Czasem zastanawiam się nad tym, jak myślą decydenci growego światka. Dlaczego dana gra otrzymuje kontynuację, a inny tytuł skazany jest na zapomnienie? Czemu Eternal Darkness czy Forbidden Siren zostają porzucone, podczas gdy jakaś inna seria jest mielona w nieskończoność? Te przemyślenia na pewno nie mają nic wspólnego z trzecią odsłoną cyklu Rock of Ages. W końcu Rock of Ages 3: Make and Break musi być tak dobre, jak dwie części wydane wcześniej.
Rock of Ages 3: Make and Break rozpoczyna się scenami z Odysei Homera, gdzie Odyseusz i załoga muszą przechytrzyć cyklopa Polifema. Sceny z eposu zostają przedstawione w humorystyczny sposób, po czym dochodzi do wariacji na temat wydarzeń z utworu. Posejdon sprawia, że Odyseusz nie trafi szybko do domu. Jednak tym razem powodem tego stanu rzeczy jest podróż w czasie od samego początku, gdy na Ziemi było tylko spaghetti aż do XX wieku. Mamy więc kolejny zwariowany pomysł i skakanie po epokach jak to na Rock of Ages przystało.
Rozgrywka jest tutaj stosunkowo prosta. W końcu to gra o wielkim kamieniu toczącym się w dół w stronę bazy wroga. Naszym głównym zadaniem jest omijanie przeszkód, pułapek i innych utrudnień stojących na drodze do wrót wroga. Z jakiegoś magicznego powodu nasz głaz potrafi skakać, co jest niezwykle przydatne w przypadku szczelin. Kiedy już stoczymy się w dół, to rozpoczyna się druga faza zabawy. W trakcie, gdy nasi ludzie przygotowują kolejnego kamora mamy czas na rozstawianie pułapek na wroga, który stara się zniszczyć naszą bazę swoim głazem.
Mamy sporo opcji i wraz z postępami w grze odblokujemy kolejne przeszkadzajki. Podobnie jest z różnymi typami głazów, które różnią się pomiędzy sobą statystkami. To w połączeniu z coraz bardziej zwariowanymi planszami sprawia, że rozgrywka nie jest przerażająco monotonna.
Sam pomysł na grę wydaje się tutaj trochę głupi, ale Rock of Ages 3 sprawia sporo frajdy w ten sam sposób co poprzednie odsłony serii. Lekka i przyjemna wersja Super Monkey Ball z dziwnymi przeszkodami, satysfakcja z ich rozwalania i elementem budowania wieżyczek i innych utrudnień dla wroga. Wszystko razem sprawdza się dosyć dobrze, choć z początku może być bardzo chaotyczne. W końcu przełączamy się pomiędzy elementami tower defense a sterowaniem gigantyczną kulą, która musi omijać i pokonywać przeszkody zbudowane przez wroga.
Rock of Ages 3 to nie tylko dziwaczna kampania. W nasze ręce oddano też kilka dodatkowych trybów rozgrywki i kreator poziomów, który ma zapewnić długie życie temu tytułowi. Bawienie się w tworzenie nowych map do rozwałki nie jest czymś, co mnie zbytnio interesuje, ale jeśli pojawi się jakaś społeczność i powstaną ciekawe plansze, to na pewno z tego skorzystają gracze tacy jak ja. Jeśli chodzi o wspomniane już dodatkowe tryby to mamy takie bajerki jak Humpty Dumpty Mode, gdzie zamiast głazem sterujemy jajkiem, które bardzo łatwo się rozbija. Jest też Avalanche stawiające na strategię i obronę naszej bazy przed falami mniejszych i większych głazów.
Jeśli chodzi o rozgrywkę dla wielu graczy to mamy multiplayer zarówno w wariancie lokalnym, jak i online. Szybkie starcia ze znajomymi sprawdzają się naprawdę dobrze i sprawiają sporo frajdy. Z online może być trochę gorzej, bo znalezienie innych graczy chętnych do gry nie jest łatwe. Możliwe, że wynika to z tego, że trzecia część głazowego cyklu pojawiła się trochę znikąd i nie było zbyt wiele o niej słychać? Może też chodzi o poważne problemy techniczne.
Niestety nowy deweloper trochę pokpił sprawę i trzecia część Rock of Ages leży od strony technicznej. Bugi, glitche i wszystkie inne problemy utrudniające lub wręcz uniemożliwiające grę to tutaj norma. Często zdarzy się, że nasz głaz utknie w terenie lub spadnie w niekończącą się przepaść. Do tego gra potrafi się wywalić sama z siebie do pulpitu. O mniejszych problemach nawet nie wspominam. Wszystkie kwestie techniczne są po prostu uciążliwe i jak dla mnie na ten moment zabijają tytuł. Nie mam ani cierpliwości, ani chęci użerać się z nieustannie wywalającą się grą.
Oprawa audiowizualna jest tutaj równie unikatowa co fabuła i rozgrywka. Mamy naprawdę nietuzinkową grę, która nie przypomina nic poza swoimi poprzednikami. Latający cyrk Monty Pythona jest pierwszą i tak naprawdę jedyną rzeczą, jaka przychodzi mi do głowy, kiedy myślę o wyglądzie Rock of Ages 3 Mieszanka stylów z postaciami wyglądającymi, jak wydzieranki wzorowane między innymi na greckiej sztuce, które ktoś używa do szkolnego przedstawienia. Oprawa audiowizualna wzorowana na kultowym programie telewizyjnym pasuje idealnie, do tego czym jest ta gra. Nawet humor przedstawiony w kampanii stara się uderzać w podobne absurdalne i surrealistyczne tony co Monty Python. Nie wychodzi tutaj to tak dobrze, jak w przypadku brytyjskiej grupy, ale i tak mamy coś bardzo unikatowego, jeśli chodzi o gry.
Chciałbym napisać sporo dobrego o Rock of Ages 3: Make and Break. Niestety problemy techniczne mi to uniemożliwiają. Mój czas z tym tytułem przepełniony był frustracją, bo zdecydowanie zbyt często musiałem restartować zabawę z powodu jakiegoś błędu. Z tego powodu zamiast zabawy czekał mnie festiwal nerwów i wkurzenia. Szkoda, bo tytuł sam w sobie ma potencjał i może bawić równie dobrze, jak poprzednie odsłony. Można liczyć, że z czasem sytuacja się poprawi. Jeśli tak będzie to może wtedy warto zastanowić się nad zakupem Rock of Ages 3: Make and Break.