Dead or Alive 6 - Danteveli - 4 marca 2019

Dead or Alive 6

W ostatnich latach na rynku pojawiła się cała masa bijatyk. Praktycznie wszystkie większe serie (poza Virtua Fighter) otrzymały lub niedługo otrzymają nowe odsłony. Fani naparzanek muszą być niezwykle zadowoleni bo od przybytku głowa nie woli. Masa różnych opcji od Street Fighter V po ostatnie BlazBlue sprawia, że gracze nie są już skazani na katowanie w to co jest na rynku. Oznacza to że do zyskania popularności dana bijatyka musi być naprawdę dobra i oferować graczom więcej niż konkurencja. Teraz do pojedynku bijatyk dołącza Dead or Alive 6? Tylko czy ten tytuł ma szansę na sukces w 2019 roku?

Dead or Alive to dosyć charakterystyczna seria bijatyk. W świecie niedzielnych graczy (takich jak ja) DoA kojarzone jest głównie z dziewczynami i ich krągłościami. Na dzień dzisiejszy seria jest chyba bardziej znana ze spin-offu o siatkówce niż podstawowych odsłon. Jest to zarazem błogosławieństwo i klątwa. W końcu solidna bijatyka jest zawsze przesłonięta przez wygląd postaci w niej występujących. Tym razem sytuacja ma się odmienić. Dead or Alive 6 ma polegać mniej na eksponowaniu wdzięku zawodniczek. Przynajmniej takie były zapowiedzi przed premierą gry. Po mojemu wiele się nie zmieniło.

Dead or Alive 6 kontynuuje tradycję serii, gdzie podstawy systemu walki można bardzo szybko chwycić, ale osiągniecie najwyższego poziomu wymaga sporo treningu. W praktyce sprowadza się to do tego, że mamy tylko po jednym przycisku odpowiedzialnym za kopniaki i ciosy. Do tego jeden przycisk do rzutów i jeden do wykonywania przechwytów ciosu wroga. Nowością jest tutaj system Fatal Rush, który pozwala na wykonanie widowiskowej kombinacji ataków za pomocą klepania jednego przycisku. Combo to jednak łatwo skontrować za pomocą systemu Break Guage, gdzie w górnej części ekranu mamy pasek pozwalający na parowanie i kontrowanie ataków wroga za pomocą przycisku odpowiedzialnego za Fatal Rush. W praniu wypada to bardzo interesująco i funkcja ta okazała się niezmiernie przydatna podczas walk online, które miałem okazję stoczyć. Skorzystanie z Break Guage w odpowiednim momencie nie raz uratowało mnie przed poważnymi obrażeniami.

Wszystkiego dosyć łatwo jest się nauczyć dzięki rozbudowanemu systemowi tutoriali z wieloma lekcjami a także możliwości uczenia się gry konkretną postacią. Dodatkowo bardziej zaawansowane techniki poznamy dzięki opcji trenowania kombinacji ataków. Możemy nauczyć się praktycznie wszystkiego co pozwala na granie na przyzwoitym poziomie.

Danger Zones to specjalne miejsca i obiekty na arenie które po wepchnięciu powodują spore obrażenia. Ten element rozgrywki pojawił się już wcześniej w DoA 5, ale teraz wydaje się być bardziej dopakowany. Na każdej z plansz jest dosyć sporo punktów wykorzystujących ten system w tym takie, które przenoszą nas na inną część areny. Implementacja systemu Fatal Rush sprawia, że nawet niedoświadczony gracz nie powinien mieć większych problemów z wepchnięciem przeciwnika na pułapkę. Wtedy możemy oglądać eksplodujące samochody, pterodaktyle porywające wroga czy czołg przywalający komuś w plecy. Danger Zones wypada całkiem dobrze w praniu i przyczynia się tego, że Dead or Alive 6 jest bardziej dynamiczną i widowiskową bijatyką niż konkurencja.

Dead or Alive to bijatyki 3D i podobnie jak choćby w serii Soulcalibur mamy tutaj możliwość poruszania się po arenie we wszystkich kierunkach. Rozgrywka opiera się w znacznym stopniu na jugglowaniu przeciwnikiem. Dosyć łatwo jest wykonać solidne combo trzymające wroga długo w powietrzu. Mamy także możliwość odbić przeciwnikiem od ziemi niczym piłką do koszykówki. Dzięki temu jedną rundę walki da się wygrać poprzez wykonanie tylko jednego combo. Muszę powiedzieć, że jest to niezwykle satysfakcjonujące i sprawia, że czujemy się jak mistrz.

Jestem bardzo zadowolony gameplayu DoA 6. Starcia są szybkie, prawie w każdej sytuacji mamy możliwość skontrowania ataku wroga i czuć moc ciosów. Większość elementów systemu walki jest na tyle prosta, ze można je zrozumieć w kilka chwil. Jednocześnie jest tutaj głębia, która sprawia, że warto poznać tajniki rozgrywki a nie tylko spamować Fatal Rush.

W moim odczuciu bijatyka to przede wszystkim postacie. System walki ma olbrzymie znaczenie, ale bez dobrych wojowników gra daleko nie zajedzie. W przypadku Dead or Alive 6 mamy 24 postacie w tym dwie debiutujące w tej odsłonie serii. Do tego dwie postacie dostępne jako DLC i zapowiedź kolejnych wojowników w ramach przepustek sezonowych. 24 grywalne postacie to niezły wynik i pośród starych wojowników znajdziemy nasze ulubione postacie od Kasumi po Ryu z serii Ninja Gaiden. Moja faworytka Mila powraca po debiucie w DoA 5 i dalej potrafi nakopać każdemu. Jeśli chodzi o dwie kompletnie nowe postacie to mamy NiCo i Diego. NiCo wykonuje elektryczne ataki i przypomina mi Alisę z Tekkena. Diego ma reprezentować uliczny styl walki z USA i. Nowicjusze nie przypadli mi specjalnie do gustu zarówno z powodu designu jak i tego jak się nimi gra, ale pewnie znajdą swoich zwolenników.

Dead or Alive 6 posiada tryb story, który swoja formą przypomina ten z poprzedniej odsłony serii. Mamy spore drzewko wydarzeń w stylu tego z serii Siren czy Soulcalibur 6, gdzie każdy z bohaterów ma własną ścieżkę fabularną. Historia jest odpowiednio głupia i zakręcona. Jednak bez wiedzy na temat samych postaci możemy mieć problemy ze zrozumieniem, kto stoi po której stronie i dlaczego mamy jakieś klony, korporacje i wojowników ninja. Nie przeszkadza to jednak zbytnio w obserwowaniu dziwacznych sytuacji z jakimi borykają się bohaterowie serii.

W przypadku pojedynczego gracza sercem Dead or Alive 6 jest bez wątpienia DOA Quest. Jest to seria około 100 wyzwań, które mają po trzy zadania. Toczymy walkę konkretną postacią i aby zaliczyć misję na 100% musimy wykonać konkretny atak, zablokować ileś ciosów i skończyć starcie w 30 sekund. Za wykonywanie zadań nagradzani jesteśmy gwiazdkami odblokowującymi kolejne wyzwania. Zdobywamy także „fragmenty” strojów postaci pozwalające nam na wykupienie nowych ciuchów i kolorków dla wojowników. Sprawia to, że w DOA Quest spędzimy sporo czasu jeśli mamy zamiar zdobyć jakiś konkretny kostium dla naszej ulubionej postaci. Jestem pozytywnie zaskoczony tym jak przygotowano ten tryb. Wynika to z tego, że sprawdza się on dobrze jako test naszych umiejętności ale także miejsce, gdzie możemy nauczyć się kilku nowych sztuczek. Dodatkowo DOA Quest zostało całkiem sprawnie połączone z systemem tutorial i praktycznie jednym kliknięciem zostajemy przeniesieni do opcji nauczenia się akcji wymaganej w danym zadaniu.

Poza dwoma wymienionymi wyżej trybami mamy jeszcze standardowe opcje takie jak Survival, Versus, Time Trial i Arcade. Trudno napisać o nich coś więcej bo są one dokładnie tym co wskazuje nazwa. Survival, Timer Trial i Arcade to seria walk a Versus to pojedynek 1 na 1 z innym graczem lub komputerem. Możemy wybrać poziom trudności, staramy się pobić nasze wcześniejsze wyniki i to by było na tyle.

Na dzień dzisiejszy w kwestii online mamy dostęp tylko do rankingowych starć. Zero dodatkowych opcji i innych bajerów, do których przyzwyczaiły nas inne bijatyki. Po ograniu kilku meczy muszę powiedzieć, że gra spisuje się tak sobie. Nie wiem czy to wina połączenia z graczami z różnych stron świata czy coś jest nie tak z kodem sieciowym ale prawie w każdym pojedynku pojawiały się lagi a jeden raz moja postać wyparowała z ekranu. Z tego powodu w moim przypadku granie online służyło mi głównie po to by szybciej zdobywać fragmenty strojów dla postaci. [Update: Aktualizacja gry do wersji 1.1 sprawiała, że fragmenty kostiumów w trybie multiplayer zdobywa się w okropnie wolnym tempie. Nie wiem czy to błąd czy celowe działanie mające zachęcić fanów ciuszków do wydania kasy na DLC żeby pozyskać jakieś alternatywne stroje].

Moim największym problemem z Dead or Alive 6 jest to, że gra sprawia wrażenie produkcji budżetowej. Znikoma liczba trybów rozgrywki i nieobecność opcji znanych z poprzednich gier wskazują, że albo ktoś chciał zaoszczędzić sporo kasy na produkcji tej gry albo dostajemy kolejną produkcję Early Access za pełne pieniądze. Brak systemu Tag, czyli wymiany zawodnika w trakcie walki jest najlepszym tego dowodem. Ten tryb rozgrywki towarzyszył serii DoA od drugiej odsłony. Teraz nagle brakuje go w grze. Dodatkowo ogólnie czuć brak tego ostatecznego dopracowania produktu i wypolerowania go przez zaprezentowaniem klientom. Świetna rozgrywka to trochę za mało by bijatyka mogła utrzymać się na rynku. W przypadku Dead or Alive 6 brakuje zarówno opcji w kwestii rozgrywki online jak i trybów dla pojedynczego gracza.

Jeśli chodzi o oprawę graficzną to jest poprawnie. Postacie i areny wyglądają dosyć dobrze, ale nie czuć tutaj wielkiego skoku w przód względem DoA 5. Powiedziałbym, że niektóre aspekty gry prezentowały się lepiej w Last Round na PC. Jednak ogólnie jest dobrze i gra wygląda bardzo przyzwoicie. Chociaż twórcy mogli odpuścić sobie ten system pocenia się postaci, który wygląda trochę komicznie. Zamiast tego ta opcja jest podkręcona na maksa i teraz po walkach bohaterowie wyglądają jak Jordan Peele ze skeczu o przeglądarce internetowej. Do gry wprowadzono system niszczenia ubrań podczas walki. Teraz odpowiednio silny cios jest w stanie rozwalić maskę postaci, potargać jej włosy lub rozszarpać ciuchy. Nie wnosi to nic do rozgrywki, ale przynajmniej w teorii sprawia, że walki wyglądają trochę bardziej realistycznie. Jeśli można mówić o jakimkolwiek realizmie w przypadku bijatyki, gdzie Kraken może porwać jednego z wojowników podczas walki na pirackim statku.

Powiem szczerze, że nie wiem co myśleć o Dead or Alive 6. Z jednej strony rozgrywka przypadła mi do gustu i mam ochotę grać dalej. Tryb DOA Quest jest naprawdę fajny a Story jest odpowiednio głupie. Z drugiej strony w grze brakuje trybów rozgrywki, w tym choćby tych dostępnych w poprzednich odsłonach. Online wypada naprawdę słabo bo mamy tylko możliwość toczenia meczy rankingowych.

Dead or Alive 6 to bardzo dobra bijatyka, która cierpi z powodu zbyt małej ilości opcji. Niestety w chwili premiery dostajemy półprodukt, który odstaje od reszty bijatyk pod względem trybów rozgrywki. Szkoda, że ludzie odpowiedzialni za ten tytuł nie przyjrzeli się koszmarnej sytuacji z premierą Street Fighter V i popełniają te same błędy co ekipa z Capcom. Obecny stan rzeczy nie napawa mnie optymizmem i mam wrażenie, że grono graczy katujących w DoA 6 nie będzie zbyt liczne.

Danteveli
4 marca 2019 - 11:21