Umiejscowienie akcji gry w fikcyjnym europejskim mieście XVII wieku sprawia, że jestem zainteresowany. Dorzucenie do tego elementów folkloru i oryginalnej fabuły sprawia, że dany tytuł ląduje na mojej liście do sprawdzenia. Dlatego też wiedziałem, że muszę dać szansę Black Legend. Czy poświecenie czasu na ten tytuł było dobrą decyzją?
Black Legend rozpoczyna się wprowadzeniem informującym graczy, ze pewien kult oddany Mefisto ma plany przywołać swego pana. W efekcie ich działań miasto pogrążone jest we mgle wywołującej szaleństwo, a ulice pełne są zagrożeń. Nasz bohater wraz ze swoimi kompanami wyrusza na misje przywrócenia porządku i pokonania zła.
Fabularnie nie ma tu mowy o niczym bardzo odkrywczym, ale Black Legend dostarcza nam świetną atmosferę. Wyludnione miasto z pojedynczymi mieszkańcami zabarykadowanymi w swoich domach, złowieszcza mgła i ulice, po których grasują obłąkani kultyśc,i sprawdza się świetnie i wciąga gracza. Ktoś nawet pokusi się o porównania z hitem od From Software dostępnym na PlayStation 4, gdzie sny były istnym koszmarem.
Podstawą rozgrywki jest walka w systemie turowym z poruszaniem się po polach i wykonywaniem ataków. Tym, co wyróżnia Black Legend, jest tak zwany system alchemii, gdzie ataki nakładają określone typy statusów (humorów) na wrogów, które to możemy przemieniać w spore obrażenia, używając odpowiednich katalizatorów.
Ponadto mamy ciekawy system klas, pozwalający na częste zmienianie zawodów i korzystanie z wybranych umiejętności z innych klas. Do tego fajny system skillów, których uczymy się poprzez używanie konkretnych broni. Gra zachęca nas do próbowania różnych kombinacji, tak by stworzyć postać jak najbardziej pasującą pod nasz styl gry. Takie rozwiązanie bardzo przypadło mi do gustu i pod tym względem Black Legend oferuje naprawdę sporo ciekawych kombinacji.
Niestety same starcia są trochę sztywne. Brak widowiskowych elementów czy ciekawych animacji sprawia, że potyczki mogą się trochę ciągnąć. Szkoda, że potyczki nie są zrobione w jakiś interesujący wizualnie sposób. Po prostu brak im dynamiki i szczerze wyglądają trochę jak grupa ludków machających do siebie, po czym ktoś niby ginie. Nie będzie to problemem dla każdego, ale mam wrażenie, że gdyby zaoferowano, chociaż coś odrobinę bardziej przykuwającego uwagę, to gra zyskałaby na tym sporo.
Poza pojedynkami mamy też całkiem sporo eksploracji opuszczonego miasta. Szukamy przydatnego sprzętu, ludzi, którym należy pomóc i chętnych do dołączenia do naszej drużyny wojowników. Dzięki temu, że w grze nie ma typowych markerów i mapy jesteśmy zdani na czytanie znaków drogowych i błąkanie się po ulicach XVII miasta. Jest to naprawdę fajne rozwiązanie, które przypomniało mi o minionych czasach i przygodach w takich tytułach jak Morrowind, gdzie trzeba było się trochę namęczyć, nim trafiło się do celu. Daje to też okazję, by wsiąkać klimat porzuconego miasta.
Black Legend sprawia trochę wrażenie gry komputerowej, która wylądowała na konsolach. Może jestem w błędzie, ale jakoś takie uczucie towarzyszyło mi podczas gry. Chodzi o feeling, design czy nawet trochę o interfejs produkcji. Grając na xboksie miałem wrażenie, że to coś pod klawiaturę i myszkę a sterowanie padem zostało dorzucone
Fani gatunku gier taktycznych z elementami role playing czy jak kto woli SRPG powinni być całkiem zadowoleni z Black Legend. Nie jest to może pierwsza liga tego typu produkcji, ale oryginalny setting kilka ciekawych rozwiązań i fajny system rozwoju postaci sprawiają, że jest tutaj sporo rzeczy godnych naszej uwagi. Wydaje mi się, że warto dać Black Legend szansę, bo możemy się bardzo pozytywnie zaskoczyć.