Dragon Ball Super - wrażenia po drugim odcinku - Danteveli - 12 lipca 2015

Dragon Ball Super - wrażenia po drugim odcinku

Od premiery Dragon Ball Super minął już tydzień. Przyszła więc pora na drugi odcinek kontynuacji najbardziej kultowego anime w historii. Z tej okazji postanowiłem poświęcić kilka minut by opisać drugi epizod nowej sagi Dragon Ball i przedstawić swoją opinię na temat tego co się dzieje.

Po pierwszym odcinku skoncentrowanym na rodzinie Goku, drugi ep poświęcony zostaje Vegecie. Pierwsza połowa półgodzinnego show opowiada o wyciecze księcia planety Vegeta wraz ze swoim dzieckiem (Trunks) i Bulmą. Rodzinka wybrała się na urlop do parku rozrywki. Mamy całkiem sporo zabawnych scen, gdzie książę Saiyan jest zły. Zamiast treningu by stać się najpotężniejszą istotą we wszechświecie musi on się bawić ze swoim dzieckiem. Jakie to nieludzkie męczarnie musi on przeżywać podczas obżerania się lodami i jazdy ciuchcią. Po zabawi przychodzi oczywiście pora na posiłek. Jak przystało na kosmitów z odległej planety, nasi bohaterowie mają komicznie olbrzymi apetyt. Oczywiście wszystko co dobre nie może trwać wiecznie i Vegeta rezygnuje z zabawy na rzecz treningu.

 

Druga połowa epizodu to kolejne perypetie Beerusa i jego sługi. Wredny kot dalej jest głodny, śpiący i z nudów rozwala planety. Tym razem jednak dowiadujemy się trochę więcej o nim. Kot ma prorocze sny, w tym ten o bogu super Saiyan. Postać ta ma zapewnić mu odrobinę rozrywki. Beerus szykuje się na całkiem interesującego przeciwnika. Po pierwsze kot wydaje się być dość zabawną postacią i nie wygląda na kogoś kompletnie złego. Jest to szokujące bo na razie za każdym razem gdy kot pojawia się w odcinku niszczy on jakąś planetę. Mam jednak w stosunku do niego kompletnie inne odczucia niż miało to miejsce przy Freezie, który też lubował się w wysadzaniu planet. Zobaczymy jak postać ta zostanie rozwinięta w kolejnych epach. Jeśli dale będzie to leniwy, łasy na słodycze kot o nieziemskich mocach to nie mogę doczekać się konfrontacji z Goku. Przecież nikt inny nie może być bogiem super Saiyan.

 

Drugi odcinek nowego serialu trzyma się tej samej zasady co swój poprzednik. Mamy pokazanie postaci w typowym środowisku bez jakiegokolwiek zagrożenia. Daje to okazję do sporej ilości humorystycznych scen. Z drugiej strony przybliżany jest nam także bad guy. Formuła ta mi się podoba ale nie wiem jak długo można ją ciągnąć. Po kilku odcinkach czegoś takiego ludzie mogą mieć dosyć i będą żądali akcji. Osobiście wolałbym cały odcinek poświęcony na sytuacje z codziennego życia bohaterów. Prawdą jest, że Dragon Ball Super jest jednym z nielicznych anime, które mogą sobie na to pozwolić. Główne postacie znamy bardzo dobrze i zżyliśmy się z nimi przez te paręset odcinków poprzednich serii. Pozwala to twórcom na zabawę z formułą na która nowe serie nie mogą sobie pozwolić. Szkoda tylko, że wiele postaci w tym kilku moich ulubieńców nie zostało jeszcze wcale pokazanych. Nie mogę się doczekać na odcinek poświęcony Krilanowi albo Yamchy.

 

Drugi epizod Dragon Ball Super oceniam pozytywnie. Nie było już takiej podniety jak w przypadku pierwszego epa ale i tak jestem zadowolony. Komediowe elementy przypominają mi stare dobre czasy. Nie mogę się jednak doczekać kiedy przez 10. tygodni będę oglądał ładowanie jakiegoś super ataku. Nie ma jednak czego się obawiać. Pewniakiem do tego nie dojdzie i nowa seria anime utrzymana będzie w tempie jakie zaprezentowano przy Dragon Ball Kai. Najgorsze jednak że teraz czeka mnie cały tydzień czekania na trzeci odcinek.

 

Danteveli
12 lipca 2015 - 13:18