Wielkim plusem gier indie jest to, że w chwili obecnej prawie każdy może stworzyć jakąś. Nawet taka ciamajda z dwiema lewymi łapami jak ja może skleić jakiś prosty tytuł. Taka sytuacja pozwala na to byśmy jako gracze mieli kontakt z tytułami z rożnych zakątków świata prezentującymi choćby fragment lokalnej kultury. Innymi słowy gry stają się swoistą formą edukacji i sposobem na poznawanie świata. The Mooseman to właśnie indyk, który oferuje nam coś nowego. Przynajmniej ja wcześniej nie miałem pojęcia o mitach ludów ugrofińskich.
The Mooseman prezentuje nam przygodę bazującą na lokalnych wierzeniach ugrofińskich z pogańskich czasów. W grze wcielamy się w szamana, który przemierza trzy światy i za sprawą swego magicznego oka jest w stanie widzieć rzeczy niewidoczne dla śmiertelników. Więcej nie będę pisał pisał bo zmuszony byłbym do interpretowania tego co widziałem. Gra stawia bowiem na widowisko wizualne z minimalną narracją w obcym mi języku. Możemy posiłkować się krótkimi notkami na temat tamtejszej kultury co pozwala na poznanie kontekstu rzeczy, które widzimy na ekranie. Całość zaliczyłbym jednak do kategorii przeżycie a nie typowa historia jaką widzimy w grach wideo.
Mobilny rodowód prawdopodobnie w znaczący sposób wpływa na charakter produkcji. The Mooseman to króciutka gra smarcząca zaledwie na jedną godzinę. Dodatkowo 70% rozrywki opiera się na chodzeniu w prawo lub lewo i przełączaniu pomiędzy trybami normalnego widzenia a rozpoznawania magicznego świata. Całość korzysta zaledwie z 4 przycisków i nie wymaga od nas zwinności. Gra odróżnia się od najprostszych symulatorów chodzenia w 2D tym, że po drodze mamy kilka prostych zagadek i dwie sekcje, gdzie robimy coś więcej poza chodzeniem.
Na szczęście długość gry połączona z interesującą oprawą wizualną sprawia, że to co robimy nie jest nudne. Grafika przypomina mi tutaj trochę Limbo z dodanymi gdzieniegdzie kolorkami. The Mooseman zawiera nawet easter egg z Limo więc jestem praktycznie pewny, że twórcy w jakiś sposób zainspirowani byli tamtym indykiem. Oprawa muzyczna do podroż w świat ugrofińskiej kultury. Mamy kilka naprawdę ciekawych melodii, które dobrze pasują do rozgrywki. Ogólnie oprawa audiowizualna jest największym atutem produkcji.
Nie powiem, ze zostałem przez ten tytuł jakoś specjalnie oczarowany. Przyznam jednak, że The Mooseman to dość ciekawe przeżycie pokazujące nam skrawek innej kultury i pogańskiego systemu wierzeń, o którym prawdopodobnie możemy dzisiaj jedynie poczytać w książkach. Z tego powodu cieszy mnie, ze produkcje takie jak ta powstają i są dostępne zarówno na konsolach jak i na PC. Jeśli ktoś ma godzinkę do zabicia i chce dowiedzieć się czegoś nowego o świecie to warto zabrać się za ten tytuł.