Od kiedy pamiętam byłem fanem serii Harvest Moon. Sympatyczna i relaksująca gra o życiu rolnika bardzo przypadła mi do gustu i zakochałem się w tym rodzaju rozgrywki. Później gdy natknąłem się pierwszy raz na Rune Factory, byłem po prostu oczarowany. Połączenie symulatora sielanki z grą RPG brzmiało cudownie. Każda kolejna odsłona serii sprawiła mi wiele radochy. Dlatego cieszę się, że nadarzyła się okazja powrócić do tego typu rozgrywki za sprawą Rune Factory 3 Special. Czy ten tytuł nadal jest tak samo miodny jak dekadę temu?
Mniej więcej rok temu na Nintendo Switch pojawił się remake Harvest Moon: Friends of Mineral Town z Game Boy Advance. Teraz w ramach świętowania 25. lecia serii na rynku, ktoś z korporacji zdecydował się wydać ten tytuł na kolejne konsole. W ten sposób posiadacze konsol Microsoft i Sony mogą zagrać w Story of Seasons: Friends of Mineral Town. Tylko czy opłaca się to robić?
Każdy autor gameplaya przyozdobił swój blog chwytliwą frazą, hasłem przewodnim, słowami, które współgrają z jego podejściem do pisania i nie tylko. U mnie motywem jest “everyday Zen” może niezbyt fortunne, ale proste przypomnienie, że spokój to podstawa i trzeba myśleć pozytywnie.
Gry, które pozwalają poczuć takie emocje to prawdziwy skarb. Dlatego pozwolę sobie przedstawić coś co może stać się cyklem (ale nie uprzedzajmy faktów): czas na miejsce gdzie można skupić się na grach relaksujących, pasujących do tego co Peter Moore starał się nam sprzedać jako „Zen grania”. Wydaje mi się, że bardzo blisko tego pojęcia leży Harvest Moon: Back to Nature.
Koniec lat 90. ubiegłego wieku, mieszkanie w centrum Szczecina, godziny poranne. Pewien 10-latek niechętnie podnosi się z łóżka, zerkając na szarą skrzynkę i plastikowe pudełko z rysunkiem zwierząt rolnych leżące pod telewizorem. To przełomowy moment, dzieciak pierwszy raz zasymulował chorobę, by zostać w domu i grać w grę.
Ten dzieciak to ja, a gra to Harvest Moon: Back to Nature.