Yakuza 0 - Danteveli - 17 maja 2018

Yakuza 0

Zamiast jakiegoś udawanego wstępu ze znakiem zapytania, przejdę do sedna sprawy. Każdy posiadacz PlayStation 4 powinien jak najprędzej popędzić do sklepu po swoją kopię Yakuza 0. Jest to jedna z najlepszych gier w jakie grałem w ciągu ostatnich 15 lat.

Yakuza 0 jest prequelem wydanej trochę ponad dekadę temu gry. Akcja produkcji rozgrywa się w 1988 roku w Japonii. Kiryu Kazuma – bohater całego cyklu, jest w swojej mafijnej rodzinie świeżakiem. 20. letni chłopak odstawia proste roboty w stylu obijania dłużników. Jedna ze standardowych akcji okazuje się niezwykle problematyczna i Kiryu zostaje wplątany grubszą aferę.

Równolegle z historią Kiryu toczy się także wątek fabularny dotyczący Majimy Goro. Były członek Yakuzy podpadł swoim bossom i poddany został okrutnym torturom. Jednooki mężczyzna po wielu miesiącach cierpienia tortur uzyskuje szansę na powrót do rodziny. Majima wysłany zostaje poza Tokio, gdzie ma pilnować jednego z dochodowych, legalnych interesów swojego ganku. Goro postawiony zostaje przed trudnym wyborem od którego zależy to czy wróci do łask głowy swojego klanu.

Te dwie historie przeplatają się ze sobą i tworzą jedną z najbardziej ciekawych intryg jakie pojawiły się kiedykolwiek w grach wideo. Yakuza Zero jest prawdopodobnie najlepszą od strony fabularnej grą, w jaką miałem okazję zagrać na PlayStation 4. Całość idealnie balansuje emocjonującą historię o japońskich gangsterach z zabawnymi historyjkami pobocznymi.

Opisanie Yakuzy może sprawiać pewne problemy. Z jednej trony wystarczy napisać, że to kontynuacja idei Shenmue. Jednak wielu współczesnych graczy prawdopodobnie nie kojarzy epickiej produkcji Segi. Można więc powiedzieć, że Yakuza to swego rodzaju japońskie GTA. Uwłacza to jednak tej produkcji. Dlatego ograniczę się do takiego nie mówiącego zbyt wiele opisu. Yakuza Zero jest chodzoną bijatyką z elementami gry przygodowej, RPG i z odrobiną przeróżnych symulatorów. Całość rozgrywa się w tętniącej życiem, otwartej dzielnicy metropolii.

Jeśli chodzi o fabułę to jest jedna kwestia do której trzeba się odnieść tak szybko jak to możliwe. Na pewno wiele osób zadaje sobie pytanie, czy warto zaczynać Yakuzę 0 jak nie grało się w poprzednie części? Jestem świecie przekonany, że można spokojnie to robić. Po pierwsze mamy tutaj prequel, czyli znajomość jakichś wcześniejszych wydarzeń nie jest niezbędna. Po drugie w wakacje na rynku pojawi się remaster pierwszej części. Dzięki temu możemy potraktować recenzowany tytuł jak wprowadzenie do epickiej serii. Oczywiście znajomość innych gier z cyklu daje nam odrobinę smaczków i trochę lepszy kontekst dla wszystkiego co się dzieje. Jest to jednak raczej drobnostka i dodatek dla fanów. Nie warto martwić się szeregiem gier poprzedzających Yakuza 0. Z całego serca polecam zagranie w ten tytuł.

Napisanie wszystkiego, co chciałbym przekazać o najnowszej grze Segi jest praktycznie niewykonalne. Nad genialną fabułą w klimacie najlepszych filmów o tematyce yakuzy mógłbym pisać całe referaty. Genialny klimat całości idealnie oddający obce nam kulturowo miejsce jest godzien podziwu. Misje poboczne są zarówno zabawne jak i poruszające i chciałbym opisać je wszystkie. Liczba dodatkowych atrakcji na jakie trafimy podczas rozgrywki jest przeolbrzymia. Dodatkowo mamy tu jeszcze scenki przerywnikowe o długości porównywalnej do tej z Metal Gear Solid 4. Te kilkanaście słów w pewien sposób nakreśla to czym jest Yakuza. Oczywiście całość jest znacznie bardziej interesująca i wychodzi poza nakreślone ramy. W każdym razie zabawa sprowadza się do chodzenia po mieście, wykonywania misji, obijania twarzy gangsterów i korzystaniu z atrakcji jakie oferuje nam dzielnica rozrywkowa stolicy Japonii.

Podstawą rozgrywki jest tutaj bijatyka przypominająca produkcje takie jak wspomniane już Shenmue czy tytuły w stylu Fighting Force i Gekido. Rożnicą jest tutaj olbrzymi wachlarz ruchów jakim posługuje się każdy z bohaterów. W trakcie gry Kiryu i Majima poznają po 4 style walki z osobnymi kombinacjami i atakami specjalnymi. Style są naprawdę różnorodne i każdy z nich ma trochę inne zastosowanie. Ataki bazujące na sztuce Breakdnce pozwalaja na inny typ rozgrywki niż wymachiwanie kijem baseballowym. Dodatkowo walce możemy korzystać ze sporego arsenału broni palnej i białej a także przedmiotów znalezionych na ulicy. Szybko przyzwyczaimy się do okładania wrogów rowerami i pachołkami. Same potyczki są niebywale widowiskowe i brutalne. Wszystko to za sprawą systemu HEAT, gdzie wraz z zadawaniem ciosów powiększa się pasek energii wykorzystywane do ataków specjalnych. Akcje te są naprawdę kosmiczne i niebywale brutalne. Może to być na przykład powalenie wroga n kolano kijem baseballowym po czym robimy pełny zamach na głowę.

Poza walkami mamy jeszcze całą masę innych atrakcji, które sprawiają, że Yauza jest swego rodzaju symulatorem bycia bandziorem w Japonii. Wszystko o za sprawą dziesiątek dodatkowych atrakcji i mini-gier jaki zostały upchnięte do gry. Począwszy łowienia i zarządzania nocnym klubem aż po kilka klasyków z automatu i wyścigi na elektrycznych torach. Opisanie każdej z tych gier zajęłoby przynajmniej 5 storn tekstu. Jest ich naprawdę dużo i co najważniejsze większość z nich jest naprawdę dobra. Prosta gierka karaoke w stylu PaRappa the Rapper staje się genialna dzięki szalonym animacjom i możliwości dopingowania innym wokalistom. Podobnie jest z taneczną mini-grą i kręglami.

Poza typowymi sposobami spędzania wolnego czasu mamy także dodatkowe atrakcje. Jest kino dla dorosłych z (krótkimi) filmikami prezentującymi wdzięki japońskich aktorek porno. Jest gra polegająca na umawianiu się z dziewczynami przez telefon by trafić do tak zwanego hotelu miłosnego. Jest też obstawianie walk roznegliżowanych dziewcząt.

Obok tych kilkudziesięciu dodatkowych atrakcji mamy też 100 questów pobocznych. Są to krótkie historie dotyczące życia innych mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni. Mamy na przykład podróbę Michaela Jacksona i starania nakręcenia teledysku z zombiakami. Jest dziwny kult piorący mózgi młodym ludziom. Każda z historii jest zabawna a część potrafi wzruszyć.

Nie mogę powiedzieć, że Yakuza Zero jest grą bez wad. Można przyczepić się do oprawy graficznej, która miejscami pokazuje, że Zero tworzone było pod PlayStation 3. Ktoś przyczepi się, że nie wszystkie scenki mają voice acting. Innej osobie przeszkadzać będzie ilość walk jakie nas czeka. Znajdą się pewnie tacy, którzy będą urażeni tym co jest pokazane w grze. Na pewno pojawi się ktoś, komu nie pasuje że gra ma tylko japoński voice acting. Jednak te wszystkie rzeczy to mały pikuś w porównaniu z czystą wspaniałością jaką jest Yakuza Zero.

W swojej „karierze” gracza ukończyłem setki jeśli nie tysiące produkcji. Nie często pojawiają się jednak tytuły, które potrafią mnie przykuć do ekranu tak jak Yakuza Zero. Dopracowano tutaj do perfekcji formułę, która napędza ten cykl od części pierwszej. Sprawiło to, ze zostałem wciągnięty nie tylko w opowiadaną historię ale i świat, w którym dzieje się akcja gry.

Yakuza 0 to mocny kandydat do tytułu gry roku. Piszę to z pełną odpowiedzialnością swoich słów. Fascynujący otwarty świat w japońskich klimatach pozwala nam poczuć się tak jakbyśmy byli w Kraju Kwitnącej Wiśni. Lokacje z gry idealnie oddają klimat dzielnic rozrywkowych Azjatyckich miast. Całość jest po prostu wspaniała i każdy fan dobrych gier powinien zainteresować się tą produkcją. Pomyśleć, że kiedyś Sega chciała pozbawić nas geniuszu jakim jest ta seria. Jeśli cały rok 2017 będzie obfitował w gierki tak dobre jak Yakuza 0, to czeka nas najlepszy czas w historii branży elektronicznej rozrywki.

 

 

Danteveli
17 maja 2018 - 16:56