W co gracie w weekend? #398: Monster Hunter World/Iceborne
W co gracie w weekend? #365: Resident Evil 4 HD – Survival horror, który zmienił oblicze gatunku TPP
Monster Hunter – gra zbudowana na żądzach
W co gracie w weekend? #288 – Rzeczy, które remake Resident Evil 2 robi lepiej od oryginału
W co gracie w weekend? #286: Resident Evil 2 - Powrót do Raccoon City po dwudziestu latach
Nielogiczny świat Resident Evil – kompromis, który zbudował tożsamość
Cześć. Mam nadzieję, że gry Wam dopisują. U mnie weekend krótszy niż zazwyczaj, bo czeka mnie dzisiaj wyjazd do stolicy na szkolenie, a grać mi się chce strasznie. Po zdobyciu upragnionego calaka w Gears of War 3 nie wiem w co ręce włożyć. Skaczę sobie po grach i pewnie za jakiś czas wspomnę o kilku z nich na łamach niniejszego cyklu. Na razie skupię się jednak na Monster Hunter World oraz na jego rozszerzeniu fabularnym zatytułowanym Iceborne.
Cześć. Mamy przed sobą kolejny weekend. To świetny pretekst, by w coś pograć, bez względu na to czy to jakaś nowość, klasyk, albo tytuł, do którego zawsze z chęcią wracamy. Tak jak obiecywałem w ostatnim odcinku, tym razem zajmę się produkcją z jednej z moich ulubionych serii gier. Resident Evil 4 debiutował na rynku ponad piętnaście lat temu. O tym jak wypada jego odświeżona wersja dowiecie się w dalszej części tekstu.
W zaledwie rok od premiery Monster Hunter: World trafił do prawie dwunastu milionów graczy. Świat momentalnie chwycił bakcyla i trudno się temu dziwić, bo seria zbudowana jest na żądzach i od lat pochłania niczego niespodziewających się śmiałków z siłą tornada.
Cześć. Co ogrywacie tym razem? Kingdom Hearts III, najnowszą cześć Metro, Dead Or Alive, Dirt 2.0 a może coś zupełnie innego? Dajcie znać w komentarzach, jeśli chcecie podzielić się z innymi graczami tytułami ogrywanych gier.
U mnie w dalszym ciągu w czytniku konsoli króluje remake Resident Evil 2, którego ukończyłem już dziesięciokrotnie. W ten weekend ostatni raz zagram w jego kampanię. Chcę przejść grę Claire w trybie hardcore a potem zabieram się za dodatkowe scenariusze pt. The 4th Survivor oraz Ghost Survivors.
Jeden ze znajomych podrzucił mi niedawno filmik pokazujący co oryginalny Resident Evil 2 robi lepiej od jego odświeżonej wersji, a że sam nie grał w tą pierwszą pomyślałem, że napiszę dla draki o tym, co odświeżona wersja RE2 robi lepiej od oryginału.
Tekst ten piszę tylko po to, aby została zachowana równowaga w przyrodzie. Jego celem nie jest stawianie którejkolwiek z wersji wyżej nad inną a jedynie pokazanie skali różnic pomiędzy nimi.
Minęło dwadzieścia jeden lat od chwili, gdy na rynku debiutował jeden z najlepszych survival horrorów w historii, czyli Resident Evil 2. Trylogię Resident Evil z pierwszego PlayStation pamiętam do dziś, bo to ona w gruncie rzeczy przyczyniła się do spopularyzowania motywu zombie w grach wideo. Spędziłem z nią wiele niezapomnianych chwil. Następnie seria Capcomu wkroczyła w wielkim stylu w szóstą generację konsol za sprawą Resident Evil: Code Veronica na Dremacasta. Później zaś Capcom wyprodukował remake pierwszej części na GameCube'a, który do dziś wielu graczy uważa za najlepiej odświeżoną grę, gdyż twórcy nie tylko poprawili w znaczącym stopniu jej grafikę, ale dodali doń szereg atrakcji nieobecnych w oryginale. Zaraz po ograniu remake'u marzyły mi się kolejne dwie części trylogii odświeżone w ten sam sposób. Shinji Mikami zadecydował jednak inaczej. Resident Evil 4 wytyczył nowy szlak cyklowi słynącemu z żywych trupów. Survival horror ustąpił miejsca grom akcji i kiedy wydawało się już, że Resident Evil nigdy nie wróci do korzeni na rynku wylądowały remastery RE i RE Zero oraz przede wszystkim Resident Evil VII. To były pierwsze sygnały od lat, że Japończycy wciąż potrafią słuchać swoich fanów, jeśli tylko tego zechcą. Teraz mamy 2019r. i śmiało mogę stwierdzić, że debiutujący niedawno na rynku remake Resident Evil 2 jest spełnieniem moich marzeń. Więcej na jego temat przeczytacie w dalszej części tekstu, która tym razem jest w formie rozmowy z Brucevsky'm, bo nie ma nic lepszego od dyskusji dwóch pasjonatów danego uniwersum.
Przejścia otwierane po włożeniu kilku emblematów w prostokątną płytę lub zagraniu konkretnej melodii na fortepianie. Dostęp do schowka uzyskiwany po wciśnięciu przycisków pod obrazami w ustalonej kolejności. Części posterunku zamknięte na cztery, różnokolorowe klucze, ukryte w przedziwnych miejscach. Zagadki z oryginalnej trylogii Resident Evil na PS1 bez wątpienia stanowią jeden z elementów charakterystycznych sagi. Wielu z nas uważa je za budulec tożsamości cyklu. Dla twórców były jednak bardziej wymuszonym kompromisem i pewnym ciężarem, z którym trzeba było sobie poradzić.
Dead Rising znajduje się pośród moich ulubionych gier wydanych na Xboksa 360. Tytuł ten na serio pokazał potęgę konsol (wtedy) nowej generacji i udowodnił, że na gry tego typu nie ma co liczyć na PlayStation 2. Kolejne odsłony pozostawiły po sobie raczej pozytywne wrażenie. Dlatego kiedy usłyszałem o tym, że Dead Rising 4 trafi tylko na One, stałem przed poważnym problemem. Kupować konsolę tylko dla jednej gry czy zapomnieć o tym tytule? Postanowiłem zaczekać na premierę gry i wtedy zdecydować czy wydam tysiaka na kolejną konsole. Niskie oceny finalnego produktu sprawiły, że zrezygnowałem i z zakupu gierki i posiadania klocka od Microsoftu. Teraz kiedy Dead Rising 4 trafiło na PS4 postanowiłem sprawdzić jak bardzo schrzaniono tą produkcję. Zostałem nieźle zaskoczony tym co zastałem.
Rok 2017 był rokiem Zeldy. Najgorętszy tytuł dostępny tylko na konsolach Nintendo to po prostu bajka i must have dla każdego fana gierek. Nie każdy ma jednak kasę na zakup nowej konsoli. Z pomocą przychodzi Capcom, które trochę niepostrzeżenie serwuje nam prawdopodobnie najlepszy tytuł w stylu, Zeldy jaki kiedykolwiek pojawił się na rynku. Posiadacze Xboksa One i PlayStation 4 a także pecetowcy korzystający ze Steam mają okazję zagrać w Okami w wersji high definition. Genialny tytuł, który był jedną z najlepszych gier dostępnych na konsole Sony atakuje kolejną generację konsol. Ciekawe czy mimo upływu lat produkcja kultowego studia Clover nie straciła na jakości?
Capcom wykonał niesamowitą PRową robotę przy najnowszej odsłonie cyklu Marvel vs. Capcom, zrażając do niej wszystkich. Wieloletnich fanów zniechęciły informacje o uproszczeniach w rozgrywce oraz o wykastrowaniu zestawu dostępnych postaci. Komunikat, jaki w głównej mierze dotarł do potencjalnych nowych odbiorców, brzmiał natomiast „robimy z tego maszynkę do zarabiania pieniędzy na DLC”. Nie pomogło również wypuszczone przed kilkoma miesiącami demo trybu fabularnego, które pokazywało grę z najgorszej możliwej strony. A tymczasem okazuje się, że sama bijatyka, choć niepozbawiona wad, okazała się porządnym tytułem zarówno dla gatunkowych wyjadaczy, jak i
kompletnych amatorów.
Mega Man, popularna seria dwuwymiarowych platformówek, która przez trzydzieści lat od swego debiutu rozrosła się o dziesiątki głównych i pobocznych odsłon, zmierza do kin. Po dwóch latach negocjacji z posiadającą prawa do serii japońską firmą Capcom, wytwórni Twentieth Century Fox w końcu udało się sfinalizować umowę, w wyniku której charakterystyczny niebieski robot doczeka się własnego filmu.