Recenzja gry Bombshell - Danteveli - 31 stycznia 2016

Recenzja gry Bombshell

Danteveli ocenia: Bombshell
40

Równo w 20 lat po genialnym Duke Nukem 3D firma 3D Realms decyduje się na wydanie kolejnego tytułu. Gierki która oryginalnie pomyślana była jako kolejna produkcja z udziałem Księcia. W takie sytuacji Bombshell nie może być bezwartościowym crapem gorszym od gnijącej, robaczywej padliny. Nikt przecież nie chciałby kompletnie pogrążyć swojej legendy. Przygody Shelly Harrison nie mogą być tak złe jak wskazują na to recenzje?

Bombshell to bardzo mocny kandydat do tytułu najgorszej gry roku. Trudno mi wyobrazić, żeby ktoś wydał coś bardziej skopanego i bezwartościowego niż ta żałosna produkcja od studia Interceptor. Najgorsze jest w tym wszystkim, to że za tą gierką stoi 3D Realms – szanowane i lubiane studio o całkiem ciekawej historii. O tym jak kiepska jest recenzowana gra świadczy już sam jej początek. Przez jakieś dwie minuty oglądamy jak nasza bohaterka skrobie coś przy samochodzie po czym słyszy ona jakiś niepokojący komunikat w radiu i wybiera się do Białego Domu. Nie ma to większego sensu ale w międzyczasie zostajemy uraczeni także informacją na temat przeszłości tytułowej laski. Kobieta należała do elitarnej grupy komandosów ale kiedyś nie udało się jej rozbroić pewnej bomby co przepłaciła utratą ręki i śmiercią swoich kompanów. Od teraz Bombshell działa na własną rękę (lol?). W każdym razie całość sprowadza się do tego, że kosmici zaatakowali Ziemię i porwali panią prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki. Naszym zadaniem jest więc strzelać do wszystkiego co stanie na naszej drodze. Wraz z wysłuchiwaniem przydługich i nudnawych dialogów pomiędzy bohaterami dowiemy się, że może będziemy mieli okazję odegrać się na wariacie przez którego straciliśmy rękę.

 

 

Gameplay tej produkcji to shooter, który obserwujemy z rzutu izometrycznego. Całość zrobiona jest w taki sposób, że klawisze W,A,S,D (lub lewa gałka analogowa) służą nam do poruszanoa się postacią. Myszka lub prawa gałka analogowa służą do celowania we wrogów. Osobiście preferowałem granie na padzie dzięki czemu BombShell przypomina produkcje Twin Stick Shooter typu HellDivers czy Hatred. Do całości dodane jest jeszcze odrobina elementów RPG. Zdobywamy punkty doświadczenia pozwalające nam na odblokowywanie nowych umiejętności i levelowanie Shelly. Jako baza dla całej gry te elementy wydają się całkiem niezłym pomysłem. Niestety nie służą one niczemu dobremu. Prostym przykładem na to jest kwestia zachęcenia nas do przebijania się przez setki wrogów. Tym co napędza wiele podobnych gier jest zbierany przez nas złom.

 

Nie chcę strasznie krytykować tej gry bo sam spędziłem sporo czasu przy podobnej do Bombshell grze. Było to wydane w 2007 roku Alien Syndrome. Tam jednak do rozgrywki zachęcało mnie ciągłe zbieranie nowych przedmiotów i ulepszanie naszego arsenału. Shelly zbiera jedynie apteczki i amunicję.Tutaj właśnie pojawia się największy problem tej gierki. Bombshell nie oferuje nic unikatowego. Nie ma nic co przyciągnęło by nas do monitora. Jeśli produkcje sprzed 9 lat na przenośne platformy są bardziej rozbudowane i interesujące od tego gniota to po kiego było to wydawać?

 

O ile zrozumiałbym jeszcze uproszczony mechanizm, skoncentrowany na strzelaniu jako coś do „wyżycia się” o tyle nie jestem w stanie pojąc jak takiej koncepcji mogą towarzyszyć kiepskie mapy i nudni wrogowie. Jeśli każdy element produkcji jest co najwyżej byle jaki to co do jasnej ciasnej ma nas zachęcać do gry?

 

Niby mamy egzekucje, które wykonujemy w podobny sposób jak miało to miejsce w przypadku Duke Nukem Forever. Jest ich jednak trochę za mało i za często się powtarzają. Całkiem fajny system levlowania broni i oddany w nasze ręce arsenał poczytuje za spory plus gry. Niestety brakowało mi trochę poczucia siły wynikającej z trzymania olbrzymich pukawek w łapach. To tylko moje prywatne preferencje ale wolałbym gdyby wrogowie byli trochę mniej odporni na nasze pociski.

 

Wspomnę w tym miejscu o odzywkach głównej bohaterki. Nie trudno się domyśleć że produkcja, która miała być kolejną odsłoną cyklu Duke Nukem serwuje nam podobny humor co tamte produkcje. Nie będę się wypowiadał na temat gustu bo jednych gadki o cyckach i bronie o nazwach w stylu zespół napięcia przedmiesiączkowego bawią. Inni powiedzą że to coś szowinistycznego i będą oburzeni. Tym co mi się nie podoba jest wielokrotne powtarzanie tych samych kwestii. Człowiek może zwariować kiedy słyszy te same rzeczy na około. W pewnym momencie zdecydowałem się na wyłączenie głosu bo byłem przekonany, że to jakiś bug gry. Niemożliwe jest przecież żeby jakaś postać 50 razy pod rząd wypowiadała to samo.

Dopełnieniem tego wszystkiego są liczne bugi. Wypadanie poza poziom jest tutaj codziennością. Skopane AI bossów, którzy jakoś nie specjalnie reagują na naszą obecność. Osobiście co jakiś czas zmuszony byłem do ponownego wczytania checkpointów bo jakiś element gry nie załadował się poprawnie. Słyszałem też że inne osoby napotykały większe problemy uniemożliwiające ukończenie gry.

 

Bombshell stoi na silniku Unreal Engine. Jako produkcja izometryczna gierka ta wygląda całkiem znośne. Co prawda podczas sekwencji w TPP miałem wrażenie, że jest to tytuł z telefonów. Wtedy wychodzą na jaw ubogie tekstury i to że prawie wszyscy nasi sojusznicy wyglądają identycznie. Ogólnie jest jednak całkiem spoko. Niestety sprawę zawala kamera, która po prostu utrudnia rozgrywkę. Często nie będziemy mogli zobaczyć kto do nas strzela ani gdzie dokładnie się znajdujemy. Oprawa dźwiękowa jest znośna. Voice Acting stoi na poziomie gierki starającej się przywołać klimat filmów klasy b. Tutaj największym problemem są wypomniane już wcześniej powtarzające się kwestie.

 

Zazwyczaj nie pisze na temat ceny danej gry. Jakość czy żywotność danego tytułu w stosunku do wydanej kasy to kwestia bardzo subiektywna. Trudno przeliczyć dany wydatek na potencjalną ilość frajdy jaką może dać gra. Dla jednych 60 euro to bardzo dużo podczas gdy inni wydają tyle bez mrugnięcia okiem. Cena Bombshell to jednak rabunek w biały dzień. 35 euro za produkcję pełną bugów i glitchy z takim sobie gameplayem i jechaniem na sentymencie do kina klasy b to trochę dużo. Jasne że Warner Bros czy Ubisoft każą nam płacić więcej za wątpliwej jakości porty ale nie o tym mowa. 3D Realms zdecydowanie przeszacowało wartość swojej produkcji. Jestem tym zdegustowany głównie z tego powodu, że po tą grę sięgną głównie fani Księcia i innych zwariowanych pozycji z lat 90.

 

Poprzednia gra studia Interceptor Entertainment to całkiem przyjemny reboot Rise of the Triad. Wtedy udało się stworzyć pozycje oldschoolową, która to miała w sobie dostateczny pokłady grywalności. Tym razem coś nie wypaliło na całej linii. Szkoda bo w pewnych momentach widać, że tytuł ten miał potencjał by być całkiem niezłą produkcja z segmentu gierek dobrych na chwilę odprężenia kiedy człowiek nie ma nic lepszego do roboty a nie chce mu się odpalać jakiejś „poważnej” gry. Niestety z Bombshell pozostał jedynie niewypał. Mam jednak nadzieję że klęska tej gry nie zniechęci ludzi z Interceptor. Naprawdę wierzę że są oni w stanie zmontować przyjemne shooterki w stylu klasyków od 3D Realms.

 

Bombshell to kiepski produkt którego nie polecam nikomu. Pseudo Action RPG w stylu Dual Stick Shooterów rodem z PlayStation Portable byłby jeszcze w miarę strawny gdyby nie psujące frajdę bugi. Z tego powodu gierka z aspiracjami do miana bycia byle jakim średniakiem staje się czymś nie godnym naszej uwagi. Szkoda bo w dzisiejszych czasach prosty, staroszkolny shooterek byłby idealną odskocznią od sandboxów wypełnionych setkami questów.

Danteveli
31 stycznia 2016 - 16:05