Projekt Ingress wystartował w połowie listopada i obecnie wciąż znajduje się w fazie zamkniętych testów beta. Na stronie www.ingress.com, gracze chętni do wzięcia udziału w testach mogą zostawić swój adres e-mail i czekać, aż któregoś dnia na skrzynce znajdą kod aktywacyjny od Google. Mnie czekanie się znudziło, jednak dzięki uprzejmości 1ndie world otrzymałem wymagany kodzik i mogłem zacząć cieszyć się rozgrywką.
"O co w ogóle chodzi?" - to pierwsza reakcja po zobaczeniu filmiku promującego grę. Przynajmniej tak to wyglądało w moim przypadku. W sieci wciąż mało jest informacji na temat tej innowacyjnej produkcji, więc nigdzie nie mogłem znaleźć odpowiedzi, zaspokojającej moją ciekawość. Z krążących po internecie wiadomości można wywnioskować, że Ingress to aplikacja na Androida, która korzystając z map Google i z GPS-a, nakłada na nasze otoczenie punkty, do których musimy dotrzeć. Tak jest w istocie.
Faktycznie po uruchomieniu gry czekają już na nas misje treningowe. Jest ich siedem, jeśli nie liczyć krótkiego intra czytanego przez bardzo dobrze dobraną lektorkę (całkiem serio). Ta z kolei informuje nas o istnieniu energii rozsianej po całym świecie, która jest właśnie wspomnianymi wcześniej punktami nałożonymi na mapę. Druga misja polega na ich zebraniu, a one same zaczynają być nazywane punktami XM - Exotic Matter. XM wykorzystujemy do odblokowywania nowych misji, które są dostępne przy największej atrakcji całego projektu, czyli przy portalach.
Portale to element, na którym twórcy już teraz planują zarobić. Póki co, są jeszcze promowane jako coś, co zmusi graczy do udania się w ciekawe miejsca. Portalami okazują się być pomniki, kościoły, rynki, place i inne, bardziej znane obiekty w danych miastach. Ja nie widzę w tym nic złego, jednak Google zamierza pobierać opłaty od osób, które będą chciały zareklamować swoją firmę wykorzystując właśnie Ingress. W jaki sposób? To bardzo proste. Portalem może stać się dowolny punkt na mapie, wskazany przez twórców. Nic nie stoi na przeszkodzie, by gracze zostali przyprowadzeni przez swoje smartfony prosto do Twojego sklepu. Koło portali będą się spotykać dwie wrogie frakcje. Enlightened, czyli ci źli i Resistance - dobrzy. Ich rywalizacja ogranicza się do walki o kontrolę nad portalami, do których przejęcia są potrzebne punkty XM.
W Ingress zacząłem grać wczoraj wieczorem. Po ukończeniu misji treningowych mogę śmiało powiedzieć, że oprócz Androida, GPS-a, internetu itd. potrzebne jest jeszcze... duże miasto. Dzięki udostępnionemu na ingress.com/intel narzędziu, łatwo sprawdzić, że takie miasta jak mój rodzinny Dzierżoniów, świecą pustkami w porównaniu do np. Krakowa. Gra posiada wbudowany czat, który potwierdza wnioski wyciągnięte z powyższego podglądu mapy świata. Czat wyświetla bowiem informacje o tym kto, gdzie i kiedy przejął portal. Przeważnie lokalizacja użytkowników to Kraków, Wrocław, Poznań i Praga. Tam zabawa może już teraz być całkiem niezła. Pociesza mnie fakt, że to wciąż testy beta i o klucz naprawdę ciężko. Twórcy mają ambicje na rozwijanie zaproponowanego przez nich projektu i mam nadzieję, że nie poprzestaną na stworzeniu pakietu misji dla największych miast świata, a dużo wirtualnej energii zawita również w Polsce. W kwestii technicznej nie można się do niczego przyczepić. GPS działa poprawnie, a mapy ulic są w miarę aktualne, co pewnie i tak podczas testów zostanie jeszcze bardziej dopracowane.
Po tych kilku godzinach rozgrywki mogę śmiało powiedzieć, że Ingress jest grą bardzo ciekawą. Być może mieszkańcy mniejszych miast nie mogą czerpać z niej jeszcze tyle radości, co mieszkańcy miast większych, jednak mimo to mogą jakoś umilić sobie powrót ze szkoły lub pracy. Ja oczywiście będę grał dalej, mimo że muszę się ostro namęczyć, by zebrać odpowiednią ilość XM. Mam nadzieję, że wszystko rozwinie się w dobrym kierunku. Nie wolno zapominać, że ta aplikacja na Androida może okazać się potężną bronią w rękach nieodpowiednich ludzi. Cóż, każdy wykorzystuje informacje o naszej lokalizacji, jak tylko chce...