Recenzja: Hajmdal - Bunt - Froszti - 6 września 2019

Recenzja: Hajmdal - Bunt

Pan Dariusz Domagalski nie zasypuje gruszek w popiele i trzecia część serii Hamjdal po raz kolejny zachwyca czytelników wartką akcją. Tym razem jednak ludzcy bohaterowie zostaną postawieni w sytuacji, która nie przyniesie im chwały i zaszczytów, wręcz przeciwnie czeka ich ból, cierpienie, rezygnacja a niektórych z nich nawet śmierć.

Chwila relaksu w cierniu wielkiego gazowego giganta, którym był Monarcha, nie trwała zbyt długo. Wróg w końcu ich odnalazł i po raz kolejny drednot musiał uciekać w bezkres kosmosu. Admirał postanowił przeprawić się przez niezbyt gościnne tereny Cesarstwa Bahiriańskiego, wymuszając na załodze jednostki codzienną walkę z przeciwnikiem. Nikt nie zna dokładnego miejsca docelowego, do którego się udają, co nie przysparza dowództwu zbyt wielu zwolenników. Ludzie zaczynają czuć się zmęczeni ciągłą walką a zwarty i zgrany kolektyw, z którym mieliśmy do czynienia z w tomie drugim, zaczyna się coraz bardziej sypać. Coraz częściej w ciemnych zakamarkach jednostki pojawiają się głosy podważające kompetencje admirała. Przysłowiowym gwoździem do trumny była decyzja pomocy lokalnej władzy w złapaniu pewnego osobnika, który przeciwstawia się władzy cesarskiej. Cześć załogi nie zgadza się z decyzją dowódcy, że teraz będą oni polować na przywódcę rebeliantów, który stara się walczyć z tyranią obecnego władcy. Nawet jeśli nagrodą za jego schwytanie ma być naprawa jednostki i otrzymanie stosownych zapasów. Moment, kiedy jednostki bojowe zostają wysłana na wspomnianą misję, staje się punktem zapalnym dla spiskowców, którzy wzniecają bunt. W ludziach rodzą się prawdziwe demony i zachowują się gorzej niż zwierzęta. Sytuacja szybko wymyka się spod kontroli, tym bardziej że na pokładzie wciąż są ludzie, którzy wspierają stanowisko dowódcy. Rozpoczyna się bratobójcza walka, w której może być tylko jeden zwycięzca. W tym czasie gdzieś po drugiej stronie galaktyki grupka ludzi budzi się na statku pajęczaków. Nie wiedzą jakim cudem przeżyli i co wokół nich się dzieje, jedno jest jednak pewnie, nie zamierzają pozostać na statku wroga ani chwili dłużej i nie oddadzą swojego życia bez walki.

Autor po pierwszych dwóch tomach, w których ludzie zostali pokazani jako heroiczne i bohaterskie jednostki, tym razem przyszykował dla czytelników coś zupełnie innego. Stara się on w dość ciekawy sposób pokazać, że w każdym człowieku drzemią mroczne demony, które tylko czekają na uwolnienie. Wielki zwarty kolektyw, który działa dla dobra ogółu to tylko mrzonka. W tak wielkim skupisku ludzi prędzej czy później musiało dość do konfliktu. Chociaż nie musiał on od razu przeradzać się w dość krwawą walkę, ale nie mogło być inaczej jeśli na czele buntu stoi żądna władzy osoba. Cała sprawa walki o władze jest tutaj odrobinę zbyt przewidywalna, wiadomo jak cała sytuacja może się zakończyć. Dlatego też wątek ten pokazany jest z perspektywy poszczególnych jednostek, które stoją, bo przeciwległych stronach barykady, co sprawia, że czytelnik do końca nie będzie wiedział, kto przeżyje bunt. W przypadku trzeciego tomu serii, mamy do czynienia z trzema różnymi miejscami akcji, pomiędzy którymi autor umiejętnie lawiruje w taki sposób, aby, żaden z poruszonych tutaj wątków nie wydał się nużący. Walka na pokładzie Hajmdala, żołnierze wysłani na ważną misję na obce planety, gdzie nic nie idzie, tak jak planowano i pokład jednostki pajęczaków gdzie grupka ocalałych walczy o przetrwanie. Trzeci ze wskazanych tutaj wątków wydaje się najciekawszy i rozwija on dość znaczącą główną fabułę serii, odkrywając jednocześnie przed czytającym nowe tajemnice.

Podobnie jak w poprzedni tomie, naziemne potyczki są opisane dość szczegółowe, dzięki czemu można poczuć ich dynamikę. Bardzo dobrze opisane są również emocje, które towarzyszą grupce ocalałych na pokładzie Toch-em. Ci, którzy jakimś cudem przeżyli, odczuwają nie tylko strach i wściekłość, ale również smutek widząc wokoło siebie tysiące osób, które nie miały tyle szczęścia. Cała historia ciągle ewoluuje, trzymając stosunkowo dobry poziom, mając jednak swoje gorsze momenty (nadal trochę leży opisywanie potyczek w kosmosie, w porównaniu z tymi naziemnymi są one zbyt mdłe – ale to ocena czysto subiektywna).

Jak na razie w przypadku serii Hajmdal, trudno nie być powtarzalnym piszą podsumowanie kolejnej recenzji. Nadal mamy do czynienia z naprawdę niezłą powieścią sci-fi, nastawioną głównie na akcję i taką, która na pewno powinna spodobać się nastoletniemu czytelnikowi. Nadal będę jednak twierdził, że starszy odbiorca również znajdzie tutaj coś dla siebie, pod warunkiem, że szuka czegoś widowiskowego i rozrywkowego po ciężkim dniu pracy.

Radosław „Froszti” Frosztęga



Książkę do recenzji udostępniło wydawnictwo Drageus Publishing House.

Froszti
6 września 2019 - 10:10