Krótka piłka - Morbid: The Seven Acolytes - Danteveli - 6 stycznia 2021

Krótka piłka - Morbid: The Seven Acolytes

Czasem żartuje sobie, że mój gust jest tak niezwykle niszowy, że nikt inny nie podziela moich opinii na temat gier. W końcu znacznie większe wrażenie niż  gigantyczne produkcje od Sony robią na mnie dziwaczne japońskie produkcje i tytuły z segmentu indie.  Może moje opinie nie są jednak tak bardzo nietypowe jak mi się wydaje. W końcu na rynek trafiają produkcje takie jak Morbid: The Seven Acolytes. Gra indie łącząca w sobie horror, role playing i Lovecrafta to mój typ na GOTY. Tylko czy tak jest w przypadku Morbid: The Seven Acolytes?

Fabuła tego tytułu jest odpowiednio mroczna. Wcielamy się bowiem w ostatnią wojowniczkę ze specjalnej organizacji, której celem było uratowanie świata przed siłami ciemności. Zadanie się nie powiodło i teraz na nasze barki spada misja zabicia siedmiu akolitów służących mrocznym bogom.

Mroczny świat Morbid zostaje przedstawiony nam w skrawkach. Sporo możemy się domyśleć, przemierzając zniszczone miasteczka pełne zwłok i potworów. Resztę dopowiedzą nam NPC wraz ze swoimi questami, a także informacje powiązane z przedmiotami czy przeciwnikami. Sprawdza się to dosyć dobrze i pasuje do klimatu produkcji.

Morbid: The Seven Acolytes to gra role playing z nastawieniem na akcję. Przemierzamy lokacje pełne wrogów, z którymi walczymy w czasie rzeczywistym. Korzystamy ze zdobywanych po drodze broni, a unik jest podstawą przetrwania. Można powiedzieć, że twórcy inspirowali się trochę ostatnimi produkcjami From Software i chcieli przenieść ich formułę do gry z rzutem izometrycznym. Mam wątpliwości czy to się udało. Jak na mój gust rozgrywka jest zbyt powolna i ślamazarna. Zastosowanie systemu staminy tylko wszystko spowalnia i wydłuża. To chyba efekt tego, że stamina wyparowuje tak szybko, że więcej czasu spędzamy na czekaniu niż walce. Samej grze brakuje też trochę głębi. System rozwoju naszej bohaterki nie jest interesujący, a uzbrojenie jest sztampowe i raczej słabe. Nie byłem w stanie znaleźć czegoś, co specjalnie przypadłoby mi do gustu. 

Za to muszę pochwalić oprawę graficzną tej gry. Morbid: The Seven Acolytes wygląda obleśnie i kojarzy mi się z Widmem na Innsmouth H.P. Lovecrafta. Wszędzie walają się flaki, i jakieś rybie pozostałości, z których rośnie coś okropnego. Co jak co, ale ten tytuł ma odpowiedni klimat kojarzący się z dobrym horrorem. 

Morbid to tytuł, który powinien mi się strasznie podobać. Estetyka inspirowana horrorem i uderzająca gdzieś w rzeczy kojarzące mi się z Lovecraftem to zdecydowanie mój typ. Action RPG też należy do kręgu gatunków, które lubię i są mi bliskie. Jednak ten tytuł nie przypadł mi do gustu i nie byłem w stanie dobrze bawić się podczas sesji z tą grą. Nie wiem, czy to efekt tego, że twórcy za bardzo chcieli postawić na mroczny klimat i atmosferę dark fantasy? Może to wina rozgrywki, która po prostu mi nie pasuje przez swoje tempo i moim zdaniem słabo zaimplementowany system staminy? Obstawiam, że po trochę jednego i drugiego dało taki, a nie inny efekt.

Nie mam wątpliwości, że Morbid: The Seven Acolytes przypadnie do gustu pewnej grupie graczy. W końcu jest tu sporo fajnych patentów, które mogą się podobać a sama gra ma styl. Ja niestety nie należę do tego grona i nie bawiłem się zbyt dobrze. Dla mnie to tylko kolejny poprawny tytuł, który stara się przenieść formułę soulslike do segmentu gier indie. Mam jednak wrażenie, że grałem już w gry, które zrobiły to znacznie lepiej lub bardziej efektownie.

Danteveli
6 stycznia 2021 - 15:25