Guns, Gore & Cannoli 2 (PS4) - eks-gangster bohaterem wojennym
The Solus Project (PS4) - w poszukiwaniu drugiej Ziemi...
Vostok Inc. (PS4) - kosmiczny kapitalizm rządzi!
Firewatch: Chłodne lato w Wyoming
Hellblade: Senua's Sacrifice (PS4) - prawdziwy indyk AAA
Observer (PS4) - klatkujący cyberpunk w swojskim wydaniu
Czasem zerknę na screen lub trailer gierki i zakoduje sobie w głowie, że dana produkcja dobrze się zapowiada. Często na szybko zapiszę tytuł na kartce, żeby nie wyleciał mi z głowy. Zazwyczaj jednak gubię kartkę i zapominam na długie miesiące o danej grze. Dlatego stworzyłem sobie dokument, gdzie trzymam wszystkie potencjalnie ciekawe gry. Zerkam do niego i na ślepo wybieram grę do obadania. Tym razem padło na Baldo: the Guardian Owl. Czy los mi sprzyja?
Przez lata pojawiło się trochę gier rozgrywających się w antycznej Grecji i Rzymie. Nie ma ich co prawda zbyt wiele, ale mogą pochwalić się solidnym wykonaniem. Teraz do tego grona dołącza Sokobos. Czy ta mała produkcja podniesie poprzeczkę dla innych gier o Grecji?
Metroidvania to chyba mój ulubiony podgatunek gier platformowych w 2D. Patent z eksploracją lokacji, odkrywaniem sekretów i odblokowywaniem nowych umiejętności, by pokonywać różne przeszkody, przypadł mi do gustu. Do tego Symphony of the Night i Castlevania na konsole przenośne z epoki GBA i DS to potęga, a Metroid (prawie) zawsze dostarcza. Chyba z zamiłowania do tego podgatunku zainteresowałem się Demoniaca: Everlasting Night. Czy była to dobra decyzja?
Ostatnio zrobiłem sobie dwie proste listy w Excelu. Jedną z grami, które kupiłem w tym roku, a drugą z tytułami, które odpaliłem i skończyłem. Wyniki nie są zbyt dobre, ale co na to poradzić jak promocji i wyprzedaży jest znacznie więcej, niż ja mam wolnego czasu. Dlatego staram się sukcesywnie kończyć kolejne pozycje. I nawet postawiłem sobie za zadanie coś o nich skrobnąć. W przypadku Thunder Kid: Hunt for the Robot Emperor nie jest to łatwe zadanie.
Breakout, Arkanoid i wszelkiej maści wariacje tych dwóch tytułów na pewno znajdą się w czołówce gier, przy których spędziłem najwięcej czasu. Zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę te archaiczne konsolki ze wbudowanymi gierkami z klocków gdzie rządził właśnie klon Arkanoid i wyścigi z brykami wyglądającymi jak „H”. W każdym razie moja sympatia do tego typu gier sprawiła, że zainteresowałem się Pretty Girls Breakers! Czy była to dobra decyzja?
Fani twórczości H.P. Lovecrafta mają się całkiem nieźle w ostatnich latach. Pojawiły się fajne wydania opowiadań Samotnika z Providence, komiksy i mangi na podstawie twórczości pisarza. Do tego masa filmów, gier planszowych i gier wideo zainspirowanych przez kosmiczny horror. Jest naprawdę dobrze, biorąc pod uwagę, że mówimy o twórczości sprzed około 100 lat i tym jak z dzisiejszej perspektywy nieoprawnym politycznie pisarzem był Lovecraft. Teraz na rynku pojawia się Forgive Me Father, czyli strzelanka o zabijaniu kultystów i potworów. Czy ten tytuł sprawi, że oszalejemy na punkcie oślizgłych potworów z innego wymiaru?
Ostatnio pogrywałem trochę w całą masę indyków starających się dostarczyć nam retro klimat i wrażenia z rozgrywki jak za dawnych czasów. Mam słabość do tego typu produkcji. W końcu ze względu na swój wiek napędza mnie tylko nostalgia i Amol. Jednak nie wszystko, co stare zawsze jest lepsze od nowych rzeczy. Czy warto więc sięgnąć po B.I.O.T.A, które jest mocno inspirowane starymi produkcjami?
Czasem mam tak, że odpalę jakąś grę i brakuje mi po prostu słów. Nie jest to zbyt dobre jeśli planuje się o danym tytule napisać kilka zdań. Słowotok byłby znacznie lepszą opcją niż drapanie się po głowie/brodzie. Demon Turf: Neon Splash to przypadek produkcji, gdzie byłem zaskoczony tym, co zobaczyłem na ekranie mojego Switcha. Czy to dobrze?
Lubię Story of Seasons znane też kiedyś jako Harvest Moon. Ten niegdyś wyjątkowy cykl gwarantował niecodzienną rozgrywkę i masę frajdy, jaką trudno było spotkać w innych produkcjach. Jednak od sukcesu Stardew Valley magia Story of Seasons powoli zanika. Nie chodzi o spadek jakości, lecz nieprzebraną liczbę klonów i podróbek starających się zarobić na starym schemacie. Ostatnio miałem okazję zagrać w kolejną z takich produkcji. Czy No Place Like Home jest warte naszej uwagi?
Chyba spokojnie mogę stwierdzić, że jestem fanem D3 Publisher. Od dobrych 20 lat zagrywam się w ich dziwaczne, niszowe japońskie produkcje o wielkich mrówkach i półnagich pogromczyniach zombie. Większość gier wydawanych przez D3 ma ten wyjątkowy klimat i retro posmak wspaniałości z epoki PlayStation 2. Czy grając w Ed-0: Zombie Uprising ponownie przeniosę się do czasów beztroskiego dzieciństwa?