Mniej więcej rok temu na Nintendo Switch pojawił się remake Harvest Moon: Friends of Mineral Town z Game Boy Advance. Teraz w ramach świętowania 25. lecia serii na rynku, ktoś z korporacji zdecydował się wydać ten tytuł na kolejne konsole. W ten sposób posiadacze konsol Microsoft i Sony mogą zagrać w Story of Seasons: Friends of Mineral Town. Tylko czy opłaca się to robić?
Na samym początku muszę zacząć od zwyczajowej formułki. W pierwszym zdaniu pisałem o Harvest Moon, a potem przeskoczyłem nagle do Story of Seasons. Sprawa wygląda tak, że stary Harvest Moon to obecnie Story of Seasons. Za to nowsze odsłony Harvest Moon to tandetna podróbka żerująca na kultowej marce. Sprawa rozbija się o to, że Harvest Moon jest znakiem towarowym Natsume - firmy, która lokalizowała Story of Seaosns na zachodzie. W pewnym deweloperzy świetniej serii i Natsume się rozstali. Natsume pozostało z nazwą cyklu a twórcy z dobrymi grami. Natsume postanowiło wykorzystać rozpoznawalną nazwę i co jakiś czas atakuje nas strasznymi crapami z Harvest Moon w nazwie. Z tego tez powodu Story of Seasons: Friends of Mineral Town to remake Harvest Moon o tym samym podtytule, które pojawiło się na GameBoy Advance.
Jedną rzeczą, którą chce podkreślić już na wstępie, jest zdziwienie, dlaczego do przeniesienia na kolejne konsole wybrano akurat Friends of Mineral Town? Nie tak dawno na PC pojawił się port innej, moim zdaniem lepszej odsłony cyklu Story of Seasons - Pioneers of Olive Town. Gdyby to ode mnie zależało, to właśnie tamten tytuł wylądowałaby na Xboksie i PlayStation.
Fabuła jest tutaj prosta i służy jedynie jako wymówka, by nasza postać mogła zajmować się rolnictwem. W przypadku Friends of Mineral Town dziedziczymy farmę po swoim dziadku i postanawiamy przywrócić ją do świetności. Z tego powodu wracamy do miejsca, w którym spędziliśmy wspaniale wakacje lata temu po to, by zabrać się do ciężkiej pracy. Nasza postać-mężczyzna lub kobieta, bo nowa wersja klasyka pozwala wybrać płeć rolnika, szybko się aklimatyzuje. Stajem się częścią lokalnej społeczności, zakochujemy się, budujemy rodzinę i rozwijamy naszą farmę. To jedno zdanie najlepiej opisuje ogólny zarys fabuły praktycznie całej serii Story of Seasons. Nie ma tu zbyt wiele tradycyjnej growej historii, ale w Friends of Mineral Town pojawia się cała masa postaci i sporo wydarzeń takich jak lokalne festiwale czy wyścigi konne.
Jeśli chodzi o rozgrywkę to mamy to co zawsze w tego typu grach. Sadzimy, kosimy, rąbiemy drewno czy rozwalamy głazy. Zarabiamy w ten sposób kasę na kolejne nasiona, zwierzęta i rozbudowę naszej farmy. Całość dzieje się w dziennym cyklu, gdzie powtarzamy te same czynności aż do znudzenia. Spędzane kilku minut na podlewanie wirtualnych roślin czy czyszczenie krowy może wydać się odrobinę dziwne. Jednak to tutaj działa i nie męczy gracza. Wynika to z sielankowej atmosfery świata i braku presji. Nie jesteśmy ciągnięci przez kolejne zadania i to my decydujemy o tym co i kiedy robimy. Dzięki temu każdy może działać we własnym tempie.
W 2003 roku siłą Friends of Mineral Town było to, że poza przyjemną rozgrywką na rynku nie było niczego podobnego. Tylko Harvest Moon dostarczał ten typ rozgrywki. Sytuacja się trochę zmieniła i na rynku jest sporo naśladowców i masa podobnych gier. Dla graczy jest to świetna informacja, ale w przypadku tego Story of Seasons oznacza to, że na rynku jest silna konkurencja. Chodzi mi głównie o fakt, że wiele gier wydanych po tym tytule rozbudowało i urozmaiciło rozgrywkę. Z tego powodu ten tytuł w porównaniu z takim, Stardew Valley może wydać się czymś niepełnym lub uproszczonym. Sam miałem problem z powrotem do Friends of Mineral po raz kolejny. Darzę ten tytuł sentymentem, ale liczba lepszych i bardziej rozbudowanych alternatyw jest przytłaczająca. Choćby wspomniane już Stardew Valley, po którym trudniej będzie wrócić do gry bez tony funkcji, do których można się bardzo szybko przyzwyczaić.
W kwestii oprawy audiowizualnej mogę wypowiadać się w pozytywach. Story od Seasons: Friends of Mineral Town zachowuje ten cukierkowy i słodki wygląd i klimat znany nam od lat. Przeskok z GBA na Nintendo Sitch poskutkował tym, że mówimy o produkcji 3D przypominającej wizualnie starsze odsłony cyklu na PSX i Game Cube. Wszystko jest proste ładne i przypomina trochę proste, dziecinne rysunki z wielkimi oczami i jeszcze większymi uśmiechami na twarzach. Mnie taka stylistyka nadal urzeka. Podobnie jest z sielankowymi dzwiękami, jakie usłyszymy podczas gry.
Mamy też doczynienia z trochę leniwym portem. Zauważyłem, że czesc opcji odnosi się do wersji na Switcha. Wibracja jest np. opisana jako HD Rumble. Niby nic wielkiego, ale rzuciło mi się w oczy.
Story od Seasons: Friends of Mineral Town to solidny remake świetnej gry, który niestety wydaje się trochę przedpotopowy. Kolejne odsłony serii, cykl Rune Factory i naśladowcy jak Stardew Valley wprowadzili do Harvest Moon sporo udogodnień. Udało się też rozbudować i pogłębić rozgrywkę, tak by zmniejszyć monotonię życia codziennego rolnika. Friends of Mineral Town nie wykorzystuje wielu rozwiązań z tych tytułów. Dostajemy klasyczny Harvest Moon ze wszystkimi wadami i zaletami tego rozwiązania. Sam nie mam z tym większego problemu i bawiłem się świetnie. Może to być jednak po części efekt nostalgii. Mamy do czynienia z dobrą grą, która dostarcza to co ma dostarczyć. Jedynym problemem jest to, że na rynku istnieją bardziej rozbudowane alternatywy, które dostarczą nam to samo plus coś jeszcze. Dlatego Story od Seasons: Friends of Mineral Town wydaje się być skierowane raczej do super początkujących fanów symulacji życia rolnika i tych, którzy dobrze wspominają pierwowzór z GBA. Reszta lepiej będzie się bawiła przy innych grach z gatunku, które oferują nam więcej.