Krótka piłka - Clea - Danteveli - 5 listopada 2020

Krótka piłka - Clea

Pisałem o tym pewnie z tysiąc razy, ale gry niezależne mają się naprawdę dobrze. Praktycznie co miesiąc pojawia się indyk godny naszej uwagi. Z mojej perspektywy ta tendencja jest najbardziej ewidentna przy horrorach. Od dłuższego czasu bawię się lepiej przy straszakach z itch.io niż produkcjach AAA. Moja sympatia do niezależnych straszaków jest powodem, dla którego postanowiłem sprawdzić Clea.

Clea rozpoczyna się w dosyć interesujący sposób. Bohaterka gry wraz z bratem celebruje swoje urodziny. Impreza zostaje szybko przerwana przez przybycie nieproszonych gości. Od tego momentu Clea musi walczyć o przetrwanie. Mamy tu do czynienia z jedną z tych historii, gdzie od początku wiemy, że coś jest nie tak. Praktycznie od pierwszych zdań gry wiemy, że główna bohaterka jest powiązana z jakąś tajemnicą, a wszystko dookoła niej jest podejrzane. Jest to całkiem fajne rozwiązanie, które skutecznie wciąga. Jednak muszę przyznać, że praktycznie od razu w głowie zapaliła mi się lampka i obstawiałem, który z trzech typowych wariantów będzie twistem tej produkcji.

Rozgrywka w Clea to wariacja na temat Clock Tower. Mamy grę 2D, gdzie przemierzamy tajemniczą willę i unikamy kontaktu z przeciwnikiem. Jesteśmy bezbronni i chowanie się o szafach i za drzwiami lub ucieczka jest naszym jedynym wyjściem. Co jakiś czas trafią się proste zagadki i puzzle, ale większość gry poświęcona jest powolnemu przemierzaniu korytarzy i nasłuchiwaniu czy wróg jest w pobliżu.

Powrót do tych rozwiązań pamiętających czasy SNESa działa. Skradanie się jest emocjonujące i przez to, że mówimy o grze 2D, gdzie bohaterem jest dziecko przeciwnicy nie są łatwi do ominięcia jak choćby ma to miejsce w Remothered. To sprawia, że potencjalnie łatwiej spanikować, gdy tylko zobaczymy coś na ekranie.

Clea sprawdza się całkiem dobrze jako gra grozy dzięki ciągłej atmosferze niepokoju. Prawie nigdy nie jesteśmy w 100% bezpieczni, a fabuła potęguje wrażenie, że coś jest bardzo nie tak. Może nie brzmi to zbyt oryginalnie lub interesująco, bo podobnych gier jest cała masa. Przyznam jednak, że tutaj straszenie wychodzi całkiem zgrabnie jak na indyka ze skromnym budżetem i bez eksplozji flaków na ekranie.

Oprawa graficzna tej produkcji jest dla mnie odpychającą. Mam wrażenie, że to połączenie jakiegoś stylu anime z ilustracjami z książeczek dla dzieci. Nie lubię takiej estetyki i dla mnie ten typ designu jest po prostu kiepski. Muszę jednak przyznać, że sprawdza się on w miarę dobrze. Od razu patrząc na ekran, wiem, że ten tytuł to niskobudżetowy horror. Ekrany śmierci przypominają mi trochę indyki z RPG Makera.

Clea to indyk na jedno czy dwa posiedzenia. Krótka gra dostarcza nam horrorwą historyjkę skoncentrowaną na chowaniu się i uciekaniu, co sprawdza się tutaj całkiem dobrze. Cała gra jest adekwatna i może się podobać fanom survival horrorów w stylu Clock Tower. Jest to raczej coś skierowanego głównie do entuzjastów tego typu produkcji, ale osoby szukające szybkiej dawki grozy mogą znaleźć tutaj coś godnego uwagi.

Danteveli
5 listopada 2020 - 08:28