Krótka piłka - Moero Crystal H - Danteveli - 24 września 2020

Krótka piłka - Moero Crystal H

Nintendo Switch stało się godnym następcą PlayStation Vita. Konsola japońskiego giganta oferuje nam masę gier indie, interesujące produkcje, a także sporo dziwacznej japońszczyzny. Chyba nie trudno domyśleć się, do której z wymienionych kategorii należy Moero Crystal H? Czy ta gra role playing o niewiele mówiącym tytule to kolejna perełka?

Moero Crystal H to port tytułu wydanego kilka lat temu na Vitę. Sama gra należy do praktycznie nieznanego na zachodzie cyklu Genkai Tokki. Gry z tej serii charakteryzują się mieszanką RPG i rzeczami ecchi z mini gierkami o rozbieraniu dziewczyn i postaciami krzyczącymi w ekstazie. Nie trudno się domyśleć, dlaczego ten mocno niszowy produkt nie podbił serca graczy poza Japonią.

Już sam wstęp gry dobrze oddaje to, z jakim tytułem będziemy mieli do czynienia. Akcja Moero Crystal H rozgrywa się w świecie, gdzie najpotężniejszym artefaktami są pewne majtki i biustonosz. Nasz bohater jest świadkiem kradzieży jednego z tych przedmiotów ze świątyni. W ten sposób młody chłopak zostaje wplątany w grubszą aferę i będzie mógł spotkać przeróżne kapłanki, boginie i masę dziwnych postaci. Osobiście miałem problem z potraktowaniem fabuły i postaci na poważnie, ale twórcy starali się chyba stworzyć ze śmiesznymi momentami, a nie parodię innych produkcji RPG o niepozornym bohaterze.

Jak przystało na pierwszoosobowy dungeon crawler, w grze spędzimy sporo czasu na eksploracji różnych podziemi i lochów walcząc z potworami w systemie turowym. Poza tym na powierzchni będziemy budować relacje z postaciami.

Ciekawym elementem rozgrywki jest to, że nasz bohater oddelegowany został do roli wsparcia dla walczących dziewczyn. Nie może on atakować a jedynie korzystać z przedmiotów i ładować lub rozdysponować energię wzmacniającą bohaterki. Jest to dosyć interesujące posunięcie, bo z automatu mamy jedną postać zajmującą się podbijaniem umiejętności kompanów.

System walki nie jest tutaj przesadnie rozbudowany, ale mamy trochę opcji i gra jest na tyle trudna, że przemierzanie podziemi to nie bułka z masłem.

Do tego dochodzi fajny aspekt łapania potworów. Wynika to z tego, że nowe towarzyszki do naszej ekipy przyłączamy, pokonując je w lochach w określony sposób. Dzięki temu mamy z czego wybierać, jeśli chodzi o naszą drużynę.

Deserem jest mini gierką w stylu shoot em up, gdzie pokonując kolejne sekcje, wzmacniamy naszą postać. To jest ten najbardziej „kontrowersyjny” element gry. Latamy „wackiem” i strzelamy do leżącej czy tam wypiętej dziewczyny słysząc, jak ona jęczy. Taka zabawa może się chyba kojarzyć tylko z jednym.

Przez lata uodporniłem się na dziwactwa, jakie widzimy w grach, zwłaszcza tych japońskich z podtekstem seksualnym. Dlatego ten tytuł nie zrobił na mnie olbrzymiego wrażenia w tej kwestii. No, ale to też nie moje klimaty, więc trudno jest mi się ustosunkować do tego, jak bardzo ten element Moero Crystal H rzuca się w oczy i czy może przeszkadzać w graniu. Wydaje mi się, że nie, ale mam za sobą takie perełki jak Senran Kagura, więc mogę być w błędzie.

Oprawa audiowizualna niestety nie powala tutaj i nie ma czego chwalić. Mówimy w końcu o tytule, który kilka lat temu debiutował na PlayStation Vita. Design postaci, wygląd potowrów i to, jak prezentują się lokacje jest niezbyt ciekawe.

Moero Crystal H to niezła gra typu dungeon crawler, która może odstraszać cześć graczy przez swój specyficzny klimat. Podejrzane mini gierki i walki gdzie trzeba zrywać z postaci ubrania, to coś, co nie przypadnie do gustu każdemu. Pod tą bardzo japońską warstwą dziwactw skrywa się jednak naprawdę solidny DRPG, który sprawdza się bardzo dobrze na Switchu. Dlatego warto się zastanowić jak bardzo podoba nam się (lub przeszkadza) element ecchi w grze. Od tego zależy czy Moero Crystal H to pewniak, czy też gra, z którą mogą być problemy.

Danteveli
24 września 2020 - 07:26