Klasyka kina crapowatego - Robo Vampire (1988) - Danteveli - 28 czerwca 2015

Klasyka kina crapowatego - Robo Vampire (1988)

Istnieją filmy tak złe, że aż są dobre. Zazwyczaj to produkcje wyglądające tak jakby zostały nakręcone na budżecie odpowiadającym kieszonkowemu gimnazjalisty. Nie przeszkadza to jednak w wybiciu się epickim scenom i często przypadkowo komicznym sekwencjom. The Room czy Troll 2 to klasyka do której to omawiany dzisiaj Robo Vampire musi jak najszybciej dołączyć.

Najlepszym elementem całego projektu jest okładka. Kiedy spojrzałem na nią po raz pierwszy byłem zachwycony. W końcu obrazek promujący Robo Vampire jest kwintesencją tego co Kung Fury starało się obśmiać. Robocop z M249 , wampiry, helikoptery i wybuchające samochody. Czego można chcieć więcej od okładki filmu. Daję głowę, że gdyby zobaczył to cudeńko w swojej wypożyczalni kaset wideo to musiałbym się do niego dorwać.

 Po tym zaskakująco pozytywnym wstępie pora zabrać się za sam film. Zacznijmy może od tego na co wskazuje okładka i tytuł tej produkcji. Mamy zderzenie się cyborga z wampirami. Pomysł raczej nietuzinkowy i warto poświecić chwilę by zastanowić się dlaczego akurat to zestawienie podpasowało ekipie z Filmark International.

 

Robo Vampire to totalna eksploatacja tego co było popularne w tamtym okresie. Z jednej strony mamy motyw strażnika porządku zamienionego w cyborga, który to został zapożyczony z Robo-copa. Z Hong Kongu natomiast porwano motyw jiangshi czyli chińskich odpowiedników wampirów. W latach 80. tamtejsze kino wypracowało model łączenia horroru, komedii i filmu kung -fu, gdzie azjatycki odpowiednik wampirów był nieodzownym elementem. Twórcy tego szajsu zdecydowali się wrzucić te dwa elementy do jednego garnka i wymieszać je ze sobą. Efektem końcowym takiego koktajlu musi być coś niezwykłego.

 

Robo Vampire to szmira opowiadająca o walce narkotykowego kartelu z policją/ wojskiem/ jakąś organizacją rządową. W trakcie 90 minut pojawia się masa innych wątków które nie mają ze sobą wiele wspólnego. Jest też niezadowalający finał i brak napisów końcowych. Tak jakby twórcy starali się ukryć swoją odpowiedzialność za to dzieło.

 

Zazwyczaj unikam rujnowania przyjemności z projekcji filmidła ale tym razem nie mogę się powstrzymać i pojadę spoilerami z tej tandety. Film otwiera się akcją komandosów w jakiejś dżungli. Trafiają oni przez przypadek na masę jiangshi otoczonych przez węże. Dochodzi do masakry z której nikt nie wychodzi żywy. W tym momencie byłem zdecydowanie na tak. Może sceny akcji wyglądały żałośnie kiepsko ale Predator w wersji z komicznymi wampirami to coś co z chęcią bym obejrzał. Kolejna scena tłumaczy nam o co w tym filmie biega. Pewien kartel narkotykowy zajmuje się produkcją i przemytem heroiny. Sprytni gangsterzy podjęli się współpracy z mnichem, który panuje na chińskimi wampirami. Jako że są one nieśmiertelne to mają służyć jako ochrona przed policją anty-narkotykową. Chwilę później serwuje się nam scenę, która niewiele wspólnego ma zresztą filmu. Pewien chłopak ma za zadanie nakarmić wampiry. Robi to w komiczny sposób w ubogiej wersji filmu z Jackie Chanem. Jako że opisywanie tej sekwencji nie ma sensu to skupię się na chwilę na samych jiangshi. Te stworki to coś mniej więcej jak zombie czy wampiry tradycyjnie odziane w stroje z epoki dynastii Qing. Poruszają się one poprzez skakanie i zawsze mają ręce wyciągnięte do przodu. Mit na ich temat wykorzystywany był kiedyś przez przemytników do odstraszania sił policyjnych. Ok tyle historii i wytłumaczenia czym te zabawne potworki są. Pora jechać dalej z tą pełną zadziwiających wątków fabułą.

僵尸 (jiangshi) czyli chińskie wampiro-zombiaki

 

Kolejna scena to coś co niewiele ma wspólnego zresztą filmu i moim zdaniem nie trzyma się kupy. Jakaś kobieta rozpruwa bebechy martwej krowy by schować w jej wnętrzu heroinę. Czy to oznacza że cały plan z wampirami jednak nie wypalił? Krowy są dość ciężkie więc jak teraz zostaną one przetransportowane? Wydaje mi się że grupka ludzi dźwigających martwe krowy będzie wzbudzała podejrzenie.

 

W każdym razie przechodzimy do kolejnej sceny, która jest hitem ze względu na ciuchy jakie nosi jedna z postaci. Ogólnie produkcji tej należy się jakiś Oskar za to co zostaje nam zaprezentowane na ekranie. W każdym razie mnich gada z dwoma zbirami o zakończeniu tajnego projektu o wampirach. Udało mu się stworzyć bowiem super wampira, który to ma być nie do pokonania. Nagle na scenę wpada babka odziana w biel i serwuje nam ona ekspozycję, która to sprawiła że czułem się jakbym zjadł wiadro narkotyków. Babka jest podobno duchem a koleś, który został super potworkiem to jej ukochany. Jako że ona pochodziła z zachodu a jej miłość ze wschodu to nie mogli być razem i popełnili samobójstwo niczym Romeo I Julia. Taka ciekawostka –  ukochany z Azji nosi typowo chińskie imię Peter i jest gorylem. Chciałbym powiedzieć, że to wszystko zmyślam ale do cholery jasnej to naprawdę pojawia się w tym filmie. Gangsterzy są wzruszeni historią miłości kobiety - ducha i małpy, że postanawiają zorganizować im ślub tak aby oba nadprzyrodzone sworznia mogły być ze sobą po śmierci.

 

Teraz w końcu poznajemy głównego bohatera filmu o którym wspomniano raz wcześniej. Tom ma być super komandosem, który jest cierniem w boku przestępczej organizacji. Zostaje on jednak zabity przez wampigoryla, który posiada umiejętność wystrzeliwania petard ze swoich łap.

Tom zostaje zabity i jego koledzy w wojskowej bazie dowodzonej przez nastolatka decydują się na rozpoczęcie nowego programu. Chcą stworzyć „robota przypominającego androida”. Robią to przy pomocy zimnych ogni i maszyny z wielkim plusem i minusem. Tadam powstaje nasz robochłop!!

Spodziewałem się czegoś co będzie przypominać Robocopa za okładki. To co dostajemy przechodzi jednak najśmielsze marzenia.

 

Kolejne sceny nie mają już kompletnie sensu i kończą się wpadnięciem narko-gansgterów do „kościoła” w poszukiwaniu swojej heroiny. Problemem zaczyna być to, że wojskowi wyglądają identycznie jak przestępcy i chyba w filmie pojawiają się dwa różne kartele.

W każdym razie ksiądz zostaje rozstrzelany ale pojawia się jakaś blondynka, która z nim współpracowała. Dziewczyna ma być tają agentka policji narkotykowej. Jej specjalną umiejętnością jest przemiennie się podczas wyskakiwania z okien w siwego, wąsatego chińczyka. W każdym razie blondynka zostaje porwana przez złych kolesi, wywieziona do ich bazy w środku dżungli. Na miejscu kobieta zostaje najprawdopodobniej zgwałcona. Z niewiadomych mi w tym momencie filmu powodów zostajemy przez pół sekundy zaatakowani widokiem kranu. Wątek ten jeszcze powróci i odniosę się do niego w stosownym momencie.

 

Rząd postanawia zorganizować operację ratunkową za którą odpowiedzialny jest jakiś jeden koleś. Ma on chyba być najemnikiem ale nie mam pewności. Nie mam też pewności gdzie dzieje się akcja tego filmu. Gdybym miał zgadywać to jest to jakaś fikcyjna kraina zbudowana po części w Chinach po części w Meksyku. W każdym razie bezradny najemnik wyrusza na swoją misję i spotyka bandę innych ludów, którzy tez chcą walczyć z kartelami.

 

Ciach wracamy do wampirów i robotów. Nasz robowojownik jest w pogoni za szefem wszystkich szefów. Glina otoczony przez ogień postanawia się zakopać? Dochodzi do walki z wampirami, która to zakończona zostaje zamienieniem się naszego bohatera w kukłę pokrytą aluminium i wysadzeniem jej przez wyrzutnię rakiet. Tom ginie po raz drugi.

 

Efekty specjalne

Wracamy do misji ratunkowej. Nie mam pojęcia co w tej części się dzieje po sceny z udziałem najemnika zostały dziwacznie poskładane. Pewne postacie pojawiają się i znikają. W każdym razie drugi główny bohater spotyka jakąś dziewczynę, podgląda ja kopiącą się w wodzie. Koleś rzuca najlepszym tekstem na podryw jaki słyszałem w swoim życiu „ Powinnaś się częściej myć”. Musze to wypróbować bo najwyraźniej takie linijki działają na Azjatki. Najemnik uprawia miłość z dziewczyną po czym ucieka przed gangsterami?

W każdym razie koleś i laska zostają złapani przez ludzi z drugiego kartelu i przetransportowany do twierdzy gdzie miała być blondynka. W końcu dowiadujemy się o co chodzi z kranem. Przestępcy próbują korzystać z czegoś co nazywa się chińską torturą wodną. Polega to na kapaniu wody w jeden punkt czaszki nieustannie przez wiele godzin a nawet dni. Ma to rozbroić każdego człowieka i doprowadzić go do szaleństwa. Niestety spece z kartelu nie wiedzą jak się za to zabrać.

Nagle pojawia się jakaś nowa kobieta, która postanawia pomóc uciec najemnikowi i jego nowej dziewczynie.

 

Wracamy do Toma, który zostaje kolejny raz wskrzeszony. Krzyżuje on plany kartelu narkotykowego i w końcu dopada ducha i goryla wampira. Para jest akurat w trakcie uprawiania miłości i prosi kolesia o chwilę na dokończenie sprawy. Tom ma flashback do swojego poprzedniego życia. Dowiadujemy się, że miał on żonę, która nie przepadała za jego policyjną robotą. Robo glina zostaje nagle zaatakowany przez zakochaną parę.

 

Wracamy do misji ratunkowej, gdzie kompani najemnika odbijają go i trafiają na blondynkę. Mamy masę tandetnego strzelania, wybuchy i kukły spadające z dachów. Wszystko to zakończone wysadzeniem twierdzy kartelu.

Nagle okazuje się, ze pierwszy i drugi kartel to ta sama organizacja i główny zły zamierza odbudować swoją potęgę przy użyciu wampirów. Do akcji wkracza Tom. Coś tam się dzieje. Bla Bla bla mnich zostaje z jakiegoś tam powodu zabity przez ducha laskę.

 

Akcja filmu nagle przenosi się na ulice jakiegoś chińskiego miasta i robot walczy z gorylem wampirem i resztą jangshi. Mamy chwilę z miotaczem ognia i małpa ginie.

Koniec filmu.

 

Przyznam się szczerze, że nie miałem pojęcia co obejrzałem i byłem w szoku. Czy postradałem zmysły i wpadłem w paszczę szaleństwa i wyobraziłem sobie to wszystko co niby widziałem na ekranie? Może dorwałem jakąś zwaloną kopię tego filmu gdzie wycięto wiele scen? Kwestia ta nie dawała mi spokoju do momentu gdy poczytałem opinię innych wybrańców, którzy obejrzeli to cudeńko.

 

Teraz na koniec zdradzę największy twist w historii kina. Fight Club, 6 zmysł czy Usual Suspects mogą się chować przy przygodach robominatora. Robo Vampire to efekt sklejenia ze sobą dwóch różnych filmów. Po części dzięki temu mamy do czynienia ze wspaniałym mindfuckiem. Prawdą jest jednak, że sam film o robocie walczącym z chińskimi wampirami wystarczyłby do rozwalenia mózgu każdego widza. Historia o narkotykowych kartelach i porwaniu jakiejś agentki jest tutaj tylko miłym dodatkiem

 

Robo Vampire bez wątpienia zasługuje na miejsce pośród klasyków kina crapowatego. Wygląd stworów, bezsensowna fabuła, sceny akcji i epicki finał sprawiają że jest to filmidło wyjątkowe. Trudno nie polecić tego szmelcu każdemu miłośnikowi kina klasy z.

Danteveli
28 czerwca 2015 - 16:11