa sprzętu, który możemy wykorzystać do eliminacji wrogów i sporą ilość znajdziek. Poza bzdetami w stylu nagrania pogłębiające fabułę są także wzory dla specjalnych broni. Używanie bajerów w stylu gokart strzelający prądem, działko wystrzeliwujące winyle czy kusza strzelająca petardami. Kombinacji jest cała masa i odkrywanie nowych, szalonych połączeń sjest nagrodą samą w sobie.
Za zabijanie przeciwników i wykonywanie misji dostajemy punkty doświadczenia, które pozwalają nam na uzyskanie nowych umiejętności i ulepszanie statystyk. Wszystko to nie brzmi jakoś specjalnie ciekawie ale w grze sprawdza się naprawdę dobrze i rozwalanie trupiaków nadal sprawia mi masę frajdy.
Obok tego mamy wspomniany już tryb multiplayer, gdzie 4 graczy współpracuje ze sobą by przetrwać i wykonać szereg losowo generowanych zadań. Zespołowa zabawa jest naprawdę spoko i pokazuje największy atut Dead Rising 4. Sieka i rozwałka na ekranie jest przednia zwłaszcza jeśli czterech kumpli weźmie w łapy piły spalinowe i masę granatów.
Oczywiście nie obyło się bez pewnych problemów. W moim wypadku dotyczą one wyłącznie trybu kooperacji online. Czasem zdarza się ( mniej więcej raz na 15 rozgrywek), że gra podczas wczytywania poziomu online wywali się. Zostajemy przywitani przez niebieski ekran i wiadomość od Sony, ze coś poszło nie tak. W trybie dla pojedynczego gracza i dodatkach oferowanych przez Frank's Big package podobny błąd się nie pojawia. Zakładam, że to jakiś problem z netcode i domyślam się, ze nie zostanie on nigdy naprawiony. Nie jest to coś co uniemożliwia grania ale potrafi być frustrujące.
Jeśli chodzi o sekcję wpadek to dodam, że nie jestem fanem wszystkich zmian jakie wprowadzono do gry. Osobny ekwipunek dla granatów, pistoletów i broni białej jest dziwnym rozwiązaniem. Z tego powodu często nie będziemy mogli podnieść z ziemi jakiegoś przedmiotu bo należy on do kategorii, która już wypełniła naszą „kieszeń”. Preferuję rozwiązanie, gdzie mamy określoną ilość slotów i sami decydujemy co ze sobą targamy. Drugi poważny grzech gry to spartolenie kwestii psychopatów. Poprzednie gry oferowały nam ciekawe starcia z wariatami posiadającymi własne zakręcone historie. Ci opcjonalni bossowie byli naprawdę genialni i dodawali sporo do frajdy. Teraz mamy starcia z przeciwnikami tego typu. Pozbawiono nas jednak świetnych scenek prezentujących jak bardzo zakręceni są ci przeciwnicy. Dodatkowo same starcia nie są zbyt interesujące i kilka razy nie zauważyłem, ze walczę z bossem a nie zwykłym przeciwnikiem.
Szkoda, ze są problemy i gra nie wykorzystuje w pełni swojego potencjału. Koniec końców nie jest jednak źle. Może to kwestia stosunkowo niskich oczekiwań ale zostałem przez Dead Rising 4 bardzo pozytywnie zaskoczony. Rozgrywka nadal jest bardzo przyjemna i rozprawianie się z nieumarłymi sprawia tyle samo frajdy co za pierwszym razem.
Kiedy odpalałem Dead Rising 4 miałem wrażenie, że czeka mnie wielki zawód. Naczytałem się tyle negatywnych opinii na temat gry, że obawiałem się niegrywalnego crapa. Okazało się, ze dostałem solidną grę, która spokojnie zasługuje na oceny między 7 a 8. Mimo drobnych problemów Frank's Big Package to masa frajdy, którą warto sprawdzić. Nawet jeśli podtytuł gry przyprawia mnie o odruch wymiotny to i tak daję temu tytułowi łapkę w górę.