Dragon Ball Z: Super Android 13 w 13 tweetach - Brucevsky - 5 marca 2019

Dragon Ball Z: Super Android 13 w 13 tweetach

Wakacje 1992 roku. Ledwie kilka miesięcy po drugiej kinówce z Coolerem, gdy serialowy Dragon Ball prezentował akurat polowanie Cella na Androidy, do kin trafił kolejny film pełnometrażowy w lubianym uniwersum. Tym razem Son Goku i spółka musieli zmierzyć się z inną grupą androidów stworzonych przez Doktora Gero. Jak wypada Super Android 13?

Uwaga, nisko latające spojlery!

1. Zaczynamy od wstrząsającej mieszanki doznań. Najpierw Android C17 brutalnie morduje swojego stwórcę, Dr. Gero, a moment później, już w innej scenie, oglądamy Kame Senina, Oolonga i Krilana jako pierwszych gości w kolejce na pokazy miss.

2. Twórcy nie bawią się w tworzenie skomplikowanego tła fabularnego. Goku i jego rodzinę spotykamy tym razem, gdy są w mieście na zakupach. Do metropolii przybywają dwa Androidy, C14 i C15, z misją zlikwidowania męża Chichi. Motyw? Zaprogramowana żądza zemsty.

3. Kilka wybuchów później Goku wyprowadza swoich adwersarzy na odludny teren z wielkimi lodowcami. Za nim podąża Trunks, a także Gohan i niespecjalnie chętny do angażowania się w bitwę Krilan.

4. Przedstawiony zostaje tytułowy główny zły, białowłosy Android 13. Pokrótce przypomina, że został stworzony przez komputer doktora Gero, który przejął jego żądzę zemsty na Goku. Ach ta zbuntowana sztuczna inteligencja.

5. Przez kolejne dziesięć minut oglądamy androidów obijających Trunksa i Goku. Saiyanie niespecjalnie kwapią się do okazywania pełni swoich możliwości, więc nawet nie zmieniają się w formę SSJ.

6. Za humorystyczne akcenty w filmie służą niscy wzrostem Krilan i Android 15. Pierwszy stara się unikać walki, ale i tak zawsze jakoś obrywa. A to zagubiony pocisk energetyczny, a to rzucony siłą uderzenia kompan, a to niefortunne pośliźnięcie się na lodzie. Drugi z kolei parokrotnie zapada się w grubym śniegu po same pachy, reagując na to z nieskrywaną irytacją.
7. W końcu pojawia się Vegeta, który przybywa w efektownym stylu, przypominając, że tylko on może zabić Goku. Na słowach się jego „wejście smoka” kończy, bo chwilę później oglądamy go już bezlitośnie obijanego przez Androida 15. Bardzo podobnie wyglądało to w powrocie Coolera i aż dziw, że autorzy w ciągu kilku miesięcy dwukrotnie zastosowali tę samą słabą zagrywkę.

8. Tradycyjnym motywem z kinówek jest też pojawienie się Piccolo, który przybywa na ratunek Gohanowi. Młodziak znowu włącza się do walki w złym momencie, by po chwili stanąć jak wryty i czekać na lecącą mu prosto w twarz kulę śmierci. Szkoda, że autorzy filmów DB tak często powtarzają takie schematy.

9. W końcu herosi biorą się w garść i zmieniają w Super Saiyan. Niestety autorzy poszli na łatwiznę. C14 i C15 giną w bliźniaczo podobny, oklepany sposób. Obaj przegrywają pojedynek na szarże, w stylu rycerskiego estoru, odpowiednio z Trunksem i Vegetą.

10. C13 nie specjalnie panikuje z powodu śmierci kompanów. Pochłania części poległych androidów i zyskuje potężną moc, która pozwala mu zdemolować stawiających opór bohaterów. Nie ma efektownych wymian ciosów, znów jeden z wojowników osiąga znaczną przewagę i zaczyna znęcać się nad przeciwnikami.

11. Po jednej z mocniejszych kombinacji ataków Son Goku trafia pod wodę. Zaczyna tam formować Genki Damę. Gdy wynurza się z rękami uniesionymi nad głową i jeszcze niewystarczającą kulą energii, C13 postanawia W KOŃCU zareagować. Rzucają się na niego jednak POJEDYNCZO Vegeta i Trunks, ale każdy zostaje z łatwością pokonany. W brutalny sposób należy dodać. Zwłaszcza łamanie Vegety na kolanie robi wrażenie. Szkoda tylko, że logiki w tym wszystkim brak.

12. Gdy C13 ma już zmieść bezbronnego Goku za pomocą pocisku energetycznego, Piccolo łapie go w pas i zmienia kierunek strzału. Tymczasem Son nie rzuca kuli, a pochłania jej energię jako SSJ. Zdobywa moc, która pozwala mu z łatwością powstrzymać ataki androida, a na koniec przebić go na wylot celnym ciosem pięścią. I już, wielki zły staje się przeszłością.

13. Dragon Ball Z: Super Android 13 to duży krok w tył filmowego uniwersum. Produkcja bez ciekawego tła fabularnego, oparta na utartych schematach. Zabrakło nawet jakości w podstawowym elemencie charakteryzującym DB, a więc walkach. Choreografia jest nijaka, brakuje wbijających w fotel i zapadających w pamięć ataków. Jest przewidywalnie i w efekcie nudno. To jedna ze słabszych kinówek w uniwersum. Dlatego moja ocena to zaledwie 3/10.

Zgadzasz się, że Super Android 13 zasłużył na lepszy film?

Brucevsky
5 marca 2019 - 11:16