Jednym z wielu elementów, które ukształtowały moje dzieciństwo, było kino kopane. Wychowałem się na filmach o obijaniu twarzy. Pewnie kasety VHS z klasykami z Hongkongu miały wpływ na moje zainteresowanie Azją i kulturą tamtejszych krajów. Z tego powodu darzę sympatią wszelkiej maści chodzone bijatyki. Spędzałem z nimi masę czasu w salonach arcade i do dzisiaj lubię pograć zarówno w starsze, jak i nowsze gry tego typu. Najnowszy tytuł, w jaki przyszło mi zagrać w pewien sposób łączy w sobie oba młodzieńcze zamiłowania. Czy Cobra Kai: The Karate Kid Saga Continues to dobra lekcja sztuki walki, czy może kopniak w twarz?
Cobra Kai to zaskakująco udany serial, który kontynuuje historię z filmu Karate Kid. Pomysł na dodanie głębi „złemu kolesiowi” z oryginalnego filmu był genialny i sprawdza się bardzo dobrze. Akcja gry umiejscowiona jest po wydarzeniach z pierwszego sezonu, gdy dwaj rywale z pierwszego filmy Danie LaRusso i Johny Lawrence otworzyli swoje szkoły karate. Podobnie jak w przypadku serialu, w grze chodzi o konflikt pomiędzy obiema szkołami. The Karate Kid Saga Continues stara się wprowadzić do rozwałki odrobinę fabuły poprzez trochę dialogów i krótkie scenki przybliżające nam motywację postaci. Nie jest to jednak nic wybitnego, ale fajnie, że ktoś próbował wytłumaczyć nam, dlaczego bohaterowie filmu biegają po mieście i obijają setki typków w centrach handlowych i na ulicach.
Cobra Kai: The Karate Kid Saga Continues to chodzona bijatyka jakich wiele. Przynajmniej tak wydaje się na początku. Mamy dostęp do dwóch standardowych ataków, uniku i podskoku. Do tego dochodzi trochę umiejętności specjalnych. Możemy poodnosić przedmioty i atakować nimi wrogów. Interesująco zaczyna się robić dzięki systemowi wykorzystywania elementów otoczenia do unikatowych ataków. Możemy na przykład wrzucić wroga do toalety albo wsadzić go do kosza na śmieci. Ten prosty bajer był dla mnie oznaką, że Cobra Kai: The Karate Kid Saga Continues zaoferuje nam trochę więcej niż większość podobnych tytułów. Dalej było tylko lepiej, bo ten tytuł oferuje sporo interesujących rozwiązań.
Ciekawym pomysłem na rozgrywkę jest to, że do naszej dyspozycji oddano 4 postaci pomiędzy którymi możemy się swobodnie przełączać. Do tego system combo połączono w interesujący sposób z przywracaniem do życia poległych wojowników. Jeśli wykręcimy odpowiednio dużą kombinację ataków bez oberwania od wroga to „wskrzesimy”, któregoś z towarzyszy. Niby nie jest to nic wielkiego, ale wydaje mi się, że to dobra zachęta do lepszego poznania tajników systemu walki tego tytułu.
Fajnym aspektem tytułu jest sporo opcji rozwoju postaci. Każdy z bohaterów ma własne drzewko umiejętności z 4 skillami, które mają dwie alternatywne ścieżki rozwoju. Do tego dochodzi jeszcze osobne drzewko z 4 umiejętnościami naszego dojo. Daje to każdemu z bohaterów dostęp do 8 ataków specjalnych. Mamy lekki wpływ na to, jak te specjale będą działały, co jest naprawdę interesującym rozwiązaniem. Daje to produkcji odrobinę głębi i zachęca do pokonywania kolejnych przeciwników. W końcu z rozwalanie typków nagradzani jesteśmy monetami służącymi do ulepszania postaci i skillów. Wychodzi to grze na dobre, bo starcia nie nużą się tak bardzo.
Jeśli chodzi o zastrzeżenia to mam dwa główne. Pierwszym jest sterowanie. Mam wrażenie, że postacie poruszają się zbyt sztywno/wolno i trzeba przyzwyczaić się do tego tempa chodzenia naszych wojowników. Korzystanie z aż 8 skilli rozlokowanych pod kombinacją trigger plus jeden z przycisków możne być odrobinę chaotyczne. Jest tego po prostu zbyt dużo i interfejs nie pokazuje dostatecznie dobrze, kiedy dana umiejętność jest gotowa do odpalenia. To tylko drobnostka i z czasem ma się wyczucie, ale na początku myliłem ataki z LT z tymi z RT. Drugim problemem jest długość poziomów Mam wrażenie, że każda z map jest o jakieś 20% zbyt długa, przez co partyjka odrobinę się nuży. To kwestia preferencji, ale za długie poziomy po prostu zaczynają męczyć.
Oprawa audiowizualna jest poprawna, chociaż muszę przyznać, że z początku styl graficzny gry potrafi odrzucić. Cobra Kai: The Karate Kid Saga Continues wygląda jak jakaś kiepska bajka czy kreskówka na bardzo niskim budżecie. Postacie wyglądają jakoś dziwnie i wszystko jest takie meh. Da się do tego przyzwyczaić, ale szkoda, że nie pokuszono się o coś bardziej interesującego dla oka.
Kiedy usłyszałem o Cobra Kai: The Karate Kid Saga Continues byłem przekonany, że to kolejny crap na licencji serialu, który jakimś cudem i wbrew wszystkiemu jest dobry. Z tą grą jest podobnie. Nieznany deweloper i wydawca bez mega reputacji plus gry na licencji nie wróżą nic dobrego. Biję się w pierś, bo byłem w błędzie. To jest naprawdę fajny tytuł, który przyciągnął mnie na dłużej niż się tego spodziewałem. Jest trochę utyskiwania na długość poziomów i trochę sztywne poruszanie się postaci, ale to nie są poważne wady. Nawet oprawa graficzna jest do przebolenia, mimo że kreskówkowy styl wygląda słabo. Zalety zdecydowanie przewyższają wady i jestem pod sporym wrażeniem tego, co udało się deweloperom.
Cobra Kai: The Karate Kid Saga Continues to zaskakująco dobra i rozbudowana chodzona bijatyka. Nie jest to tytuł idealny i kilka elementów na pewno da się poprawić, ale i tak jest naprawdę dobrze. Dwie całkiem długie kampanie, sporo lokacji i przeciwników a do tego świetny system rozwoju postaci i masa umiejętności dla bohaterów. Podobnie jak w przypadku serialu, na którym bazuje ta gra, możemy mówić o bardzo miłej niespodziance dla fanów. Jeśli ktoś jest w stanie przeboleć przeciętną oprawę graficzną i trochę zbyt sztywne sterowanie to zdecydowanie zachęcam do sięgnięcia po ten tytuł.