Od ładnych paru lat jestem abstynentem. Mimo to całkiem dobrze pamiętam poranki/południa/wieczory po jakichś większych imprezach. Głowa pęka, jedzenie nie siada odpowiednio w żołądku i ogólnie atmosfera nie jest zbyt dobra. Podobno najlepszą metodą jest klin na kaca i zasada czym się strułeś tym się, lecz. Tylko co zrobić w sytuacji, gdy grasują wokół nas żywe trupy? O tym opowiada Drunken Fist 2: Zombie Hangover.
Moja misja przechodzenia i opisywania wrażeń z kolejnych tytułów rosnącej listy posiadanych gier nie idzie najlepiej. Okazuje się, że tytułów tylko przybywa a kolejne usługi w stylu nowego PlayStation Plus, tylko potęgują problem. Mimo to przebijam się przez kolejne dziwadła takie jak Drunken Fist 2: Zombie Hangover, gdzie nad tytułem pracował ktoś znacznie dłużej niż nad samą grą.
Fabułę Drunken Fist 2: Zombie Hangover można zdradzić w kilku słowach. Kac podczas apokalipsy żywych trupów to zwięzłe, ale jednocześnie bardzo dokładne opisanie historii tej produkcji. Chodzimy sobie i obijamy trupiaki, poszukując butelek z procentami.
Rozgrywka jest podzielona na serię plansz, gdzie po drodze do wyjścia z mapy musimy (ponownie) zabić określoną ilość żywych trupów. Nie jest to przesadnie skomplikowane ani rozbudowane. Drunken Fist 2: Zombie Hangover nie należy do produkcji z długimi poziomami czy masą systemów rozgrywki. Mamy atak, unik i przycisk do sikania. Nasz mocz służy jako pułapka na trupiaki, bo z jakiegoś powodu ślizgają się i wywalają na tej cieczy. Nie wiem, jak to działa, ale napełniamy naszą super moc za sprawą kolejnych butelek magicznego napoju i poprzez czekanie. Musimy pamiętać o sikaniu, bo jeśli nasz pęcherz jest przepełniony, to tracimy punkty życia.
Sterowanie jest kiepskie, praca kamery lipna co w tym wypadku pasuje świetnie do odwzorowania uczucia towarzyszącego stanowi upojenia alkoholowego lub cierpieniu przez morderczy kac. Ogólnie Drunken Fist 2: Zombie Hangover to taki środek przypominający nam o złym samopoczuciu towarzyszącym byciu na kacu. W tej kwestii gra jest bardziej autentyczna niż produkcje z kosmicznym budżetem starające się pokazać nam wyścigi samochodowe czy najlepsze gry sportowe. Nic nie oddaje tak uczucia zniechęcenia i marzeniu o zamknięciu oczu i olaniu wszystkiego jak kilka minut gry Drunken Fist 2: Zombie Hangover.
Trochę narzekam na Drunken Fist 2: Zombie Hangover i mam ochotę bardziej nabijać się z tej produkcji. Mimo wszystko spędziłem z nią trochę czasu i nie było tak źle. W kategorii produkcji do podcastu czy jako zajęcie rąk podczas wykonywania innej czynności nie jest źle. Na dokładkę bardzo łatwo zdobyć tutaj platynę.
Drunken Fist 2: Zombie Hangover to jedna z tych gier, które sprawdzają się lepiej jako żart i fikcyjna gra w jakimś serialu niż prawdziwy produkt. To prosty i niezwykle głupi pomysł rodem z jakiegoś game jam, który zdecydowano się sprzedawać. Niestety zachwyt/zdziwienie tą produkcją znika bardzo szybko, a rozgrywka jest niezwykle słaba. To raczej produkt dla fanów dziwadełek i miłośników pucharków i łatwych osiągnięć. Reszta chyba może trzymać się z dala od Drunken Fist 2: Zombie Hangover.