Czy twórcom indyków znudzi się kiedyś retro estetyka i tytuły robione na kolanie? Strzelanki 2D przez lata zostały doprowadzone niemal do perfekcji. Tytuły mające na karku kilka dekad sprawdzają się świetnie i są mega grywalne. Jak więc można usprawiedliwić produkcje takie jak Queeny Army?
Queeny Army to strzelanka 2D w stylu odchool z grafiką retro. Ta sałatka typowych haseł nie będzie w żaden sposób urozmaicona, bo gra nie robi nic oryginalnego ani nie serwuje nam nawet jednej ciekawej rzeczy.
Mamy historię o sekretnym domu dla dzieci, gdzie dziewczynki są szkolone na mega wojowników. Jacyś źli policjanci wszystko niszczą i przychodzi pora na zemstę czy jakąś inną pierdołę. Mamy uratować profesora, który jest dla nas niczym ojciec. Aby to zrobić, musimy zabić setki ludzi i wystrzelać więcej amunicji niż bohater Hot Shots 2.
Rozgrywka sprowadza się do strzelania i biegu w prawą stronę. Do tego sporo skakania po platformach i zbieranie różnych pukawek. Na deser mamy walki z bossami, gdzie kluczem do zwycięstwa jest kucanie. To by było na tyle.
Muszę przyznać, że przez jakiś czas myślałem, że z Queeny Army jest toc nie tak. Gra sprawiała wrażenie działania na przyśpieszeniu, jakbym przewijał taśmę do przodu. Przez chwilę myślałem, że może to wina mocy PlayStation 5 i animacje z jakiegoś powodu pędziły ze zdwojoną prędkością. Później okazało się, ze tak chyba ma być. Nie wpłynęło to jakoś na ocenę końcową, bo tak czy siak, ta gra mi się nie podoba.
Tytuł oferuje nam 6 plansz i 12 postaci, które różnią się wyglądem i specjalnymi umiejętnościami. Nic nadzwyczajnego, ale przynajmniej teoretycznie może nas to zachęcić do wielokrotnego przechodzenia poziomów.
Queeny Army to kolejny retro indyk, który nie oferuje graczom zbyt wiele. Głupia fabuła, masa postaci gorsza wersja staro szkolnej rozgrywki i przeciętne sterowanie. Można przy tym trochę posiedzieć, ale to ponownie gierka dla łowców pucharków i osiągnięć. Szkoda, bo ten tytuł mógłby być naprawdę fajny. Taka trochę bardziej współczesna Contra byłaby świetną formą odstresowania po pracy. Niestety to kolejna gra robiona trochę na kolanie.