Spędziłem wiele godzin przy przeróżnych automatach podczas częstych wizyt w salonach gier. Do moich ulubionych produkcji należały wszelkiej maści chodzone bijatyki . Gatunek ten jest nierozerwalnie związany z automatami. Dlatego wraz ze zniknięciem salonów gier i wozów Drzymały zniknęły też chodzone bijatyki. Gatunek ewoluował i przeobraził się w coś innego, co bardziej pasuje do współczesnych standardów. Mi jednak od czasu do czasu brakuje prostej, ale fajnej gry o obijaniu wszystkiego co pojawi się na ekranie. Dlatego też niezwykle ucieszyła mnie premiera The Ninja Saviors: Return of the Warriors.
Omawiana produkcja to remake gry wydanej na Super Nintendo w 1994 roku. Oryginalni twórcy powracają i dostarczają ulepszoną i dopakowaną wersję tytułu, który przez lata był bardzo trudno dostępny. Tamta gra nazywała się The Ninja Warriors, ale przy nowszej wersji zdecydowano się na trochę inny tytuł. Obstawiam że głównym powodem tego jest ułatwienie ludziom googlowania i odcięcie się od programu telewizyjnego o tym samym tytule. W każdym razie po 25 latach od oryginalnej premiery dostajemy typową chodzoną bijatykę przystosowaną trochę lepiej do współczesnych czasów.
Przyznam się bez bicia, że moja wiedza na temat The Ninja Warriors jest znikoma. Wydaje mi się, że kiedyś grałem w ten tytuł, ale nie mam 100% pewności. W końcu wiele chodzonych bijatyk zlewa mi się ze sobą i cudem jest, że do dnia dzisiejszego pamiętam nazwę Cadillacs and Dinosaurs. Jest to o tyle dziwne, że gra o robotach będących wojownikami ninja powinna mi zapaść w pamięć równie dobrze jak coś o dinozaurach i wielkich giwerach.
Akcja gry dzieje się w świecie przyszłości, gdzie nasze roboty ninja są jedyną deską ratunku przed okropnym dyktatorem. Na początku zabawy wybieramy jedną z 5 (3 roboty z oryginalnej gry i 2 nowe odblokowane po ukończeniu gry na obu poziomach trudności) maszyn. Mamy tradycyjny podział na wolniejsze i silniejsze roboty a także te bardziej zwinne i mniejsze, ale słabsze. Po zdecydowaniu się kim chcemy gracz przebijamy się przez 8 poziomów wypełnionych wrogami i pułapkami.
The Ninja Saviors: Return of the Warriors różni się od większości chodzonych bijatyk. Wynika to z tego, że cała akcja rozgrywa się tylko na jednym planie niczym w typowych bijatykach 2D lub strzelankach takich jak Metal Slug. Nie możemy więc manewrować pomiędzy wrogami lub unikać ich ataków poprzez pójście do góry czy do dołu. Efektem takiego rozwiązania jest nietypowy system walki. Na pozór tytuł ten opiera się na klepaniu dwóch czy trzech przycisków jak ma to miejsce w większości chodzonych bijatyk. W praktyce jednak mamy możliwość blokowania ciosów a nasz wachlarz ruchów jest bardziej rozbudowany i przypomina trochę system ciosów specjalnych z bijatyk 2D od Capcom czy SNK. To sprawia, że w The Ninja Saviors: Return of the Warriors gra się trochę inaczej niż produkcje takie jak wspomniane już Cadillacs and Dinsaurs, Golden Axe czy Final Fight.
Zmiany nie są może kolosalne, ale sprawiają, że rozgrywka jest unikatowa i zmusza nas do nauczenia się grać w trochę inny sposób. Ja zazwyczaj byłem przyzwyczajony do uciekania przed atakami by je uniknąć. Tutaj musiałem korzystać z konkretnych technik i blokowania sprawiających, że rozgrywka staje się bardziej taktyczna niż w grach takich jak Punisher, gdzie znaczenie ma to kiedy użyjemy ataku specjalnego i z której broni korzystamy.
To dosyć unikatowe rozwiązanie staje się naprawdę interesujące podczas rozgrywki w trybie kooperacji. Przez to, że wszyscy poruszamy się na jednej osi współpraca z kumplem przypomina bardziej sceny z filmów kung fu, gdzie dwóch wojowników odpiera armię wrogów stojąc do siebie plecami. To w połączeniu ze stosunkowo małym obszarem akcji zaprezentowanym na ekranie nadaje The Ninja Saviors: Return of the Warriors unikatowy klimat. Nie powiem, żebym automatycznie stał się olbrzymim fanem tych rozwiązań, ale doceniam je jako ciekawą odskocznię od znanego mi schematu.
The Ninja Saviors: Return of the Warriors nie jest przesadnie długą grą. Mamy osiem poziomów, które nie powalają specjalnie ani długością ani zróżnicowaniem. Po jednokrotnym przejściu gry odblokowujemy wyższy poziom trudności i mamy możliwość zagania nowa postacią. Tym co ma napędzać tytuł jest jak najszybsze przechodzenie poziomów i związany z tym ranking. Mamy więc produkcje, która ma starczyć nam na trochę dłużej niż ta niecała godzinka potrzebna do jednokrotnego przejścia gry.
Dodam jeszcze to, że klimatyczna oprawa audiowizualna i totalne retro tej produkcji przeniosły mnie do czasów dzieciństwa i wizyt w salonach gier jakie nie tak dawno przypomniałem sobie podczas podcastu o tej tematyce. Może mój bardzo pozytywny odbiór tej produkcji podyktowany jest nostalgią? Trudno do końca powiedzieć bo gier takich jak The Ninja Saviors: Return of the Warriors się już po prostu nie robi. Zostały one zastąpione czym innym. Ja jednak lubię od czasu do czasu powracać do tych prostszych, mniej rozbudowanych tytułów, które stawiają po prostu na frajdę. Ta produkcja dostarczyła mi właśnie sporą dawkę tego, co sprawia, że wciąż odpalam stare gierki z NESa, SNESa i tak dalej. Nie wiem czy bez tego można przy tej dosyć prymitywnej produkcji bawić się dobrze. Wiem jednak, ze osoby poszukujące oldschoolowych wrażeń będą zadowolone tym co oferuje The Ninja Saviors: Return of the Warriors.
Fani chodzonych bijatyk powinni być zadowoleni z tego co oferuje im The Ninja Saviors: Return of the Warriors. Mamy dopakowana wersję produkcji, która te 25 lat temu była świetną grą. Fanie, że dodano odrobinę nowych rzeczy do gry i zadbano o przedłużenie żywotności tego tytułu. Trochę szkoda, że nie pokuszono się o odrobinę więcej plansz, albo jakiś tryb remiksujący dostępne poziomy tak by jeszcze wydłużyć czas jaki możemy spędzić z tym tytułem. Mimo wszystko posiadacze Switcha i PlayStation 4 dostają naprawdę fajną oldschoolową chodzoną bijatykę, która nadal jest niezwykle grywalna.