Spontaniczne podsumowanie roku - Danteveli - 12 grudnia 2015

Spontaniczne podsumowanie roku

Ostatnio siedziałem sobie przy kubku herbaty rozmyślając nad tym w jaką grę mam ochotę zagrać. Biblioteka Steam rośnie z każdym dniem. Mój zapał do grania w te gierki jest jednak odwrotnie proporcjonalny do ich ilości. Nagle uderzyła mnie zaskakująca w swojej prostocie myśl. Rok 2015 to jeden z najbardziej „geekowych/ nerdowych” momentów w dziejach ludzkości. Postanowiłem się zatrzymać na chwilkę i przypomnieć kilka rzeczy, które uczyniły ten rok tak wyjątkowym.

Jestem osobą która urodziła się w latach 80. i spędziła większość swojej młodości w latach 90. dlatego też moje refleksje będą najprawdopodobniej odnosić się do mojej grupy wiekowej.

Pamiętam, że jako dzieciak dorabiałem sobie z kumplami różne scenariusze kolejnych odsłon naszych ulubionych filmów. Wszyscy zajadaliśmy się chipsami do których dołączone były Tazo i wymyślaliśmy fabułę 7, 8 i 9 epizodu Gwiezdnych Wojen. Za niecały tydzień będę miał okazję obejrzeć kolejną część kultowej serii filmów. Gwiezdne Wojny przysłaniają trochę cały rok. Bez wątpienia jest to najważniejsze filmowe wydarzenie. Należy jednak pamiętać jeszcze o kilku innych filmikach. Dostaliśmy nowego Terminatora ze Schwarzeneggerem, kolejną część Parku Jurajskiego, siódmy film z cyklu o Szybkich i wściekłych. Mad Max powrócił po to by stać się przykładem (prawie) idealnego filmu akcji. Chwilką później Tom Criuse pokazał nam jak radzi sobie z kolejną niewykonalną misją. Jakby tego wszystkiego było mało to Sylvester Stallone zdecydował się po raz kolejny wcielić w ponadczasową postać boksera. Rocky Balboa został przecież trenerem w filmie Creed. To tylko kilka przykładów które przyszły mi na myśl. Jasne że nie każdy z tych filmów okazał się czymś genialnym. Sam miałem całkiem sporo zastrzeżeń do Terminator Genisys. Wszystkie te produkcje to jednak kolejne filmy w seriach zapoczątkowanych lata temu. Człowiek który spędził kawał swojego życia w ich towarzystwie po prostu musiał się wybrać na nie do kina.

Nie będę starał się dochodzić czy premiera tych wszystkich produkcji to jakiś zbieg okoliczności. Cynik powie że w Hollywood skończyły się świeże pomysły i nastała epoka odgrzewanych pomysłów i jechania na sprawdzonych markach. Coś w tym jest ale tak naprawdę w obecnej sytuacji nie ma to wielkiego znaczenia. Jeśli widzę dorosłych facetów cieszących się jak dzieci na myśl o obejrzeniu filmu o ludkach machających magicznymi latarkami w kosmosie to muszę przyznać że taktyka „żerowania” na nostalgii się sprawdza. Najdziwniejsze jest to, że jestem jedną z tych osób.

Kolejną interesująca kwestią wyróżniająca ten rok jest komiksomania. Drugi film o perypetiach grupy Avengers nie wgniótł mnie w fotel ale wynik sprzedaży biletów zacementował pozycję filmów na bazie komiksów jako czegoś bardzo dochodowego. Ant-Man po raz kolejny udowodnił, że można sprzedać nam nawet mniej popularnego i rozpoznawalnego superbohatera. Sukcesem też zakończyła się telewizyjna ofensywa Marvel. Zarówno Daredevil jak i Jessica Jones to epickie produkcje podnoszące telewizyjne standardy opowiadania historii. Z drugiej strony DC stara się stworzyć swoje własne telewizyjne uniwersum. Zarówno Arrow jaki i Flash stały się platformą promująca serial Legends of Tomorrow. Produkcje te nie wciągnęły mnie tak bardzo jak to co oferuje nam konkurencja ale od dziecka byłem fanem stajni Marvel. Jeśli mowa o telewizji to trzeba wspomnieć o serialu Gra o Tron. Znam wiele osób które kilka lat temu się zarzekały, że nigdy nie obejrzałyby produkcji ze smokami. Teraz praktycznie każdy jest fanem tej produkcji od HBO.

Muszę wspomnieć także o dwóch perełkach które zostały wyemitowane w tym roku. Ash vs Evil Dead to kontynuacja kultowego cyklu horrorów o gościu z piłą spalinową zamiast ręki. Musze przyznać, że nigdy nie spodziewałbym się, że serial bazujący na tym pomyśle będzie taki dobry. Idealna mieszanka czarnego humoru, gore i charyzmy jaką serwuje nam Bruce Campbell. Jeśli ktoś tego jeszcze nie oglądał to polecam jak najprędzej nadrobić 6 odcinków zaległości. Drugą produkcją o której po prostu muszę wspomnieć jest Człowiek z Wysokiego Zamku. Serial stworzony przez Amazon to adaptacja genialnej powieści autorstwa jednego z moich ulubionych pisarzy. Philip K. Dick stworzył alternatywną wersję świata po Drugiej Wojnie Światowej, w którym to III Rzesza i Japońskie Imperium dominują nad światem. Serial bazuje na tym pomyśle i przedstawia nam coś fascynującego. Nigdy wcześniej nie wyobrażałem sobie, że będę trzymał kciuki za kogoś kto w naszym świecie byłby zbrodniarzem wojennym.

Tyle trucia o filmach i telewizji chyba wystarczy. Pora przejść do mojej ulubionej kwestii – gier wideo. 2015 w tym wypadku to naprawdę skomplikowany rok. Masa bolesnych informacji połączona z kilkoma genialnymi tytułami, które w jakiś tam sposób odwołują się do przeszłości. Super Mario Maker pozwolił nam na spełnienie dziecięcych marzeń o tworzeniu własnych poziomów do jednej z najlepszych platformówek w historii. Kontrowersyjna odsłona cyklu The Legend of Zelda powróciła w wielkim stylu na 3DS. Final Fantasy X wylądowało na PlayStation 4 po czym dowiedzieliśmy się, że na nowej maszynce Sony będziemy mogli (odpłatnie) pograć w tytuły z PS2. Niekończący się cykl remasterów pozwolił nam ponownie zagrać w takie klasyki jak Resident Evil, Grim Fandango, Heroes of Might & Magic III czy Homewrold. Raktycznie przez cały rok towarzyszłyło mi uczucie deja vu. Co chwilę słyszeliśmy o jakimś porcie, rimejku, edycji hd czy remasterze (nie tylko) starych tytułów. Uczucie nostalgii zostało bez wątpienia podbite na malsa podczas tegorocznego E3. Zapowiedz nowej wersji Final Fantasy VII połączona z wyczekiwaną od lat informacją na temat trzeciej części cyklu Shenmue były po prostu magiczne. Przecierałem oczy z niedowierzaniem kiedy zobaczyłem te produkcje podczas konferencji Sony. Na dokładkę Metal Gear Solid V : The Phantom Pain zaoferowało nam możliwość powrotu do początków genialnej serii gier autorstwa Hideo Kojimy (FUCK YOU KONAMI!). Nigdy wcześniej nie miałem takiego parcia na zbieranie znajdziek w grach. Muzyka z lat 80. robi jednak swoje. Powinienem pomnieć jeszcze o Fallout 4. W końcu jest to kolejna odsłona mojego ulubionego cyklu gier, który ma już prawie 20 lat na karku (więcej jeśli liczyć także Wasteland). Produkcja łącząca elementy retro z współczesnością i przyszłością nadaje się idealne do tekstu sygnowanego przez element z filmu Powrót do przyszłości. Niestety należę do grupy osób zawiedzionych tą produkcją i chce o niej jak najszybciej zapomnieć.

Mógłbym wysilać się przy przedstawiać tysiąc powodów sprawiających że 2015 zostanie zapamiętane przeze mnie w wyjątkowy sposób. Wszystko to sprowadza się tak naprawdę do jednego magicznego czynnika. Nostalgia uczyniła ten rok niepowtarzalnym. Okazało się że magiczna data z filmu Powrót do przyszłości się sprawdziła. Kultowe produkcje z minionych lat pojawiły się niczym Marty Mcfly. Mimo kilku wpadek jestem z takiej sytuacji bardzo zadowolony.

Oby kolejne lata były równie dobre. W końcu czeka nas pojedynek Batmana z Supermanem, wojna domowa w uniwersum Marvel, jeszcze więcej Gwiezdnych Wojen i wysyp filmów bazujących na grach wideo.

 

Jeśli zapomniałem wspomnieć o jakimś tytule to proszę żebyście napisali o tym w komentarzach. Może przegapiłem coś genialnego i zdążę to nadrobić jeszcze w okresie świątecznym.

Danteveli
12 grudnia 2015 - 12:44