Abradab + Coma = Kashell. Recenzja debiutanckiej płyty
Poznaj nową muzykę - Grandson gra na gitarze i nie tylko, i to jest dobre
Straight Outta Compton - wrażenia z filmu
Instrumentalna płyta Pawbeatsa daje radę!
Zeus - Zeus nie żyje - szczera płyta, ale bez przebłysku geniuszu
Medium - Teoria Równoległych Wszechświatów - dojrzała i mądra płyta
Nie wiedziałem, że istnieją, że nagrywają. Nie byłem świadomy skromnej promocji, dopiero przypadkiem wyłapany między radiowymi reklamami singiel przykuł moją uwagę. A kto tu tak rapuje na tle głośnych gitar? Okazało się, że rapuje Abradab, a gitary, perkusję i elektroniczne zagrywki oferują muzycy Comy. Zespół nazywa się Kashell, ich debiutancki album również, a moją rolą jest zachęcić Was do rzucenia uchem w ich stronę.
10 utworów, trochę ponad 37 minut muzyki, a wszystko brzmi naprawdę niczego sobie. W popkulturze pewne motywy wracają po latach. W przypadku grupy Kashell mógłbym postawić na rapcore, rap-rock, trochę nu-metalu i nie byłoby to żadne nadużycie. Na szczęście panowie potrafią dobre wzorce przerobić na swoje i gotowe dzieło nie brzmi jak muzyczne ksero. Jest tu na tyle dużo charakteru, że po kilku przesłuchaniach całości mogę spokojnie stwierdzić, że jest to jedna z ciekawszych rodzimych płyt z pogranicza rocka.
Ostatnio miałem okazję rozmawiać z tatą o muzyce, tak ogólnie. Punktem wyjścia do dyskusji był frazes "teraz nie ma tyle dobrej muzyki, co kiedyś". Punkt widzenia mojego taty - dawniej częściej pojawiały się albumy, które rozwalały czachę i katowało się je przez długie lata z niesłabnącą radością. Mój punkt widzenia - teraz jest tak samo, ale przez łatwy dostęp do całej muzyki świata, trudniej trafić na te perły. Jasne, teraz jest więcej odtwórczości i kopiowania, ale zanim dokona się rewolucji, warto śledzić najlepszych. Grandson śledzi.
Ten tekst nie będzie recenzją płyty, bo takowej nasz chwilowy bohater jeszcze nie nagrał. Nie będzie to też taka totalna laurka, bo Grandson nie rozwalił mi czachy. Jeszcze. Dostrzegam jednak potencjał i chcę zwrócić Waszą uwagę na jegomościa, bo może z niego wyrosnąć coś bardzo zaskakującego. Poza tym zawsze dobrze jest poznawać nowe rzeczy.
Mówi się że najjaśniejsze gwiazdy wypalają się najszybciej. Zazwyczaj trudno zgodzić się z tym stwierdzeniem bo żyjemy w epoce sezonowych hitów. Czasach artystów którzy w swym dorobku mają tylko jeden niewiele znaczący letni hit. Pojawiają się tez jednak pewne ewenementy, które dokonują czegoś niezwykłego co ma olbrzymie znaczenie. Takie zdanie panuje właśnie o NWA. Rapowej grupie z Kalifornii, która w swym dorobku ma zaledwie dwie płyty. Nie przeszkodziło to jednak w osiągnięciu przez tą ekipę legendarnego statusu.
Zawsze coś „odstraszało” mnie od jakiegokolwiek rapu, a polskiego – w szczególności. Nie jestem w stanie stwierdzić w jednym zdaniu, dlaczego tak się dzieje – wydaje mi się, że po prostu słucham innego typu muzyki. Ograniczenia jednak to bardzo zła rzecz, szczególnie w świecie tworzonym pięciolinią i wypełnionym nutami – nie mogłem więc ot tak zamknąć się na jakiś gatunek muzyczny, który nie podchodził mi kilka lat temu. Poprosiłem więc dobrego znajomego, aby polecił mi coś z nowości, co będzie w stanie wywrzeć na mnie ogromne wrażenie. Tak trafiłem na Utopię Pawbeatsa.
Parę tygodni temu przyjrzałem się płycie Medium „Teoria Równoległych Wszechświatów”, którą odkryłem ze skandalicznym opóźnieniem. Niedługo potem położyłem łapę na „Graalu” tego samego artysty, ale krążek (a w zasadzie krążki, bo są dwa) jest na tyle trudny, że potrzebuję dać mu więcej czasu. W międzyczasie miła niespodzianka – Kamil „Zeus” Rutkowski, jedne z moich ulubionych raperów ostatnich lat wydaje kolejną płytę!
„Zeus nie żyje” to czwarty pełnoprawny krążek artysty, które zdecydowanie zbyt długo pozostawał w podziemiu. Dwa pierwsze albumy były świetne (trzeciego nie słuchałem), a sam Zeus zdecydowanie zasłużył na masę pochwał, która posypała się na nieco z każdej strony. Jak prezentuje się niemal trzydziestoletni raper i producent na „Zeus nie żyje”?
Ze mną i rapem jest taka dziwna sprawa, że nigdy nie ciągnęło mnie do niego światopoglądowo, ani kulturowo. Nie lubię kultury hip-hopowej, faceci w wielkich dresach i czapkach z daszkiem nie imponowali mi w żadnym okresie mojego życia. Lubię rap jako muzykę.
Dlaczego w takim razie nie słyszałem wcześniej wydanej w 2011 roku Teorii Równoległych Wszechświatów? Zielonego pojęcia nie mam.
Nowy singiel Pezeta „Co mam powiedzieć?” kilka dni temu został umieszczony w propozycjach do kultowej Listy Przebojów Programu Trzeciego. Dzisiaj był piosenką dnia. Czy ta jedna jaskółka uczyni wiosnę dla rapu w radiu? Raczej nie.
Adam Zieliński, znany szerzej jako Łona, należy do moich ulubionych polskich artystów. Świetne bity, których produkcją zajmuje się zazwyczaj Webber, zgrabnie połączone z błyskotliwymi tekstami i świtnym flow. Ten miks zowocował najlepszymi, moim zdaniem, rapowymi płytami jakie urodziły się w naszym kraju. Zainteresowanych odsyłam jednak do notki na Wikipedii poświęconej Łonie, bo ten wpis ma na celu wyłącznie poinformowanie Was o tym, że pojawił się pierwszy singiel (w formie klipu) do długo wyczekiwanej płyty - Cztery i pół.
Do tej pory "obiły mi się o uszy" tylko dwie polskie raperki: Rena ze Szczecina i Wdowa z Warszawy. Słuchanie pierwszej przyprawia mnie o ból głowy po dziesięciu sekundach, po kolejnych dziesięciu uszy zaczynają mi krwawić, a po upływie minuty zwijam się w pozycję płodową i zaczynam płakać. Właściwie to nie wyobrażam sobie, żeby nawet najbardziej zagorzali fani "trueshoolu" potrafili powiedzieć o niej więcej tyle, że jest. O drugiej natomiast słyszałem do tej pory dobre opinie, a jej najnowszy album wydany został nakładem studia alkopoligamia.com, które kojarzy mi się bardzo pozytywnie, więc w oczekiwaniu na trzecie solo Mesa postanowiłem niego sięgnąć. Płyta już mi się na dobre osłuchała, więc mogę coś niecoś o niej powiedzieć.
Superekstra jest drugim solowym albumem Wdowy po Braggacadabra (którego nie słuchałem, przyznaję się bez bicia). Większość podkładów wyprodukował Szogun, który pokazuje klasę na każdym z ze swoich tracków. Do warstwy muzycznej nie mogę się więc przyczepić za wyjątkiem kawałka Głodny, który jest dla mnie po pierwsze monotonny, po drugie nieharmonijny.
Co amerykańscy celebryci i celebrytki robią dla rozrywki? Poza oczywistymi oczywistościami, takimi jak picie Cristala i spędzanie wakacji na prywatnych wyspach, współpracują z grupą The Lonely Island Dlaczego? Bo TLI tworzy najlepszy comedy-rap w historii.
Zespół tworzą trzej przyjaciele z dzieciństwa, na codzień pracujący przy Saturday Night Live: Jorma Taccone, Akiva Schaffer i Andy Samberg. Przyznacie chyba, że trudno o lepszą rekomendację, czy zachętę, do wysąpienia u boku tych panów. Jeżel o tym nie wiecie - Saturday Night Live to jeden z najpopularniejszych programów rozrywkowych w USA. The Lonely Island na początku był projektem stworzonym właśnie na potrzeby jego produkcji.