Straight Outta Compton - wrażenia z filmu - Danteveli - 21 sierpnia 2015

Straight Outta Compton - wrażenia z filmu

Mówi się że najjaśniejsze gwiazdy wypalają się najszybciej. Zazwyczaj trudno zgodzić się z tym stwierdzeniem bo żyjemy w epoce sezonowych hitów. Czasach artystów którzy w swym dorobku mają tylko jeden niewiele znaczący letni hit. Pojawiają się tez jednak pewne ewenementy, które dokonują czegoś niezwykłego co ma olbrzymie znaczenie. Takie zdanie panuje właśnie o NWA. Rapowej grupie z Kalifornii, która w swym dorobku ma zaledwie dwie płyty. Nie przeszkodziło to jednak w osiągnięciu przez tą ekipę legendarnego statusu.

Straight Outta Compton to film opowiadający o sukcesie i upadku grupy NWA.

Jest to historia o tym jak grupa młodych, czarnoskórych mężczyzn dotarła do milionów ludzi swoimi opowieściami o życiu w miejscach gdzie przemoc, kontakt z narkotykami i brutalność policji jest codziennością. Poznajemy kilku nastolatków o różnych ambicjach i dokonaniach. Mamy handlarza narkotyków, któremu powoli brzydnie życie na ulicy, DJ'a mającego małe dziecko a także utalentowanego rapera, który ma dość prześladowania przez policję i uciekania przed gangami. Ci trzej kolesie wraz z kilkoma znajomymi postanawiają spróbować swoich sił w rapie. Wraz z pomocą białego menadżera grupa staje się niezwykle popularna. Jednak gdy rapuje się o przemocy i nienawiści do policji trzeba liczyć się na wiele trudności. To razem z wewnętrznymi konfliktami prowadzi do upadku grupy. Później możemy obejrzeć jak wygląda kilka następnych lat kluczowych członków NWA. Dzieję się tak dlatego, że film skupia się na Doktorze Dre, Ice Cubie i Eazym Muthafuckin' E. Pozostali członkowie NWA stają się jedynie tłem dla historii tych trzech raperów. Dzięki temu dowiadujemy się o solowych sukcesach (i problemach) jakie napotkały Cube'a, Dre i świętej pamięci Eazyiego.

 

Straight Outta Compton to film bazujący na prawdziwej historii postania i rozpadu grupy NWA. Mamy wiele wątków, które zostały wycięte, masę przekoloryzowań i niedopowiedzeń. Osobie nie zaznajomionej z historią zespołu nie będzie to zbytnio przeszkadzać. Osobiście byłem niezadowolony z wywalenia pewnych ważnych moim zdaniem motywów. Jest to jednak zarzut nie do końca pasujący do filmu, który nie jest dokumentem. Mamy przecież Hollywoodzką opowiastkę. Paczka kolegów staje się gwiazdami co sprawia, że przyjaźń zostaje zastąpiona przez konflikt ego. Każdy z bohaterów odnajduje jakąś swoją drogę i ponosi konsekwencje swoich decyzji. Wszystko to jest przedstawione w całkiem ciekawy sposób, który powinien zadowolić widza spragnionego tego typu historii. Moim zdaniem filmidło to trochę za bardzo trzyma się utartego schematu znanego z innych produkcji tego typu. Mamy początek o trudnym życiu po czym nagły sukces i idące za nim konflikty wewnątrz zespołu. Rozejście się paczki przyjaciół by po jakimś czasie się pojednać czemu towarzyszy oczywiście tragedia i wyciskacz łez.

Osobiście chciałbym aby skupiono się trochę bardziej na innych kwestiach. Moim zdaniem film o tym jak olbrzymi wpływ wywarła ta grupa na amerykańską kulturę byłby zdecydowanie ciekawszy. Nie żeby losy bohaterów nie były interesujące. Problemem jest raczej to, że w dwie godziny z hakiem trudno upchnąć historię trzech wybitnych osobowości, które zasługują na własne filmy. Z tego tez powodu wiele wątków potraktowanych jest trochę po łebkach. Mamy jedną scenę na tema jakiegoś konfliktu by zapomnieć o tej kwestii w następnej scenie. Dzięki temu zabiegowi film „rusza” się bardzo szybko i nie ma dłużyzny ani nudów. Podobnie działa ciągłe zmienianie perspektywy jakie jest nam w tym filmie serwowane. Raz obserwujemy wydarzenia oczami Dre, by chwilkę później patrzeć na o co się dzieje z perspektywy Ice Cube'a. Szkoda że nie poświęcono chwilki by zaprezentować nam trochę bliżej to jak do wszystkiego ustosunkowują się Mc Rena, czy DJ Yella (pozostali członkowie grupy pokazani w filmie).

Fani Hip Hopu powinni być zadowoleni z tego co tutaj ujrzą. Mamy powstanie NWA, stworzenie Ruthless Records a także początki Deathrow Records. W prostszych słowach – najważniejsze wydarzenia kalifornijskiego rapu przełomu lat 80. i 90-tych. Nie są to dość dokładne informacje ale i tak fajnie przez chwilę zobaczyć na ekranie postacie takie jak Warren G, Snoop Doggy Dogg czy Tupac. Dodatkowo całości towarzyszy genialna muzyka, która jest miodem dla uszu wszystkich fanów rapu. Run DMC, Wu Tang Clan czy mój ulubiony Tupac dostarczają tła dla wydarzeń dziejących się w filmie.

Warto zwrócić także uwagę na pewną kwestię, która ma olbrzymie znacznie w odbiorze całości. Chodzi oczywiście o kontekst historyczny, który to w filmie zarysowany jest jedynie w lekkim stopniu. Co prawdo starano się nam pokazać dlaczego slogany w stylu „ Fuck the Police” miały w tamtym okresie taką siłę. Wydaje mis ie jednak że nie do końca oddano atmosferę tamtego okresu. Zwłaszcza jeśli chodzi o sprawę Rodneya Kinga i zamieszki w Los Angeles z 1992 roku. Jeśli ktoś nie zna kontekstu tych wydarzeń to kilka scen z filmu może być trochę niezrozumiałych. Podobnie ma się sprawa z kilkoma wątkami rapowymi. Jeśli ktoś nie ma pojęcia o tym jaki rodzaj rapu dominował w latach 80. to całe oburzenie związane z bluźnieniem i treścią tekstów grupy może wydawać się trochę dziwne. Nie będzie to chyba uniemożliwiało odbioru filmu ale wydaje mi się, że znanie tych zdarzeń pomaga w lepszym zrozumieniu jak ważną rolę dla muzyki i kultury Stanów Zjednoczonych pełniło NWA i ich album Straight Outta Compton.

Na koniec jeszcze małe spostrzeżenie odnoszące się do naszego podwórka. Straight Outta Compton to takie amerykańskie Jestem Bogiem. Mamy podkoloryzowaną wersję historii o rapowej grupie, która wywarła olbrzymi wpływ na młode pokolenie. Oba zespoły stały się pewnym symbolem i osiągnęły legendarny status bez olbrzymiego dorobku muzycznego. Można by się doszukać kilku dodatkowych podobieństw między obiema grupami. Dlatego też osoby, którym podobało się Jestem Bogiem powinny obejrzeć Straight Outta Compton. Będzie okazja do obejrzenia historii amerykańskiej wersji Paktofoniki.

 

Straigh Outta Compton nie jest filmem idealnym. Nie jest to dokładne przedstawienie „Najniebezpieczniejszej grupy świata” ale w całkiem dobry sposób obrazuje początki gangsta rapu. Poznajemy jednak dość ciekawą historię o grupie, która miała olbrzymi wpływ na całe pokolenie Amerykanów. Moim zdaniem jeśli tylko mamy możliwość to warto wybrać się do kina na ten film. Mam nadzieję że będzie on miał premierę w Polsce bo jest to coś wartego obejrzenia ( w przeciwieństwie do Pixeli czy Fantastycznej Czwórki które da się zobaczyć w naszych kinach).

 

Kultowy album

Dodatek:

 

Na koniec postanowiłem dodać kilka linijek dla osób „ siedzących w temacie”. Jeśli ktoś zna historię NWA i wie o co chodzi we wszystkich konfliktach pomiędzy członkami ekipy to może spokojnie czytać to co będzie poniżej bez obawy o zespoilowanie sobie filmu.

 

Moim głównym zarzutem do filmu jest to, że przedstawia on Ice Cube'a i Dre w taki a nie inny sposób. Jest to efekt tego, że obaj panowie wyprodukowali ten film i są milionerami. Zostają oni przedstawieni zdecydowanie lepiej od wszystkich innych postaci jakie pojawiają się w produkcji. Większość ich wpadek z tamtego okresu zostaje przemilczana tak by z nimi sympatyzować. Tyczy się to głównie Dobrego Doktora. Pominięty zostaje jego beef z Eazym a także większość wyczynów z okresu DeathRow. Dodatkowo przyczyną odejścia doktora z DeathRow Records ma być to że miał on dość sposobu w jaki załatwiano interesy w tej wytwórni muzycznej. Pominięto kompletnie trójkąt miłosny pomiędzy nim, Michel'le a Shuge Knightem. Ten ostatni, niesławny gentlemen zostaje przedstawiony jak prawdziwy diabeł i jest chyba najmniej sympatyczną postacią w historii kina.

 

Mamy też rażące nieścisłości chronologiczne. Przykładem tego jest obecność Tupaca nagrywającego Hail Mary w 1995 roku. Faktycznie jednak raper nagrał ten utwór w wakacje 1996 roku. Podobnie jest w przypadku kawałka California Love, który powstał dopiero po śmierci Eazyiego. Oczywiście nie jest to nic tragicznego ale szkoda że nie potraktowano wszystkiego odpowiednio. Podobnie jest z brakiem Arabian Prince, który był jednym z założycieli zespołu. W filmie nie pojawia się on jednak nawet przez moment. Dlatego też fani NWA mogą mieć masę zarzutów do tego jak bardzo niedokładne jest Straight Outta Compton.

 

Sam miałem sporo problemów z tym by nie czepiać się każdego niedociągnięcia jakie pojawia się w tym filmie. Mimo wszystko i tak polecam tą produkcję każdemu. Dawno nie było tak dobrego filmu o raperach.

 

 

 

Danteveli
21 sierpnia 2015 - 14:02